Za oknem czekała już na niego młoda dama...

Jak bardzo się myliłam! W moich marzeniach, pragnieniach, przekonaniach. My kobiety jesteśmy od tego uzależnione. Kiedy zaszłam w ciążę, cały mój świat się rozpadł. Ale nie miałam sobie nic do zarzucenia. Każdy wybiera swoją drogę: ja urodziłam bez męża, a mój były znalazł sobie kogoś innego.

Ani on, ani jego krewni nie chcieli widzieć mojej córki.

Nie otrzymałam też żadnego wsparcia od mojej matki w tym trudnym czasie. Powiedziała, że zaakceptuje mnie tylko bez dziecka. Sama też mnie wychowywała w pojedynkę, więc wiedziała, jakie to trudne. Nie winię mojej matki, ale nigdy nie zrobię tego mojej córce. Będę przy niej i zawsze będę ją wspierać. Nigdy nie będę narzekać na brak mężczyzny w domu czy trudności finansowe.

W tym czasie skończyłam studia.

Od razu udało mi się znaleźć pracę. Zamieszkałam w akademiku w małym mieszkaniu. Moje zarobki przeznaczałam na zakup niezbędnych mebli i sprzętów. Nie było mowy o sokach czy owocach dla kobiety w ciąży. Cieszyłam się, że starcza mi na mleko i chleb. Życie nie było bajką, byłam zmęczona, niewyspana, płakałam...

Ale nie chciałam spotykać się z litościwymi spojrzeniami, więc kiedy odwiedzali mnie jego znajomi, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie usłyszeli ode mnie ani jednego złego słowa na temat mojego byłego. Mówiłam tylko dobre rzeczy i nigdy nie chowałam urazy.

Włożyłam całą swoją siłę i energię w urodzenie zdrowego dziecka. Moim życiowym motto było: "Nikt nie jest ci nic winien".

To absolutna prawda, bez względu na to, jak okrutnie to brzmi. I jest to prawda, ponieważ jestem odpowiedzialna za życie moje i mojej córki. Nikt na tym świecie nie musi mnie ratować ani w żaden sposób mi pomagać.

Tamtego grudnia zostałam matką. Nie świętowałam już Sylwestra sama.

Studenci, których poznałam, spotykali się, śpiewali piosenki i grali na gitarze. Zmieniali pieluchy dzieciom, a nawet pomagali w praniu. Znajomi mówili, że u nas w domu panuje wesoła i przyjemna atmosfera.

Nagle jeden z nich zaczął odwiedzać mnie częściej niż inni. Wracał też do domu później niż inni. Tomek był miły i słodki. Między nami były cztery lata różnicy, on był młodszy. Cieszyłam się z naszych wspólnych chwil, ale nie pozwoliłam mu zbliżyć się do mojego serca.

Nagle matka Tomka chciała mnie poznać. Natychmiast zaczęła nazywać mnie swoją córką...

Pobraliśmy się. Teraz mieszkamy razem w innym mieszkaniu. Mój mąż sam zrobił remont w pokoju. Dla niego jestem idealną żoną. W naszym życiu pojawiła się moja matka. Pogodziliśmy się i teraz ona kocha swoją wnuczkę. Weekendy spędzamy w sąsiednim mieście z rodzicami Tomka. Babcia spędza cały czas z Wojtkiem.

Rozumiem, że to szczęście mogłoby mnie nie spotkać, gdybym próbowała zatrzymać przy sobie mężczyznę, który mnie nie kocha. Miałabym tylko wściekłą teściową, obojętnego mężczyznę i ślady łez na poduszce. Dostałam od Boga o wiele więcej niż prosiłam.

Główne zdjęcie: youtube