Nigdy nie sądziłam, że gdy przejdę na emeryturę, będę żebrać. Wszystko w moim życiu dobrze się układało. Miałam wspaniałego męża, z dziećmi zawsze znajdowaliśmy wspólny język. Prawie że zawsze.
Jak każdy rozsądny człowiek myślałam o pieniądzach. Ale nigdy nie bałam się, że ich zabraknie. W końcu oszczędzałam, a kiedy mój mąż jeszcze żył, nawet razem podróżowaliśmy. Patrząc teraz wstecz, trudno mi sobie od razu uświadomić, kiedy wszystko potoczyło się inaczej.
Po pierwsze, nasza rodzina zawsze opierała się na jednej prostej zasadzie: aby coś osiągnąć, trzeba bardzo się starać. Trzeba naprawdę się wysilić. W przeciwnym razie człowiek będzie słaby. Z twojej strony będzie to niedźwiedzia przysługa, więc nie może być żadnych taryf ulgowych. Na przykład ja pracowałam, dopóki nie stałam się stara. Mój mąż również robił wszystko dla rodziny. Szkoda, że serce mu nie wytrzymało.
Po drugie, zawsze należy rozumieć, do czego się dąży, jakie będą działania i ambicje, co chcesz osiągnąć powiedzmy za rok lub pięć lat. Na przykład, jeśli chodzi o pracę, zawsze miałam notatnik i często zapisywałam w nim swoje przemyślenia. Przyzwyczaiłam również dzieci do tego.
Żeby zawsze mogły przejrzeć swoje wpisy i zobaczyć własne postępy w życiu, na studiach, a potem w pracy. Tego nauczyli mnie moi rodzice i staram się polecać to samo podejście wszystkim wokół mnie.
Było więc dla mnie dość dziwne, gdy czytałam w notatniku mojej córki o tym, jak spędzają razem czas z chłopakiem. Kiedy skończyła szkołę, poznała Mikołaja. Nie widziałam w tym nic złego: cóż, taki już wiek, niech spotykają się, spacerują, trzymają się za ręce.
Przecież nie może cały czas siedzieć w domu. Ale w jej notatniku zobaczyłam, że nie tylko spacerują i trzymają się za ręce. Nie chciałam zostać babcią w takim wieku. Poza tym, to głupota. Przestać się martwić przyszłością ze względu na hormony.
Dlatego zabroniłam Paulinie, mojej córce, spotykać się z tym chłopakiem. Mój mąż mnie wspierał i miałam nadzieję, że sprawa zostanie całkowicie wyjaśniona. Ale córka wybrała najgorszą możliwą opcję. Uciekła z domu i zamieszkała ze swoim chłopakiem.
Ten konflikt trwał półtora roku: wówczas odnajdywaliśmy naszą córkę i zabieraliśmy ją z powrotem do domu. Potem znowu uciekała. Musisz wiedzieć, jakie to było trudne. Ale w końcu wszystko skończyło się tym, że Paulina wyszła za mąż. Nikt nas oczywiście nie zaprosił na wesele.
Od tamtej pory nie utrzymuję z córką kontaktu. Miałam dość tego wszystkiego, do tego uważam, że mój mąż nie czuł się zbyt dobrze ze względu na zaistniałą sytuację. Postanowiłam więc zerwać kontakt i zaakceptować to, że w przyszłości nie będziemy się komunikować.
Dlatego skupiłam się na moim młodszym dziecku, Damianie. Szczerze mówiąc, nie radził sobie zbyt dobrze w nauce. Dlatego poprosiłam męża, by bardziej zaangażował się w wychowanie syna. Ale właśnie wtedy zaczął się źle czuć. Więc postanowiłam zająć się wychowaniem syna.
Nie mogłam pozwolić, aby nasze dzieci wyrosły na nieudaczników. Wiedziałam, że chłopak interesuje się piłką nożną. Nie wydaje mi się jednak, że to dobry zawód i można dobrze zarabiać. Chyba że ma się talent oraz umiejętności fizyczne. Mój syn nigdy nie mógł się tym pochwalić.
Pożegnanie z mężem było bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy jedno z dzieci niszczy sobie życie. A drugie dziecko jest w innym mieście, na studiach. I nawet nie może przyjechać, ponieważ ma egzaminy. To był prawdziwy koszmar. Ale jakoś to przetrwaliśmy.
Damian zdobył dobre wykształcenie, wiedzę i wrócił w poszukiwaniu pracy. Nie był zainteresowany pozostaniem w tym samym mieście, gdyż według niego konkurencja była ogromna, ponadto lepiej mieszkać razem ze względu na to, jak szybko zmarł jego ojciec. Do tego czułabym się lepiej.
I... to wszystko. Od tego czasu zdałam sobie sprawę, że wychowałam dzieci w zupełnie inny sposób, niż tego chciałam. Z Pauliną wszystko było oczywiste, ale Damian, podczas gdy był na studiach w innym mieście, bardzo się zmienił.
Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że nie jest najwybitniejszym młodym człowiekiem na świecie. Ale dobrze znałam go jako syna i człowieka. Po powrocie nie był już sobą. Przestał o siebie dbać, przestał się golić, miał dziwną fryzurę. Teraz wyglądał bardziej jak pracownik fizyczny lub robotnik portowy. Chłopak zmienił się nie do poznania.
Mimo to znalazł pracę. Tyle, że nie do końca w swoim zawodzie i zarabiał tyle samo co wynosiła moja emerytura. Bardzo mało. Próbowałam oczywiście dowiedzieć się, co się stało z moim dzieckiem. Ale on przestał się mnie słuchać, nie chciał ze mną rozmawiać, a potem po prostu wyprowadził się.
Znalazł starszą od siebie o 7 lat kobietę i zaczął z nią mieszkać. Nie chciałam drugi raz popełnić tego samego błędu. Kłócenie się z synem z powodu jego wyboru było co najmniej głupie. Poprosiłam więc Damiana, by nie zapominał mnie czasem odwiedzać. Albo z kobietą, albo bez niej. Ale syn postanowił mnie zignorować.
Teraz mieszkam sama, utrzymując się z niewielkiej emerytury, a raczej ledwo sobie radząc. Nie mam pojęcia, co się dzieje z moją córką. Najwyraźniej nie potrafiła mi wybaczyć. Mój syn wydaje się mieszkać gdzieś niedaleko.
Ale staliśmy się sobie zupełnie obcy. Zaczęłam podejrzewać, że to śmierć jego ojca miała na niego taki wpływ. Ale nie jestem tego pewna, nie znam się na tym. Wkrótce Damian będzie miał urodziny, ale boję się, że spędzimy ten dzień z dala od siebie. Nie mam nawet nic, co mogłabym mu podarować, poza kilkoma drobiazgami z mojego dobytku.
Tak się składa, że starałam się być idealną matką dla moich dzieci i najlepszą żoną dla mojego męża. I na tym się skończyło. Smutno jest zdać sobie teraz sprawę, że całe życie poszło na marne. Chciałabym dostać jeszcze jedną szansę. Może tym razem mi się uda.
Główne zdjęcie: youtube