Udowadniać jako twierdzenie, że kiedy poślubiamy rozwiedzionego mężczyznę, bierzemy za męża całą jego rodzinę, a żyć ramię w ramię z jego przeszłością jest jak chodzenie po polu minowym. Tutaj konieczny albo manewr, albo przebiegłość, albo opanowanie zawodu sapera.
Mogę już obronić pracę doktorską na ten temat. I pewnie nie tylko jedną. Pokazywać slajdy z diagramami, sypać inteligentnymi cytatami. Udowadniać jako twierdzenie, że kiedy poślubiamy rozwiedzionego mężczyznę, bierzemy za męża całą jego rodzinę, a żyć ramię w ramię z jego przeszłością jest jak chodzenie po polu minowym. Tutaj konieczny albo manewr, albo przebiegłość, albo opanowanie zawodu sapera.
Odpowiedzialny człowiek, który raz dał słowo, nigdy go nie cofnie. Rzeczywiście, oprócz rozczarowań w tym małżeństwie było dużo szczęścia. Kochał, oświadczył się, spotykał ze szpitala, kupował perfumy i zabierał na koncerty. Dlatego nadal będzie uczestniczył w życiu dzieci i swojej byłej żony. Naprawiać okablowanie i zapadnięte drzwi na balkonie. Chodzić razem do dentysty i przynosić cutrusy i przeciwgorączkowe podczas przeziębienia. Kupować ser, a przy okazji owsiankę, kefir, łososia i suszone morele. Nowa żona może nawet nie proponować kontakty do elektryka i nie próbować tłumaczyć, że była małżonka każdą przekręconą żarówkę i naprawione gniazdko, kran postrzega jako chęć ponownego zjednoczenia.
Mąż zaraz wybuchnie, zdenerwuje się. Opowie o zaciągniętych kiedyś zobowiązaniach, zacytuje „Małego Księcia”. Ponadto nowo powstały „pan młody” nigdy nie wejdzie w drugie małżeństwo przekreślając przeszłość. Jego przeszłość zawsze będzie blisko. I to nie tylko blisko, ale razem z nami będzie jeść śniadanie i brać prysznic. Planować wakacje i rozmawiać o ciepło izolacji loggii.
Kiedyś byliśmy na wakacjach w Turcji i to mnie uderzyło. W pierwszej minucie poczułam, że był już w tym hotelu ze swoją pierwszą żoną. Że tu jedli gozleme ze szpinakiem, oglądali pełzających krabów i przytulali się przy śpiewającej fontannie. W rezultacie ledwo przeżyłam tydzień, tracąc 4 kilogramy. Mąż początkowo wszystkiemu zaprzeczał i nazywał mnie paranoikiem, a po kilku latach przyznał, że to ich ulubiony zakątek.
Kiedyś odwiedzaliśmy moją teściową. Najpierw uczta, toasty, białe wino, a potem poprosiłam o pokazanie zdjęć syna z dzieciństwa. Wyjęła kilka albumów. Mój kochany w kołysce, z szachami, w szkole sportowej. Nagle pojawiły się zdjęcia z jego poprzedniego życia rodzinnego i posypały się komentarze:
- Miesiąc miodowy. Sesja zdjęciowa w sosnowym lesie. Młodzi w Muzeum Prado.
Patrzyłam i czułam swoją duszę, jak w prasie winogronowej, ale nie miałam odwagi powiedzieć: „Dość. To nie jest przyjemne”.
Bardzo chciałabym doradzić, aby nie wchodzić w związki z facetami, którzy wiedzą z pierwszej ręki, jakie są więzi małżeńskie. A jeśli trafiłaś na takiego, żeby udało ci się zdać ten test z honorem i nauczyć się być szczęśliwą! Nawet jeśli w pobliżu pojawi się była żona...
Główne zdjęcie: misstits.co