Siostra oskarża mnie o to, że to moja wina, gdyż mąż ją zostawił. To nie jest tak, że mąż zostawił ja dla mnie. Według mojej siostry, gdybym zostawiła ich w spokoju, mogliby wieść spokojne życie. Owszem, cieszyli by się życiem, ale ja musiałabym nadal wynajmować mieszkanie, podczas gdy moja siostra i jej mąż mieszkaliby w naszym wspólnym mieszkaniu.
Odziedziczyliśmy po rodzicach dwupokojowe mieszkanie. Mama i tata zmarli, gdy byłyśmy już dorosłe - ja miałam dwadzieścia lat, moja siostra osiemnaście. Studiowałam w Warszawie i zostałam tam przez kilka lat po studiach, podczas gdy moja siostra nadal mieszkała w rodzinnym mieście w naszym wspólnym mieszkaniu.
Mieszkałam w Warszawie przez siedem lat, a potem zdałam sobie sprawę, że jestem zmęczona mieszkaniem w wielkim mieście i postanowiłam wrócić do naszego małego miasteczka. Pracuję zdalnie, więc nie musiałam się przejmować i szukać nowej pracy. Jednak mojej siostrze udało się mnie zaskoczyć.
Ani przed, ani po śmierci mamy i taty nie byłyśmy sobie bardzo bliskie. Każda z nas przeżywała żałobę na swój sposób. Nie rozmawiałyśmy zbytnio z siostrą. Od czasu do czasu dzwoniłyśmy do siebie, pytałyśmy co słychać, ale nie próbowałyśmy się za bardzo zwierzać.
Jednak to, że moja siostra wyszła za mąż, było dla mnie dużym zaskoczeniem. Nawet mi o tym nie powiedziała, nie mówiąc już o zaproszeniu mnie na ślub. Nie uraziło mnie to, ale zabolało. Przecież to moja siostra. Ale postanowiłam nic jej o tym nie mówić.
Mój powrót do rodzinnego miasta i naszego wspólnego mieszkania nie spodobał się ani siostrze, ani jej mężowi, ale nie mieli w tej sprawie nic do gadania. Najwyraźniej moja siostra do ostatniej chwili miała nadzieję, że nie przyjadę, ponieważ nawet nie zwolnili pokoju, kiedy przyjechałam. Chociaż powiedziałam o tym z miesięcznym wyprzedzeniem. Przyjechałam wieczorem, więc przemeblowanie zostało przełożone na następny dzień.
W ten sposób zaczęliśmy mieszkać we trójkę. Moja siostra i jej mąż Konrad dawali mi do zrozumienia, że są z tego powodu niezadowoleni, ale mnie to nie obchodziło. To było też moje mieszkanie. Poza tym nie włączałam muzyki, nie zapraszałam gości i nie robiłam nic z tych rzeczy, co mogłoby uprzykrzać życie innym. Praktycznie nie wychodziłam z pokoju.
Nie było to łatwe. Moja siostra niezbyt dbała o porządek, ale jej mąż zachowywał się jeszcze gorzej. Wchodzenie po nim do łazienki napawało obrzydzeniem - na podłodze leżały brudne rzeczy, cała łazienka była zachlapana, ręcznik po kąpieli był rzucony na kosz na brudną bieliznę. Co ciekawe, ten ręcznik mógł należeć do mnie.
Poza tym podkradał mi jedzenie. Mamy z siostrą różne podejście do jedzenia - ona woli więcej i taniej, podczas gdy ja wolę zjeść mniej, ale wybierając artykuły spożywcze lepszej jakości. Konrad potrafił wziąć mój jogurt i zacząć go jeść. Gdy zaczynałam narzekać, pytał jedynie czy żałuje mu jedzenia.
Z kolei w kuchni, po tym jak moja siostra coś gotowała, trzeba było posprzątać płytę kuchenną, fartuch, który wisiał na ścianie, a czasem nawet umyć podłogę. Do tego nie zmywali naczyń po sobie, potrafili zostawić brudne talerze i nie zmywać ich przez kilka dni. Kiedy już nie było czystych naczyń, musiałam sama wszystko pozmywać. Najwyraźniej na to liczyła siostra.
Bardzo szybko zaczęłam mieć wszystkiego dość, więc zasugerowałam stworzenie harmonogramu sprzątania w częściach wspólnych. Jednak nikt nie poparł mojego pomysłu.
