- W jakiej sprawie dzisiaj się widzimy?
- Żeby napisać testament.
- W porządku.
- Proszę zapisywać - rozsiadła się wygodnie w fotelu i zaczęła dyktować.
- Po śmierci proszę, aby mój mózg został przekazany Instytutowi Badawczemu do badań. Jeśli instytut badawczy nie będzie chciał go przyjąć, to niech powiedzą, że od Basi. Wszystkie moje koty, które będę miała w chwili śmierci, powinny zostać przekazane moim przyjaciołom. Jeśli nie będzie (przyjaciół, nie kotów) to koty staną się własnością mojego syna. Wszystkie książki, jeśli nikt ich nie będzie chciał, należy oddać do biblioteki. Ale gorąco polecam przynajmniej ich przekartkować. Trzy lata temu zapomniałam w którą z książek włożyłam pieniądze. Chcę, aby mój syn rozproszył moje popioły na wzgórzu w Nowej Zelandii...
- Przepraszam, gdzie?
- W Nowej Zelandii, w Nowej Zelandii...
- Ale to tak daleko! Po co tak komplikować?
- Komplikacja to pięć dni pracy i 2 dnia wolnego, a do tego godzina na obiad. Z tego powodu nigdzie nie jeździ. Jest tak zajęty. Byłam taka sama. Teraz żałuję. Przed nim jeszcze długa droga. Z kolei podróże sprawiają, że życie staje się lepsze. Zmieniają człowieka. Nie wróci już taki, jaki był. Niech podróżuje przez pół świata. Zobaczę, jak wraca do swojego biura! Nie ma możliwości, by wrócił tam z własnej woli. Muszę mu tylko pomóc, pokazać, że jest inne życie. To właśnie zrobię, gdy umrę...
Nie chcę gnić w ziemi. Wolałabym wybrać się do Zelandii...
- Hm... - powiedział notariusz.
- Dalej - kontynuowała staruszka - chcę, żeby moja ukochana kotka Pusia została pochowana razem ze mną, jak to było w dawnych czasach... Żartuję! Żartuję! Wygląda pan po prostu dziwnie, więc postanowiłam...
- Przestraszyć?
- Nie do końca - uśmiechnęła się staruszka.
- Udało się. Dobrze, a co z majątkiem? Mienie ruchome? Nieruchomość?
- Mieszkanie i motocykl dla mojego syna. Nie mam jednak jeszcze motocykla. Ale już się zapisałam na kurs i niedługo go kupię, więc proszę też to zapisać... Ale hulajnogę zostawię Pawłowi, jeśli będzie jeszcze żył. Od dawna na niego patrzy. Złamał swój, gdy jeździliśmy z nim razem - wjechał prosto w drzewo...
Po wyjściu staruszki notariusz zrobił przerwę. Ciągle myślał o staruszce o niebieskich włosach. Jeszcze raz przeczytał testament, przetarł oczy, żeby upewnić się, że jest prawdziwy, spojrzał na wielki stos papierów, a potem wybrał numer.
- Anka, hej, chciałem zapytać, czy chcesz się gdzieś wybrać? Wiesz, zawsze chciałem pojechać do Afryki...
Główne zdjęcie: leafclover.land