Niedawno przeczytałam historię, w której młoda kobieta narzeka, że jej mąż często przyprowadza do ich domu swoje dziecko z pierwszego małżeństwa.

W końcu nie tego oczekiwała, wychodząc za mąż za rozwiedzionego mężczyznę.

Chociaż wiedziała o dziecku, nie dało jej to do myślenia. Kobieta niby nie ma nic przeciwko temu, że dziecko jej męża przebywa z nimi, ale zdarza się to dość często.

Mieszkają w jego jednopokojowym mieszkaniu, choć ona ma własne lokum.

Utrzymuje się sama i nie prosi męża o pieniądze. On jest z tego zadowolony.

Ona chce być sama z mężem, ale musi się nim dzielić z jego dzieckiem.

Teraz kobieta nie wie, co robić, ponieważ jej mąż coraz częściej zostawia dziecko w ich domu.

Nawet nie pyta jej, czy może przyprowadzić dziecko do domu. Przychodzi z nim, kiedy chce, a ona dowiaduje się o tym w ostatniej chwili.

Pojawiło się sporo komentarzy, z których wszystkie radziły kobiecie, by zostawiła mężczyznę.

Powinna postawić warunek: albo ona, albo dziecko.

Miejcie razem dziecko, wtedy mąż zapomni o pierwszym.... itd.

Spodobał mi się jeden komentarz (cytujący słowa jakiegoś psychologa):

"Mężczyzna kocha kobietę, w którą zainwestował, a nie kobietę, która się napatoczyła”.

Niby słowa są podobne, ale mają inne znaczenie.

Przez "inwestowanie w kobietę" rozumie się nie tylko pieniądze, ale wszystko to, co mężczyzna jest gotów dać kobiecie (czas, miłość, zrozumienie, pomoc, pieniądze, ochronę...).

A ta, która się „napatoczyła” to wiadomo co się z nią robi.

Kobieta powinna się dobrze zastanowić przed rozpoczęciem związku z rozwiedzionym mężczyzną-ojcem.

A tym bardziej wiązać się więzami małżeńskimi.

Jeśli nie jesteś gotowa zaakceptować dziecka męża z pierwszego małżeństwa, nie wychodź za mąż. Taka jest prawda.

Główne zdjęcie: youtube