Nierzadko zdarza się, że nasi pupile są niegrzeczni. Zwłaszcza koty. Podrapana kanapa i ściany, skradzione jedzenie ze stołu, niespodziewana kałuża na podłodze... Natomiast koty są jak dzieci - jak się je zbeszta, to od razu ma się poczucie winy. Właśnie o tym jest ta historia. Ach, te niegrzeczne koty!

Pewnego razu spodziewaliśmy się gości. Miał do nas przyjść mój szef wraz ze swoją żoną. Oczywiście starannie i odpowiedzialnie się przygotowaliśmy do tej wizyty. Moja żona, oprócz innych delikatesów, nie pożałowała pieniędzy i kupiła bardzo drogą wędzoną kiełbasę, o trójkątnym kształcie - chciała pięknie pokroić i podać na talerzu. Sami nigdy takiej kiełbasy nie próbowaliśmy!

Kiełbasy nie włożyliśmy do lodówki, lecz zostawiliśmy na stole, gdyż niedługo trzeba było ją pokroić. Następnie włożyliśmy kaczkę do piekarnika i przeszliśmy od gotowania do sprzątania: czyściłem toaletę i umywalkę, a żona sprzątała w salonie. Bardzo się denerwowaliśmy, żeby zdążyć ze wszystkim przed przybyciem gości!

Jakie było nasze zdziwienie, a nawet szok, gdy po skończeniu sprzątania wróciliśmy do kuchni i... na stole nie było kiełbasy! Natomiast obok siedział kot, patrzył na nas zadowolony i się oblizywał. Cóż, nie trzeba być detektywem, złodziej został przyłapany na gorącym uczynku! Popatrzyliśmy z żoną na siebie i krzyknęliśmy na kota: „Osz ty łobuzie!”. Następnie powiedzieliśmy wszystko co myślimy o jego zachowaniu... Kot siedział i patrzył na nas! Wziąłem wąsatego łobuza i poszedłem w stronę balkonu. Wtedy kot był przerażony, głośno miauczał i rozpaczliwie próbował uciec. Byłem jednak nieugięty: trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje czyny: „Zostaniesz tu, nie jesteś głodny!”, zostawiłem go na balkonie i zamknąłem drzwi. Nie mieliśmy humoru. Ale cóż zrobić - wyciągnęliśmy gotową kaczkę z piekarnika i zaczęliśmy robić sałatki, myśląc o tej kiełbasie. Co najważniejsze - szkoda było wydanych na to pieniędzy.

Z balkonu słychać było miauczenie kota... Gdy kolacja była już prawie gotowa, przyszedł syn, który grał z dziećmi w piłkę. Na widok jedzenia na stole oczy mu się szeroko otworzyły: „Wow! Przecież tak można było od razu! Nie mogliśmy nawet przeżuć tej kiełbasy!”. Wszyscy zamilkli. Spojrzałem na żonę. Stała przez kilka sekund, rozmyślając o tym, po czym usiadła na krześle i roześmiała się.

Okazało się, że żona, będąc całkowicie pochłonięta sprzątaniem, pozwoliła synowi wziąć kiełbasę - tłumacząc, że wraz z kolegami są głodni z powodu gry w piłkę i chcą coś zjeść. Żona o tym zapomniała! Miała tyle na głowie! Przecież nie będziemy besztać dziecka, to jest nasza wina. Syn opowiadał, że kiełbasa była tak twarda, że chłopaki, po nieudanych próbach zjedzenia kiełbasy, postanowili oddać ją psiaku o imieniu Lolek.

Teraz to właśnie pies jadł ten „drogi przysmak”. Po pewnym czasie przypomnieliśmy sobie o kocie. Natychmiast popędziłem na balkon, by uwolnić niewinnie stworzenie. Kot już nie miauczał... Był bardzo obrażony. „Chodź tu, moje kochanie” - zawołałem zwierzaka. Kot jednak nie chciał wychodzić - był zbyt obrażony. Jednak udało mi się wyciągnąć kota (nawet nic nie powiedziałem z powodu tego, że mnie podrapał), zacząłem głaskać biedne zwierzę i błagać o wybaczenie. Żona nasypała do miski jego ulubioną karmę, ale to również nie pomogło: obrażony kociak zdecydował się na strajk głodowy. Kolacja, mimo wszystko, przebiegła znakomicie: szef był zadowolony z naszej gościnności. Jednak zamiast radości, czułem się niezbyt dobrze.

Zwierzak nadal się obraża, chodzi po mieszkaniu smutny i mało je. Na szczęście jednak już jest trochę lepiej i pozwolił nam na podrapanie go za uchem. Mamy nadzieję, że wkrótce w końcu nam wybaczy! Wniosek z tej zabawnej, na pierwszy rzut oka, sytuacji mogę wyciągnąć tylko jeden: nie można nikogo karcić nie wiedząc całej sytuacji.

Główne zdjęcie: leafclover.land