Niesamowicie wzruszająca historia...

- Dzień dobry, czy to jest biuro rzeczy znalezionych? - zapytał dziecięcy głos.

- Tak, skarbie. Czy coś zgubiłeś?

- Zgubiłem mamę. Może Pani widziała?

- Czy możesz mi opowiedzieć o swojej mamie?

- Jest bardzo ładna i miła! Bardzo lubi koty.

- Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość! Właśnie wczoraj znaleźliśmy mamę, to pewnie twoja. Skąd dzwonisz?

- Z Domu Dziecka Nr 3.

- Dobrze, niedługo przyjedzie twoja mama. Zaczekaj jeszcze trochę.

Weszła do pokoju, najładniejsza i najmilsza, z prawdziwym mruczącym kotem.

- Mamusiu! - dziecko krzyknęło radośnie i popędziło w jej stronę. Przytuliło ją z taką siłą, że aż zaparło jej dech w piersiach.

- Moja mamusia!!!

...Mikołaj obudził się od własnego krzyku.

Takie sny miał prawie każdej nocy. Wyciągnął spod poduszki zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu podczas spaceru. Teraz starannie przechowywał zdjęcie pod poduszką. Był pewien, że to jego matka. W ciemności Mikołaj długo wpatrywał się w jej łagodną twarz i zasypiał.

Rano dyrektorka domu dziecka, Pani Danuta, wchodziła do każdego pokoju, aby życzyć każdemu dziecku dobrego dnia i na chwilę przytulić. Na podłodze przy łóżku Mikołaja zauważyła zdjęcie, które w nocy wypadło mu z rąk. Pani Danuta podniosła zdjęcie i zapytała chłopca:

- Mikołaju, skarbie, skąd masz to zdjęcie?

- Znalazłem go na ulicy.

- Kto to jest?

- To moja mama - uśmiechnął się i dodał - Jest najładniejszą i najmilszą, a do tego uwielbia koty.

Dyrektorka zaczęła się zastanawiać. Rzecz w tym, że od razu rozpoznała dziewczynę na tym zdjęciu. Pierwszy raz przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z przyjaciółmi - byli wolontariuszami. Pewnie zgubiła wtedy swoje zdjęcie. Od tego czasu ta dziewczyna zadała sobie wiele trudu, aby uzyskać zgodę na adopcję dziecka. Ale według urzędników był pewien problem: była niezamężna.

- No cóż - powiedziała Pani Danuta - dobrze, jeżeli jest twoją matką...

Po wejściu do swojego gabinetu usiadła przy biurku i czekała. Po około pół godzinie rozległo się pukanie do drzwi:

- Pani Danuta, ma Pani chwilkę? - Dziewczyna ze zdjęcia zajrzała do środka.

- Tak, oczywiście, proszę wejść Aniu.

Dziewczyna weszła do gabinetu i położyła przed dyrektorką teczkę z dokumentami.

- Proszę - powiedziała - nareszcie zebrałam wszystkie potrzebne dokumenty.

- W porządku, Aniu. Muszę zadać ci jeszcze kilka pytań. Nie mogę tego nie zrobić, proszę mnie zrozumieć... Czy zdajesz sobie sprawę, jaka odpowiedzialność na tobie spoczywa teraz? W końcu dziecko jest na całe życie.

- Jestem tego świadoma - Ania natychmiast powiedziała. - Chodzi o to, że ja po prostu nie mogę żyć ze świadomością, że ktoś mnie naprawdę potrzebuje i nie jesteśmy razem.

- W porządku - zgodziła się dyrektorka. - Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?

- Nie będę, Pani Danuta. Zabiorę pierwsze dziecko, które Pani przyprowadzi - powiedziała Ania, patrząc w oczy dyrektorki.

Pani Danuta była bardzo zaskoczona.

