Swego czasu podjęłam trudną decyzję - postanowiłam nie mówić mężowi prawdy o tym, że zaczęłam więcej zarabiać. Powodem jest to, że on żyje dniem dzisiejszym, tak jak jego mama. Dlatego zazwyczaj nie mają pieniędzy. Zmęczyłam się życiem na wysokiej stopie przez tydzień, a potem jedzeniem makaronu przez kolejne trzy.

Mikołaj mi się spodobał ze względu na to, że bardzo szybko udało nam się z nim dogadać. Nie przejmował się niczym, śmiało szedł przez życie, inspirował mnie. Jeśli chodzi o mnie, to jestem raczej ostrożna, skłonna do refleksji i trudno mi się pogodzić z różnymi nieprzyjemnymi sytuacjami. Przeciwieństwa się przyciągają.

Ale po ślubie stało się jasne, że takie podejście do życia mój mąż odziedziczył od matki, tyczy się to wszystkiego, łącznie z budżetem rodzinnym. Po wypłacie uważa siebie za króla świata, który nie przejmuje się cenami. Kiedy pensja się kończy, zaczyna jeść makaron z tym samym uduchowionym spojrzeniem, aż do następnej wypłaty.

Warto zaznaczyć, że mój mąż nieźle zarabia. Gdyby nie jego rozrzutność i taka sama postawa jego matki, wystarczyłoby nam na życie i można byłoby coś zaoszczędzić. Ale niestety sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

O ile z mężem mogłam jeszcze jakoś się dogadać i zwrócić jego uwagę na to, żeby nie wydawał pieniędzy, to z teściową było znacznie trudniej. Najpierw wydawała swoje pieniądze, czyli wypłatę i emeryturę, a potem zaczynała prosić syna. Nie chciała jeść zwykły makaron, który zbyt często pojawiał się na naszym stole.

- Mam już dość biedy, wystarczy. Chcę teraz cieszyć się życiem. No cóż, zdarza mi się wydać więcej, niż trzeba - mawiała moja teściowa, gdy przyjeżdżała do nas z prośbą o pomoc finansową.

Mąż się zadłużał, ale oddawał jej pieniądze. Przecież to moja matka, nie mogę jej odmówić. Kiedy zapytałam go, jak poradzimy sobie w przyszłym miesiącu, uśmiechnął się pogodnie i powiedział, że damy radę.

Tak naprawdę mieliśmy na co wydawać pieniądze. Mieszkamy w moim mieszkaniu, które już od dawna wymaga remontu. Ale nie ma na to wystarczająco dużo pieniędzy, więc podklejamy tapety i malujemy niektóre rzeczy. Jednak to już nie pomaga. Jednak mój mąż ze swoim pogodnym uśmiechem zawsze mówi „damy radę”.

Kiedy dostałam awans w pracy i podwyżkę, chciałam przede wszystkim podzielić się tą wiadomością z mężem. To była spora podwyżka, długo na to pracowałam, miałam z czego być dumna. Ale potem usiadłam sobie, pomyślałam o tym i stwierdziłam, że mu nie powiem. Razem ze swoją mamą mogliby roztrwonić dowolną sumę pieniędzy. Postanowiłam oszczędzać.

Bardzo trudno było nie mówić o tym mężowi, ale zdałam sobie sprawę, że to było kłamstwo w dobrej wierze. Nikogo nie skrzywdzę, więc mogłabym zaoszczędzić pieniądze na remont lub wakacje. Do tego od dawna chcieliśmy kupić samochód. Trzymałam gębę na kłódkę.

Mój mąż nadal żył w ten sam sposób, wydając od razu całą swoją pensję i utrzymując swoją mamę. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczyłam na wymianę laptopa i powiedziałam mężowi, że dostałam go w pracy, abym mogła normalnie pracować w razie kolejnego lockdownu lub wykonać pilne zadania w weekendy. Zapłaciłam za leczenie dentystyczne męża, ponownie kłamiąc, że mamy rozszerzony pakiet medyczny. Stopniowo próbowałam naprawiać różne rzeczy w domu oraz oszczędzać.

Niedawno mieliśmy imprezę firmową, na której mój nietrzeźwy przełożony wypaplał, że wkrótce dostanę kolejny awans, ponieważ doceniają mój wkład w rozwój działu. Szef poszedł sobie, a mój mąż zaczął się dopytywać o słowa „kolejny” i „mój dział”.

Postanowiłam powiedzieć prawdę, że dostałam awans i od pół roku pracuję na nowym stanowisku.

- Czyli dostałaś tylko awans, bez podwyżki? - podejrzliwie spojrzał na mnie mąż. Postanowiłam przemilczeć. Co miałabym powiedzieć?

Kiedy wróciliśmy do domu, mój mąż natychmiast zaczął mnie wypytywać, dlaczego nie powiedziałam mu o awansie wcześniej.

- Może wstydzisz się przyznać w jaki sposób zdobyłaś wyższe stanowisko?

Zrobiło mi się bardzo przykro. Wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam mu dlaczego go oszukałam. Wspomniałam o jego zachowaniu, o zachowaniu jego matki, o tym, jak bardzo byłam zmęczona tym, że ciągle wydaje pieniądze na byle co. Mąż obraził się na mnie, spakował swoje rzeczy i pojechał do swojej matki.

Potem zadzwoniła do mnie teściowa, żeby mnie skarcić, ale zakończyłam rozmowę, gdy tylko zorientowałam się, co chce powiedzieć. Nie zamierzam tego słuchać. Gdyby nie ona, ten problem w ogóle by nie zaistniał.

Mój mąż nie dzwoni ani nie pisze do mnie od trzech dni. Nie zamierzam pisać do niego jako pierwsza. Jak mógł mi coś takiego powiedzieć! Dopóki nie przeprosi, nie chcę z nim rozmawiać. Wygląda na to, że oczekuje ode mnie przeprosin. Cóż, niech czeka. Nie mam za co przepraszać.

Główne zdjęcie: youtube