Zaskakuje mnie podejście mojej mamy do życia. Jej zdaniem nie ma znaczenia, jakie miałyśmy z nią relacje, gdyż teraz są neutralne.
Jest też osobą starszą i choćby z tego powodu powinniśmy jej pomagać. Mimo, że nawet nie przeprosiła za to, co kiedyś do mnie powiedziała. Nigdy nie potrafiłyśmy się z nią dogadać, ponieważ mnie nie kochała.
Nigdy nie kochała nikogo poza sobą. Gdy byłam dzieckiem, biła mnie, obrażała i obrzucała wyzwiskami. „Ej, kretynko!” było najczęściej wybieranym przez nią sposobem zwracania się do mnie.
Ale wtedy nie mogłam nic zrobić, byłam zmuszona to znosić, starając się jej nie prowokować i w ogóle nie zwracać na siebie uwagi.
Rzecz jasna nie pomogła mi opłacić studiów, gdyż byłam głupia, więc dlaczego miałaby mi pomagać finansowo?
Poradziła mi, bym została dziewczyną do wynajęcia, skoro tak potrzebuję pieniędzy na studia, ponieważ do niczego innego się nie nadaję.
O jakiej miłości można tu mówić? Szczerze jej nienawidziłam i życzyłam jej źle. Nie wstydzę się tego, zresztą sama do tego doprowadziła.
Nie zaprosiłam jej na ślub, ale i tak się zjawiła. Wpadliśmy na nią przypadkiem, kiedy poszliśmy zrobić zdjęcia do parku, który był niedaleko jej domu.
Podeszła wtedy i powiedziała mojemu mężowi, że jest frajerem, że ożenił się z taką... Całe szczęście, mój mąż jest na tyle rozsądny, że wie, że jest pierwszym i jedynym mężczyzną w moim życiu, jednak cała sytuacja nie była zbyt przyjemna.
Nasze miasto jest małe, więc czas od czasu natykam się na nieprzyjemnych ludzi. Dotyczy to mojej mamy, choć starałam się unikać miejsc, w których mogłabym ją spotkać.
Za każdym razem, gdy ją spotykałam, słyszałam od niej same nieprzyjemne rzeczy. Kiedy zobaczyła mnie z wózkiem, życzyła mojemu „bękartowi” śmierci. Cudowna babcia. Nic dodać, nic ująć.
Na szczęście rok później przeprowadziliśmy się z mężem do innego miasta i szansa na to, że spotkam się z matką zmalała do zera, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż coraz trudniej było mi utrzymać się w ryzach.
Minęło pięć lat, odkąd nie miałam z nią kontaktu, ale nagle odnalazła mnie. Co prawda dotyczy to jedynie numeru telefonu, ale nadal było to nieprzyjemne.
Moja mama zadzwoniła do mnie, aby poinformować o swojej trudnej sytuacji. Przeszła na emeryturę, lecz emerytura była niewielka, więc ledwo sobie radzi.
Mama przypomniała sobie, że kiedyś urodziła dziecko, czyli mnie, więc moim obowiązkiem jest jej pomóc.
Nie spodobało mi się takie podejście. Przypomniałam jej, że nie zrobiła w moim życiu nic, za co powinnam być jej wdzięczna. Dlaczego więc miałabym tak bardzo chcieć jej pomóc?
Do tego nawet nie pomyślała, żeby przeprosić za to, co powiedziała. Przynajmniej udać, że coś zrozumiała i chce to naprawić. Nie, po prostu „daj mi pieniądze”.
- Jakie to ma znaczenie, jakie miałyśmy relacje? Jestem osobą starszą, więc macie obowiązek mi pomóc - powiedziała moja mama.
Zablokowałam jej numer. Teraz zrobię wszystko, żeby nie mogła żądać żadnych alimentów. Nie uważam, żeby ta kobieta była godna jakiejkolwiek pomocy.
Główne zdjęcie: planet