Ten moment, w którym połączysz siły z kimś innym przeciwko swojemu dziecku, nawet jeśli to tylko na chwilę, nawet jeśli to mały drobiazg, nawet jeśli to sprawiedliwie. W tym momencie „tracisz” swoje dziecko.

W ten sposób tracimy nasze dzieci...

Odbierałam dziś Olka ze szkoły. Czekając, niechcący podsłuchałam rozmowę - mama jakiejś dziewczynki rozmawiała z nauczycielką. Dziewczynka powoli ubierała się w pobliżu. Nauczycielka nie była zadowolona z dziewczynki.

Jest ciągle rozkojarzona, nie lubi matematyki, gubi długopisy, cały czas skacze. Przecież to jest szkoła, a nie przedszkole. Mama słuchała nauczycielki i patrzyła na córkę.

- Słyszysz? Ania, słyszysz? Chodź tu!

Ania tymczasem była smutna, zakładała na siebie liliowy kombinezon. Potem długo męczyła się z czapką, plecakiem, aż wreszcie niechętnie podeszła bliżej.

- Czy rozumiesz, o czym mówiłyśmy? Źle się zachowujesz. Będę musiała wszystko opowiedzieć tacie.

Dziewczyna w milczeniu patrzyła na swoje buty. Też były liliowe, tak jak kombinezon.

- Tata może przyjść do szkoły i sama mu o tym powiem - zauważyła nauczycielka.

- Cudownie! Aniu, słyszysz? Jutro tata przyjdzie do szkoły! - powiedziała z zadowoleniem mama.

Ania ciągle patrzyła na buty. Stała naprzeciwko matki i nauczycielki - sama.

Mama z nauczycielką stały po drugiej stronie. Naprzeciwko.

W tej konkretnej sytuacji jestem nikim. Nie znam matki, dziewczynki ani nauczycielki. Nie znam taty, który jutro przyjdzie do szkoły.

Ale wiem jedną rzecz! Ten moment, w którym połączysz siły z kimś innym przeciwko swojemu dziecku, nawet jeśli to tylko na chwilę, nawet jeśli to mały drobiazg, nawet jeśli to sprawiedliwie. W tym momencie „tracisz” swoje dziecko.

Nie można grać po drugiej stronie.

Nigdy. Nawet jeśli dziecko nie ma racji. Jeśli jesteś po tej samej stronie, to jest to wspólny problem, który będziecie razem rozwiązywać. W przeciwnym razie dziecko jest zdane na siebie.

Jedyne co trzeba zrobić w tym momencie to stanąć obok dziecka. Zrobić krok i przenieść swoje oburzone ciało na drugą stronę. Być obok niego. Nie naprzeciwko - ale obok dziecka. To wszystko!

Jesteśmy w tym razem.

Tak, Houston, mamy kłopoty. Gubimy długopisy i nie lubimy matematyki. I skaczemy. Houston, jesteś Houstonem czy koniem wyścigowym, ile można skakać?

Ale jesteśmy razem. Jesteśmy w liliowym kolorze.

Główne zdjęcie: tayni-mirozdaniya