- Skoro przeszkadzają ci brudne naczynia, to pozmywaj. Przecież i tak sprzątasz po sobie. Ty masz dużo czasu, a my pracujemy - powiedziała moja siostra.
- Ja też pracuję, ale z domu.
- Cóż, i tak masz więcej czasu.
Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu o tym rozmawiać, więc po prostu zabrałam czyste naczynia do swojego pokoju, wstawiłam nawet małą lodówkę i zamontowałam zamek do drzwi. Wychodziłam z domu, choć rzadko, ale nie chciałam, żeby moja siostra lub jej mąż grzebali w moich rzeczach.
- Och, księżniczko, nie zapomnij podpisać naczyń, przecież możesz ich zapomnieć w kuchni - kpiła ze mnie siostra. - Konrad, powinniśmy też zamontować zamek do drzwi pokojowych, gdyż kręcą się tu różni ludzie.
Zaczęliśmy się kłócić coraz częściej. Irytowało mnie, że zarówno siostra, jak i jej mąż, nie chcą się dogadać. Przyjechałam do swojego mieszkania, a nie wprosiłam się do nich. Mam tu takie samo prawo jak moja siostra, a na pewno większe niż jej mąż. Ale nie chciałam się kłócić.
Po kolejnej kłótni o zostawieniu brudu w łazience, zaczęłam się pakować. Dwa dni później wyprowadziłam się z mieszkania.
- Baba z wozu, koniom lżej - powiedziała moja siostra.
Nie wiedziała jeszcze, że zamierzam sprzedać udział w nieruchomości. Dwa tygodnie później wysłałam jej list, tak jak należy, proponując nabycie mojego udziału i ostrzegając, że jeśli nie kupi, znajdę innych zainteresowanych. Po jego otrzymaniu siostra oddzwoniła do mnie.
- Odbiło ci? Po co sprzedawać mieszkanie? – zaczęła krzyczeć.
- Ponieważ nie mogę mieszkać w swoim mieszkaniu, gdyż razem z mężem nie pozwalacie mi na to. Więc zamierzam sprzedać udział, wziąć kredyt hipoteczny, a ty możesz robić co chcesz.
- Sprzedasz obcym ludziom? Przecież nasze życie zmieni się w piekło! - Moja siostra była przerażona.
- Możemy sprzedać mieszkanie razem, dostaniemy więcej pieniędzy. Zarówno ty, jak i ja, możemy wziąć kredyt hipoteczny i kupić własne mieszkania.
Siostra zaczęła gadać, że nie stać ich na kredyt hipoteczny i po co to wszystko robię, dlaczego nie zostawię ich w spokoju. Byłam już wściekła i próbowałam wytłumaczyć, że nie potrafimy dogadać się mieszkając razem. Postanowiła zagarnąć całe mieszkanie, a ja mam radzić sobie sama? Nie, nie zgadzam się na to.
Dałam jej tydzień na zastanowienie się nad moją propozycją, ostrzegając, że potem zacznę szukać kupców. Dwa dni później moja siostra oddzwoniła do mnie i powiedziała, że jest w ciąży. Złożyłam jej gratulacje i zapytałam, czy przemyślała moją propozycję.
- Czy ty nic nie rozumiesz? Jestem w ciąży. Jaki kredyt hipoteczny? Mieszkanie z obcymi ludźmi również nie wchodzi w grę, gdyż spodziewamy się dziecka.
Roześmiałam się. Powiedziałam, że moja oferta sprzedaży całego mieszkania jest nadal aktualna.
Dwa dni później siostra znów do mnie zadzwoniła, tym razem płakała. Okazało się, że Konrad, gdy dowiedział się o tym, że trzeba będzie wziąć kredyt hipoteczny, powiedział, że nie zgadza się na to, spakował swoje rzeczy i przeprowadził się do matki. Nawiasem mówiąc, siostra okłamała mnie co do swojej ciąży.
Teraz Konrad zamierza złożyć pozew o rozwód, moja siostra ryczy, że to wszystko moja wina. Dopóki nie pojawiłam się w ich życiu, wszystko było w porządku. No pewnie - własne dwupokojowe mieszkanie, zero stresu, można cieszyć się życiem, prawda?
Nie wzruszyło mnie to, gdyż nie uważam, że jestem wszystkiemu winna. Zablokowałam jej numer, od tej pory zajmie się wszystkim prawnik. Nie chcę już więcej widzieć siostry.
Główne zdjęcie: str