Paulina sprawdziła, czy ktoś jest w kuchni. Zrobiła kilka kanapek i nalała herbaty. Wzięła tacę i zaniosła ją do pokoju.
- Śpią? - zapytał mąż.
- Tak! Bądź cicho! Jedz!
- Dzięki. Jeszcze chce trochę pograć!
Rano zaspali do pracy. Zaczęli się szykować w pośpiechu.
- Mamo, cześć. Co dziś na śniadanie? - zapytał Piotrek.
- Dzień dobry, synu. Herbata? Czy wolisz kakao? - zapytała Pani Barbara.
- Będzie coś do jedzenia?
- Kupiłam wczoraj kiełbasę i ser, ale widocznie ktoś w nocy był głodny... Jest trochę dżemu i bułka.
- W takim razie do zobaczenia wieczorem.
Piotrek zauważył, że jego żona z jakiegoś powodu nie jest zadowolona.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał.
- Nie zauważasz, jak traktuje mnie twoja matka? Oskarżyła mnie z powodu kiełbasy - powiedziała Paulina.
- Nie przejmuj się! Ona lubi marudzić!
***
Piotrek i Paulina byli małżeństwem od kilku lat. Mieszkali razem z matką mężczyzny i na razie nie planowali dzieci. Młoda rodzina miała rzekomo oszczędzać pieniądze na kredyt hipoteczny. Teściowa i jej mąż przyjęli do siebie dzieci, choć tak naprawdę nie chcieli mieszkać razem pod jednym dachem.
Pani Barbara zajmowała się wszystkimi obowiązkami domowymi. Chociaż sama nie rozumiała, dlaczego to znosi i milczy. Najwyraźniej nie chciała, by młodzi pokłócili się z powodu jej uwag. Sama gotowała, sama sprzątała, sama robiła pranie...
Piotrek w ogóle nie musiał się o nic martwić. Matka robiła dla niego wszystko. Zachowywał się jak dzieciak, który wracał ze szkoły i siadał przy komputerze, żeby pograć. Tylko obecność obrączki odróżniała go od nastolatka.
- Nie tak wyobrażałam sobie synową. Mieszka tak jakby w pięciogwiazdkowym hotelu, mając własną pokojówkę, lecz sama nic nie robi. Nie pozwalają mi wejść do swojego pokoju. Jednak kocha Piotrka, więc nie wtrącam się w ich sprawy. Mam jednak dość obsługiwania wszystkich, moja cierpliwość zaraz się skończy - skarży się teściowa.
Syn i synowa tak naprawdę przesadzają - nie zmywają nawet naczyń po sobie. Nie mogą kupić chleba do domu, jedzenie kupują rodzice. Nie ma mowy, żeby płacili za rachunki. Pani Barbara już nie może wytrzymać i uważa, że nadszedł czas, by się wyprowadzili.
- Tylko że jak mam powiedzieć o tym synowi? Czy to w porządku, żeby własna matka wyrzucała go na ulicę? Co jeśli się obrazi? Co jeśli już nigdy nie odezwie się do mnie? Nie wybaczę tego sobie - mówi emerytka.
Przyjaciółki mówią jej, że nadszedł czas, by dorósł. Jeśli matka zawsze będzie się nad nim litować, nic dobrego z tego nie wyniknie. Jednak matka nie wie jak najlepiej postąpić. Pani Barbara nie może wyrzucić swojego jedynego syna. Jednak nie ma wystarczająco dużo zdrowia, aby obsługiwać wszystkich - co ma robić?
Główne zdjęcie: youtube