Codziennie spotykałem bezdomnego szczeniaka w drodze do pracy. Wzbudzał moją litość, więc karmiłem go ile mogłem.

W mieście pojawili się hycle. Umieszczali psy rodowodowe w klatkach, usypiali stare i bezdomne zwierzęta. Pewnego ranka szedłem jak zwykle z żoną do pracy, gdy nagle zobaczyłem, że hycle zwabili psa w pułapkę i zaczęli się zastanawiać co z nim zrobić.

foto: google

Podszedłem do hycli i dość grzecznie poprosiłem, aby oddali biedne zwierzę. Zapewniłem ich o własnej odpowiedzialności i przyzwoitości, a także że potrafię zaopiekować się naszymi mniejszymi braćmi. Pracownicy byli uparci i przez długi czas nie chcieli oddać psa, a nawet patrzyli na mnie krzywo. Po jakimś czasie jeden z nich uratował sytuację proponując oddanie biednego psa.

foto: google

W ten sposób pojawił się u mnie mój pierwszy zwierzak. Natychmiast zacząłem opiekować się swoim pupilem: umyłem zwierzę psim szamponem i dokładnie go nakarmiłem. Poczęstowałem go pysznym domowym barszczem. Pies otrzymał imię Barbos, chociaż to imię raczej nie pasuje do tego uroczego stworzenia.

foto: google

Mimo to, że moja żona była uczulona na psy, pies nadal mieszkał w nami - zbudowałem wolierę dla zwierzaka w specjalnym pomieszczeniu, w którym jest sucho i ciepło. Pies spaceruje wolno po podwórku.

Główne zdjęcie: google.com