Jesteśmy z mężem w związku małżeńskim od 15 długich i szczęśliwych lat. Poznaliśmy się jeszcze na studiach: Grzegorz był na drugim roku, a ja dopiero zaczynałam studiować. Po raz pierwszy zobaczyłam go na koncercie z okazji Dnia Studenta. Grzegorz grał na gitarze i śpiewał piosenkę zespołu Akcent. Wtedy zakochałam się w nim bezpowrotnie.
Jego uczucia były odwzajemnione i zaczęliśmy się spotykać. Kiedy Grzesiek skończył studia, oświadczył mi się. Postanowiliśmy wziąć ślub zaraz po moich studiach. Tak też się stało. Rok później urodziłam mężowi syna, małego Tadka. Trzy lata później urodziłam córkę - Jagodę.
Rzadko się kłóciliśmy i staraliśmy się rozwiązywać wszystkie konflikty pokojowo. Grzesiek zawsze mnie wspierał i uwielbiał nasze dzieci. Ale w pewnym momencie wszystko się zmieniło. Pewnego wieczoru zaczął mówić o tym, że ma dość takiego życia. Powiedział, że jest mną znudzony. Wkrótce spakował walizki i wyjechał za granicę by zarobić pieniądze. Uświadomiłam sobie, że to koniec.
Grzesiek nadal utrzymywał kontakt z dziećmi i wysyłał dla nich pieniądze. Ale nie chciał się już ze mną kontaktować. Kiedy minął rok od jego odejścia, zdałam sobie sprawę, że nie zdarzy się cud i muszę dalej żyć. Próbowałam spotykać się z innymi mężczyznami i zarejestrowałam się nawet na portalu randkowym! Jednak wszystko się kończyło na pierwszej randce. Szczerze mówiąc, nawet się z tego cieszę, gdyż naprawdę nie chciałam tracić czasu na kogoś, komu po prostu nie zależało na mnie.
Dzieci wspierały mnie, ale nie były złe na ojca. Nie chciałam, by nienawidziły go za to, że mnie zostawił. W życiu zdarzają się różne rzeczy i chyba nikt nie jest na nie odporny. W końcu zaakceptowałam to, że zostanę do końca życia sama. Nie jest łatwo znaleźć dobrego partnera mając 40 lat. Szczerze mówiąc, nie jestem gotowa tracić czasu na szukanie go. Byłam przekonana, że moje serce należy tylko do Grzegorza.
Powrót marnotrawnego męża
Spotkałam go niedawno na imprezie u naszych wspólnych znajomych. Właśnie dopiero co wrócił z zagranicy. Kiedy go zobaczyłam, trudno było uwierzyć, że to mój były mąż. Wyglądał imponująco, ale jego spojrzenie było pełne tęsknoty. Rozmawialiśmy o tym i owym, Grzesiek pytał, jak się mają dzieci.
Po tym spotkaniu zaczął do nas częściej dzwonić, a potem zaczął nas odwiedzać. Czułam, że coś tu jest nie tak, ponieważ Grzesiek wykazywał szczególne zainteresowanie moją osobą. Podczas jednego z naszych wspólnych wieczorów w domu zaprosił mnie na randkę, tak jak w czasach młodości. Byłam podniecona: oczywiście, że się zgodziłam.
Brzmi to dziwnie, ale zaczęliśmy się spotykać. Zakochiwałam się w Grześku od nowa, a on zakochiwał się we mnie. Nie miałam do niego pretensji, ale najwyraźniej potrzebował wyrzucić z siebie to, co leżało mu na sercu.
Kiedyś powiedział do mnie: „Martuś, wybacz mi. Wiem, jak to tak naprawdę wygląda. Mąż zostawił rodzinę, wyjechał za granicę, dobrze się bawił i w końcu wrócił do domu. Tak, myślę, że to po części prawda. Ale potrzebowałem tego czasu, aby zdać sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest mi potrzebny nikt poza Tobą”.
Wzruszyły mnie słowa Grześka i rozpłakałam się. Uwierzyłam mu i poczułam, że teraz nasza rodzina stanie się jeszcze silniejsza. Kiedy dzieci dowiedziały się o wszystkim, były bardzo szczęśliwe i nie miały nic przeciwko temu, by ojciec wrócił. Myślę, że ta przerwa będzie początkiem naszej nowej szczęśliwej podróży.