Był to ciepły letni dzień. Andrzej miał kilka dni wolnego i postanowił spędzić je na świeżym powietrzu, wędkując i pływając. Wziął namiot, jedzenie i ruszył w drogę samochodem. Las i rzeka były oddalone o jakieś dwieście kilometrów - był tam już kilka razy. To było piękne miejsce, nie przepełnione i mógł zaznać trochę prywatności.

Po dotarciu na miejsce Andrzej rozłożył swój namiot i postanowił zjeść śniadanie. Nagle z krzaków wyszedł piękny, duży kot. Długa sierść i małe uszy wskazywały, że jest to kot rasy Maine Coon.

Andrzej zastanawiał się, skąd taki rasowy kot mógł znaleźć się tutaj, tak daleko od miasta. Było oczywiste, iż kot jest domowy. Na obroży zobaczył karteczkę z imieniem kota, ale nie było tam adresu ani numeru telefonu jego właściciela.

Tymczasem kot chętnie jadł jego śniadanie. Po zapoznaniu się z Hermanem i nakarmieniu go, otworzył drzwi samochodu, a kot wskoczył na siedzenie i położył się, by odpocząć. Andrzej skontaktował się przez Internet z wolontariuszami, którzy zajmowali się zwierzętami i wysłał im zdjęcie kota. Teraz przyszedł czas na wędkowanie, zwłaszcza z takim pomocnikiem jak Herman.

Minęły trzy dni. Nie było odpowiedzi od wolontariuszy, nikt nie dzwonił. Mężczyzna postanowił zabrać zwierzaka ze sobą do domu, ponieważ przyzwyczaił się do niego i dobrze się dogadywali. Poza tym nie nudził się z Hermanem. W drodze do miasta zadzwonił telefon.

foto: foxsi

Kobiecy głos powiedział mu, że znaleziony kot należy do kobiety o imieniu Natalia, która mieszka bardzo blisko niego, niemalże na tej samej ulicy. To było przeznaczenie. Dzięki kotu poznali się i od kilku lat są razem. Kochają i dbają o swojego kota Hermana i nigdy się z nim nie rozstają.

Główne zdjęcie: foxsi