Mężczyzna obserwował ją i uśmiechał się. Jadł i wspominał swoją kotkę. Zabrał ją, gdy była małą i bezbronną. Teraz była to prawdziwa księżniczka. Kapryśna, uparta i kochana...

Siedzieli przy stole. Trzech mężczyzn, trzech zmęczonych po pracy. Wszyscy siedzieli przy jednym stole, pod którym znajdowała się mała kałuża, która pojawiła się po podlewaniu i już prawie wyschła. Zostało tylko odrobiny wody, ale...

Dla latającej pszczoły to było dużo. Bardzo dużo. Gdy przelatywała blisko wody, powiał wiatr i pszczoła znalazła się w wodzie.

Trafiła prosto do kałuży. Była „uwięziona”. Pomimo tego, że wody nie było zbyt dużo, to dla niej wystarczyło, by miała problem z tym, by się wydostać.

Siedzący przy stole mężczyzna, który to zauważył, spojrzał na innych mężczyzn i upewniając się, że nie patrzą, ze złością nadepnął na pszczołę. Następnie podniósł się i poszedł w stronę wyjścia z fabryki...

Przy bramie siedział żebrak w brudnej kurtce i takich samych spodniach. Wyciągnął rękę w kierunku wychodzącego mężczyzny i powiedział:

- Jestem bardzo głodny. Bądź taki hojny, pomóż mi...

Mężczyzna rozejrzał się i upewniając się, że nikt tego nie widzi, kopnął żebraka nogą.

- Odejdź, śmierdzący pijaku i żebraku! Bóg pomoże! - krzyknął i uśmiechnął się, gdy żebrak wpadł do niewielkiej kałuży pozostałej po polewaniu wodą.

Mężczyzna szedł dalej. Jego nastrój wyraźnie się poprawił. Sprawiało mu przyjemność upokarzanie innych.

Gdy dotarł do domu, zaparkował samochód i ruszył w stronę wejścia. Był wieczór, a latarnie uliczne nie oświetlały całej okolicy, która była pełna samochodów. Może dlatego nie zauważył, że nad studzienką kanalizacyjną nie było włazu...

Mężczyzna spadł, nie wydając żadnego dźwięku. Stał tam do rana, zachrypnięty przez to, że ciągle prosił o pomoc, aż straż pożarna pomogła mu.

Odwrócili się od niego, próbując nie oddychać. Mężczyzna wyglądał okropnie i bardzo śmierdział.

Druga pszczoła podleciała do drugiego mężczyzny przy stole i próbowała usiąść na jego rozpakowanym cukierku, ale ten ją odgonił, przez co wpadła do małej kałuży pod stołem. Próbowała na wszystkie sposoby się wydostać.

Mężczyzna spojrzał na pszczołę. Wstał i poszedł w stronę wyjścia. Żebrak wciąż tam siedział.

- Jestem bardzo głodny - powiedział do wychodzącego z bramy mężczyzny. - Pomóż mi...

Ale mężczyzna nawet na niego nie spojrzał. Przeszedł obok żebraka, kierując się w stronę domu. Mieszkał daleko. Szedł przez miasto, mijając liczne kawiarnie...

W jednej z kawiarenek siedziała zaś samotna kobieta, która spędzała tu swoje wieczory, ponieważ nie chciała wracać do pustego mieszkania. Mężczyzna przeszedł obok kawiarni nie zatrzymując się, zerkając tylko na siedzących tam ludzi.

Ich oczy spotkały się, ale mężczyzna odwrócił wzrok i poszedł dalej, do swojego pustego mieszkania. Zaczynało padać. Wiatr wiał, na chodniku leżały żółte i czerwone liści.

Przeszedł obok kiosku z lotto i nawet nie popatrzył w tamtą stronę. Wiedział, że nigdy nie ma szczęścia. Nie chciał nawet próbować. Co oznaczało, że musiał minąć to miejsce. Zawsze to robi.

Minął kobietę za szybą w kawiarni. Kiosk z lotto i wieczorne miasto...

Trzecia pszczoła podleciała do ostatniego mężczyzny przy stole. Usiadła na jego cukierku, po czym jakimś cudem znalazła się na jasnozielonym ogórku.

Mężczyzna obserwował ją i uśmiechał się. Jadł i wspominał swoją kotkę. Zabrał ją, gdy była małą i bezbronną. Teraz była to prawdziwa księżniczka. Kapryśna, uparta i kochana...

Zawiał wiatr i pszczoła wpadła do kałuży pod stołem, przez co nie mogła się wydostać.

