Po opuszczeniu domu dziecka dziewczyna udała się pod adres, gdzie wcześniej mieszkała z matką. Czuła, że coś się stało i miała rację.

Matka Marysi zawsze była dobra, dopóki nie została wdową. Zaczęła pić, zaniedbała dom i córkę. Następnie przyprowadziła do mieszkania mężczyznę, który również był pijakiem.

Marysia miała wtedy dwanaście lat. Dziewczynka wszystko rozumiała, beształa matkę za to, wstydziła się, że wszyscy teraz uważają ich rodzinę za dysfunkcyjną. Dziewczyna nie miała komu się poskarżyć, nie mieli krewnych w mieście, a ci, którzy byli gdzieś daleko, na drugim końcu świata, byli jej nieznani.

Kiedy Marysia wróciła po szkole do domu, zobaczyła w przedpokoju torbę ze spakowanymi rzeczami. Pijana matka powiedziała, że dziewczyna jedzie na obóz. Jaki obóz w środku roku szkolnego? Matka nawet zamówiła taksówkę.

Miejsce, do którego przyjechały Marysia i jej matka, nie było obozem, lecz domem dziecka. Dziewczynka wszystko zrozumiała, a jej matka powiedziała:

- Będę w szpitalu przez jakiś czas, musisz zostać tutaj. Później przyjadę po ciebie.

Córka myślała, że matka chce się wyleczyć z alkoholizmu i bardzo się z tego ucieszyła, więc została w domu dziecka i czekała. Ale minęło pół roku, a matka po nią nie wróciła. Marysia wciąż miała nadzieję, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Dziewczynka spędziła w domu dziecka prawie sześć długich lat.

Po opuszczeniu domu dziecka dziewczyna udała się pod adres, pod którym wcześniej mieszkała z matką. Czuła, że coś się stało i miała rację. Gdy zapukała do drzwi, nikt nie otworzył, ale wyjrzała sąsiadka.

- Marysia, czy to ty?

- Tak, pani Beatko. To ja. Gdzie jest moja matka? Czy może Pani wie?

- Wejdź do mnie, kochanie, to ci wszystko opowiem.

Starsza sąsiadka opowiedziała jej, że po tym jak matka zostawiła ją w domu dziecka, w mieszkaniu zawsze coś się działo. Ciągle przychodziła policja by zainterweniować i przerwać zabawę, ale to nie powstrzymało matki Marysi i jej partnera. Rok temu z powodu takiego trybu życia kobieta przestała chodzić. Jej partner zniknął w mgnieniu oka, a opieka społeczna zabrała matkę Marysi do ośrodka dla niepełnosprawnych.

Pani Beatka dała Marysi klucze do mieszkania, a ta poszła zobaczyć jak wygląda jej dom. Do niegdyś przytulnego mieszkania aż strach było wejść. Marysia spędziła nawet kilka nocy w domu sąsiadki, podczas gdy wyrzucała śmieci i połamane meble.

Następnie pani Beatka ze swojej emerytury kupiła niedrogie tapety, aby odświeżyć mieszkanie, i dała w prezencie jej nową pościel. Marysia teraz mogła przynajmniej zamieszkać w swoim domu. Dziewczyna podjęła pracę, żeby zarobić na życie. Musiała również studiować zaocznie.

Gdy się urządzała, ciągle myślała o swojej matce. Nie mogła spać spokojnie, wiedząc, że gdzieś cierpi jej matka. Z drugiej strony żywiła urazę.

Po otrzymaniu pierwszej wypłaty Marysia spłaciła dług sąsiadce i pojechała do ośrodka dla niepełnosprawnych, by odwiedzić matkę. Na początku Marysia nawet nie rozpoznała kobietę, na którą wskazała pielęgniarka. Szczupła i postarzała, spała na łóżku. Obok niej stała szklanka z wodą.

- Mamo, to ja, Marysia...

Kobieta na łóżku otworzyła oczy. Nie wypowiedziała ani słowa, tylko się rozpłakała.

- Nie płacz, zabiorę cię stąd.

- Nie, nie jestem tego warta... zostawiłam cię... mnie też zostaw, nie obrażę się...

- Nie. Powiedziałam, że zabiorę Cię. Nie potrafię tak żyć wiedząc, że jesteś w tym ośrodku...

Tydzień później Marysia zabrała matkę do domu. Dziewczyna musiała ciężko pracować, aby kupować matce drogie leki, ale wszystko to nie poszło na marne. Po pół roku, dzięki leczeniu, opiece i miłości córki, stan kobiety zaczął się poprawiać, zaczęła wstawać i chodzić o kulach.

Matka nie przestawała dziękować córce i prosić o wybaczenie za to, co zrobiła...

Główne zdjęcie: kakao.im