Bohaterem tej historii stał się zwykły leśniczy o imieniu Louis, w którego krwi mieszały się geny kilku narodów. Mężczyzna mieszkał w drewnianym domku w lesie pięćdziesiąt kilometrów od najbliższej wioski. Mężczyzna nie częściej niż raz w miesiącu jeździł do miasta swoim starym samochodem.

Robił to, aby kupić artykuły spożywcze i drobiazgi niezbędne do prowadzenia gospodarstwa domowego. Resztę czasu mężczyzna poświęcał na czytanie książek i ochronę lasu. Wiele osób uważało go za samotnika i ogólnie za dziwną osobę.

Louis też miał przyjaciela. A dokładniej przyjaciółkę. Była to piękna samica rysia znaleziona w lesie jako kociak, który stracił matkę. Mężczyzna wykarmił rysia mlekiem z butelki ze smoczkiem.

Kiedy zwierze urosło, Louis miał towarzysza w swoich codziennych długich spacerów. Tak naprawdę, mężczyzna i ryś ​​nie szli przez las razem. Podczas gdy mężczyzna przyglądał się drzewom, ryś krążył w pobliżu, zajmując się swoimi „rysiowymi” sprawami i tylko od czasu do czasu pojawiał się obok Louisa, wyskakując jak kot, jakby znikąd.

Jednak pewnego mroźnego zimowego dnia, Louis wpadł w kłopoty. Wspinając się na małą skałę, potknął się i spadł z niej. Kiedy spróbował wstać, zdał sobie sprawę, że uszkodził obie nogi, a jego radiotelefon zgubił się gdzieś w śniegu.

Mężczyzna znajdował się 15 kilometrów od domu. Nawet gdyby zdołał jakoś doczołgać się do niego drogą, która wiodła przez górskie grzbiety, nie byłby w stanie prowadzić samochód, aby dotrzeć do sąsiadów.

Co robić w sytuacji, gdy obie nogi są złamane, połączenie jest zerwane, a temperatura powietrza wynosi -15 stopni? Kiedy Louis gorzko rozważał sytuację, w pobliżu pojawił się jego ryś. Zwierze powąchało mężczyznę, niespokojnie przytuliło się do miejsca złamania nóg, a nawet spróbowało polizać jego nogi przez futrzane spodnie. Wtedy Louis zrozumiał, co ma robić.

Początkowo, wykonując polecenia mężczyzny, ryś zaciągnął go i jego ekwipunek zębami do najbliższego lasku. Tam Louis wyciął nożem kilka patyków, zrobił nosze, założył opatrunek na obie nogi, zawiązał uprząż z cienkiej liny i przywiązał dzikiego kota do całej konstrukcji. Następnie drapieżnik, tak szybko, jak pozwalał na to teren, rzucił się przez zaśnieżony las w kierunku miasta.

Prawie pięćdziesiąt kilometrów po nierównym terenie, z rannym mężczyzną na grzbiecie zwierze pokonało w mniej niż cztery godziny. Lokalni mieszkańcy prawie zastrzelili biegnącego rysia, który pojawił się tuż przy głównej ulicy, ale na szczęście w porę zauważyli mężczyznę leżącego na noszach.

Przez 4 godziny bez ruchu Louis był całkowicie odrętwiały, ale nie doznał poważnych odmrożeń. Przez cały czas, gdy lekarze wykonywali zabieg, ryś, czekając na swojego właściciela, siedział bez ruchu w poczekalni miejscowego szpitala i nic nie jadł, dopóki Louis, który wyjechał do niego na wózku inwalidzkim, poprosił o kupienie jedzenia dla swojego zwierzaka i nakarmił swego zbawiciela z własnych rąk.

Główne zdjęcie: binokl.cc