Mężczyzna schylił się i rozejrzał się za patykiem by pomóc, ale nie mógł go znaleźć. Westchnąwszy, wyjął ostatniego papierosa, którego chciał zapalić po posiłku i pomógł pszczole wydostać się z kałuży. Pszczoła przez chwile posiedziała i odleciała, podczas gdy mężczyzna ruszył w stronę wyjścia z fabryki.

- Dobry człowiek! - powiedział żebrak - Dobry człowiek... Jestem bardzo głodny. Czy byłbyś taki hojny by pomóc mi kilkoma złotówkami?

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni wszystkie drobne i wysypał je na wyciągniętą dłoń.

- A co z tobą? - zastanawiał się żebrak - Nie zostawisz nic dla siebie?

- Ty bardziej tego potrzebujesz - odpowiedział mężczyzna. - Już zjadłem, a w domu czeka na mnie lodówka pełna jedzenia... Chcesz pójść do mnie, a ja cię nakarmię? - mężczyzna zapytał żebraka, ale nagle...

Nagle podniósł się. Mężczyzna zdziwił się, widząc stojącego przed nim zupełnie innego człowieka. Wysoki, z piękną brodą i długimi włosami. To było tak, jakby zmienił się w ciągu zaledwie sekundy!

Mężczyzna pokręcił głową. To nie możliwe, pomyślał, wyobraziłem to sobie...

- Dobry człowiek - powiedział żebrak. - Chcę ci podziękować. Nie wahaj się, podaj mi rękę.

Mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Żebrak podał mu pognieciony papierek i szybko się oddalił.

Mężczyzna ze zdziwieniem zobaczył wypełniony blankiet. Rozejrzał się dookoła. Wypatrywał żebraka, ale nie było go widać, po prostu zniknął.

Wzruszając ramionami, mężczyzna poszedł do domu. Jego mieszkanie znajdowało się w tym samym budynku, co drugiego pracownika. Szedł więc dokładnie taką samą drogą. Minął wiele kawiarni, w których siedzieli ludzie i ta sama kobieta...

Zatrzymał się przed wielką szybą, która oddzielała salę i stolik kobiety siedzącej dokładnie przed nim. Odwrócił się, a wtedy duży, żółty liść spadł na jego lewy policzek.

Kobieta, która do tej pory była smutna, uśmiechnęła się, a on wziął liść i przyłożył go do szyby. Ona wstała i podchodząc do szyby z drugiej strony, przyłożyła dłoń do miejsca, w którym znajdował się liść, a oni...

Uśmiechnęli się do siebie, kobieta wyszła z kawiarni i podeszła do mężczyzny. Zapytała:

- Dokąd idziesz?

- Do kiosku - odpowiedział i opowiedział jej o dziwnym żebraku, który dał mu blankiet.

- To bardzo ciekawe - powiedziała kobieta. - Czy mogę pójść z Tobą?

- Oczywiście, będzie mi miło - odpowiedział mężczyzna i ruszyli przed siebie.

Nagle... Poczuła motyli w brzuchu. Miała wrażenie, jakby to była nie jesień, lecz wiosna. I nie był to wieczór, ale dzień, a słońce zdawało się świecić...

Szli i rozmawiali wesoło. Śmiali się. I byli szczęśliwi, mimo tego że padało. Całe miasto było pomalowane na różne kolory. Szli do kiosku...

- Przez ciebie znowu się wzruszyłam - powiedziała duża wrona na ramieniu wysokiego żebraka, który stał na chodniku, patrząc na parę.

- Wiesz - powiedziała wrona - nie podoba mi się, że ciągle zmieniasz mnie w pszczołę, w kota, albo w psa. Czy nie możemy czasem obejść się bez tego?

Żebrak uśmiechnął się i pogłaskał ją.

- Nie potrafisz już inaczej - powiedział. - Chodź. Chodź... Ziemia jest duża i okrągła. Mamy jeszcze wiele do zrobienia, żeby ludzie byli lepsi.

Wrona zaśmiała się i zakaszlała.

- Lepsi? - zapytała. - Lepsi?! Czy ty żartujesz? Od wieków to robimy. Nie zawiodłeś się jeszcze na nich? Ludziach.

- Co ty mówisz? - Żebrak był zdziwiony. - Czy to możliwe? Czy można żyć bez wiary?

- Wiary w ludzi? - zapytała wrona.

- Wiary w to, co najlepsze - odpowiedział żebrak.

I zniknęli, podczas gdy ciągle padało...

Mężczyzna i kobieta stali przy kiosku i całowali się.

Pani z kiosku patrzyła na nich i z jakiegoś powodu płakała. Otarła łzy z twarzy i uśmiechnęła się. Mężczyzna trzymał blankiet w prawej ręce...

Główne zdjęcie: psikhe