- Chcę, żeby było tak, jak u prawdziwych rodziców - zaczęła podekscytowana Ania - przecież matki nie wybierają sobie dziecka... Nie wiedzą, jakie będą miały dziecko... piękne czy brzydkie, zdrowe czy chore... I ja też chcę być prawdziwą matką.

- Wiesz, Aniu, pierwszy raz widzę taką osobę - uśmiechnęła się Pani Danuta. Ale ja już wiem, czyją mamą zostaniesz. Ma na imię Mikołaj, ma 5 lat. Matka zostawiła go w szpitalu. Mogę go przyprowadzić teraz, jeśli jesteś gotowa.

- Tak, jestem gotowa, chcę zobaczyć swojego syna.

Pani Danuta wyszła i wkrótce wróciła, prowadząc za rękę małego chłopca.

- Mikołaju - zaczęła Pani Danuta - poznaj swoją...

- Mamusiu! - dziecko krzyknęło radośnie i popędziło w jej stronę. Przytuliło ją z taką siłą, że aż zaparło jej dech w piersiach. - Moja mamusia!!!

Ania przytulała dziecko i mówiła:

- Mój synu, mój synu... Jestem teraz z tobą...

Podniosła oczy na dyrektorkę i zapytała:

- Kiedy mogę zabrać syna?

- Zazwyczaj rodzice i dzieci muszą najpierw przyzwyczaić się do siebie. Najpierw tu rozmawiają i się bawią, a potem rodzice zabierają je na weekend i jeśli wszystko jest w porządku, to zabierają na stałe.

- Zabiorę Mikołaja od razu - powiedziała stanowczo Ania.

- W porządku - powiedziała - jutro i tak jest weekend. W poniedziałek musicie przyjść i załatwimy wszystkie formalności.

Mikołaj promieniał ze szczęścia. Trzymał mamę za rękę i bał się ją puścić choćby na chwilę. Nianie krzątały się, zbierały rzeczy, opiekunki podeszły się pożegnać, w ich oczach pojawiły się łzy.

- Powodzenie, Mikołaju! Odwiedzaj nas - powiedziała Pani Danuta.

- Będę! - powiedział Mikołaj. Za chwilę znalazł się z matką na ulicy.

Kiedy odchodzili od domu dziecka, mały chłopiec postanowił w końcu zadać matce ważne pytanie:

- Mamo... lubisz koty?

- Uwielbiam koty! Mamy ich w domu aż dwa - uśmiechnęła się Ania, ściskając w dłoni maleńką rączkę.

Mikołaj uśmiechnął się radośnie i, podskakując, pospieszył za matką.

Pani Danuta patrzyła przez okno na Anię z Mikołajem. Kiedy zniknęli za najbliższym rogiem, usiadła przy biurku, podniosła słuchawkę i wybrała numer:

- Witam, czy to Niebiańska Kancelaria? Proszę o przyjęcie prośby. Klientka: Anna Jakubiak. Kategoria zasług: najwyższa - obdarzyła swoje dziecko szczęściem... Proszę jej przesłać wszystko, co w takich przypadkach się należy: wielkie szczęście, wzajemną miłość, powodzenie we wszystkim... I oczywiście idealnego mężczyznę, przecież ona jeszcze nie jest mężatką... Tak, rozumiem, że z tym może być problem, ale proszę zrozumieć, że mówimy o wyjątkowym przypadku. I nie należy zapominać o niekończącym się przypływie środków pieniężnych, ponieważ dziecko musi być dobrze odżywione... Wszystko już wysłane? Dziękuję!

Słońce prześwitywało przez zielone liście na podwórku domu dziecka, a na placu zabaw słychać było głosy dzieci. Odłożyła słuchawkę i podeszła do otwartego okna. Lubiła stać i patrzeć na swoje maluchy, rozpościerając za plecami swoje ogromne, śnieżnobiałe skrzydła...

P.S. Możesz nie wierzyć w anioły, ale anioły wierzą w Ciebie!

Główne zdjęcie: kakao.im