Każda rozmowa z matką sprowadza się do tego, że przejmuje się z powodu mojego brata, który mając prawie pięćdziesiąt lat, nie ma ani żony, ani dzieci. Sprawia wrażenie, jakby sama nie miała z tym nic wspólnego. Ale kiedy jej o tym przypominam, od razu się rozłącza.

Mam starszego brata, Sebastiana. Jest dziesięć lat starszy ode mnie, zawsze mieliśmy dobre relacje. Każdy chciałby mieć takiego brata.

Teraz ma czterdzieści trzy lata, nigdy się nie ożenił i myślę, że to w dziewięćdziesięciu procentach wina naszej matki. To ona do tego doprowadziła.

Pamiętam ten pierwszy raz, kiedy brat przyprowadził do domu dziewczynę. Spotykali się już od około roku i chcieli się pobrać, ale mama doprowadziła do tego, że się rozstali.

Zawsze robiła to w taki sposób, że wydawało się, że nie ma z tym nic wspólnego. Byli młodzi i nikt nie chciał ustąpić.

- Czy możesz w to uwierzyć? Jest ze wsi i chce wyjść za mąż za chłopaka, który ma mieszkanie. Przecież wiadomo, czego chce od Sebastiana - wprowadzić się do mieszkania, urodzić dziecko, a potem, jak tylko znajdzie kogoś innego, zacznie zdradzać - powiedziała matka do swojej przyjaciółki przez telefon. 

Byłam za mała, żeby wszystko zrozumieć, jednak myślałam, że mama jest mądra, mama wie lepiej. Tak szybko udało jej się zobaczyć prawdziwą twarz tej dziewczyny.

Kilka lat później mój brat ponownie przyprowadził dziewczynę do domu. Wtedy brat mieszkał z tą dziewczyną w mieszkaniu, które odziedziczył po dziadku.

Moja mama zaproponowała im, żeby wprowadzili się do nas, rzekomo po to, żeby zaoszczędzić na ślub, wynajmując tamte mieszkanie.

Zgodzili się, ponieważ mama była miła i uprzejma. Kiedy przeprowadzili się, to zaczęła regularnie dokuczać jego dziewczynie. Uśmiechała się przy tym, sprawiała wrażenie osoby, która chce jak najlepiej.

Dziewczyna wytrzymała trzy miesiące, po czym wyprowadzili się, a po kilku kolejnych miesiącach rozstali. Mama świętowała kolejne zwycięstwo. 

Tego typu historii było jeszcze kilka. Skończyłam studia, wyszłam za mąż za żołnierza i wyjechałam z nim.

Do ostatniej chwili ukrywałam wszystko przed mamą, wiedząc, że może wszystko zepsuć. Jednak nie miała wystarczająco dużo czasu, aby cokolwiek zrobić.

Cały czas utrzymywałam kontakt z bratem. Często rozmawialiśmy i radziłam mu, żeby nie pozwalał, by matka wtrącała się za bardzo w jego życie, ale on śmiał się i mówił, że wszystko jest dobrze. Prędzej czy później i tak zerwałby z nimi. Nie miał pretensji do mamy.

Kiedy wyjechaliśmy z mężem, do mamy nagle dotarło, że jej dzieci już dorosły. Córka jest młodsza, ale już wyszła za mąż, a syn nadal jest kawalerem. Mama w pośpiechu zaczęła pomagać mu znaleźć dziewczynę.

Mama zapraszała na kolację niezamężne dziewczyny, ale mój brat był przyzwyczajony do samodzielnego życia, więc nie interesowały go żadne długotrwałe związki. Dlatego grzecznie odmawiał wszystkim kandydatkom.

Mama dokuczała mu przez jakiś czas, a potem podejmowała kolejną próbę. Powiedział mi przez telefon, że boi się znowu iść do matki, na wypadek, gdyby znowu czekała na niego dziewczyna, która chciała wyjść za niego za mąż i urodzić dziecko.

Teraz mój brat ma czterdzieści trzy lata, dobrze zarabia, ma ciekawe życie i dużo podróżuje.

Często też nas odwiedza. Mam dwóch synów, którzy uwielbiają wujka Sebastiana, tak samo jak on uwielbia ich.

Brat uważa się za szczęśliwego, ale to nie jest żaden argument dla matki. Jej zdaniem nie można być szczęśliwym bez żony i dziecka.

Uważa, że brat jest nieszczęśliwy i ciągle mi o tym mówi. Ale teraz za każdym razem przypominam jej, że to jej wina, że brat nie ma własnej rodziny.

Sebastian uważa, że nie udałoby mu się stworzyć rodziny, niezależnie od tego, jak mama się zachowywała, ale ja uważam, że to nieprawda. Zakochałby się z czasem, następnie mógłby się przyzwyczaić.

Ale mama nie pozwoliła na to. Teraz mój brat już tego nie potrzebuje. Spędza dużo czasu z siostrzeńcami.

Przelotne znajomości i romanse nie dają mu się nudzić. Czy jest szczęśliwy? Cóż, według niego owszem.

Główne zdjęcie: planet