Mąż usprawiedliwia swoją niechęć do robienia czegokolwiek, by zarabiać więcej, tym, że nie ma motywacji. Mówi, że gdybyśmy mieli dziecko, wówczas zacząłby coś robić. Ale nie podoba mi się takie podejście. Nie sądzę, że urodzenie dziecka przy naszych dochodach jest dobrym pomysłem.

Jesteśmy z mężem razem od dwóch lat - najpierw spotykaliśmy się przez rok, potem mi się oświadczył i od roku jesteśmy już małżeństwem. Można powiedzieć, że wszystko przed nami. Mąż ma dwadzieścia sześć lat, ja dwadzieścia cztery, oboje pracujemy, wynajmujemy mieszkanie. Oczywiście chcielibyśmy mieć własne mieszkanie, ale jeszcze nie mamy takiej możliwości.

Mamy z mężem bardzo różne podejścia do życia. Dla mnie dobrobyt jest wtedy, gdy przynajmniej nie musisz zastanawiać się nad cenami w sklepie spożywczym. Po prostu idziesz z koszykiem i bierzesz wszystko, czego potrzebujesz i na co masz ochotę. Mój mąż uważa, że jeśli nie głodujemy, to już bardzo dobrze nam się powodzi. Chociaż dorastaliśmy w podobnych rodzinach.

W związku z tym mamy też różne podejścia do pracy. Ja ciągle staram się znaleźć coś lepszego, wymyślić, jak zarobić pieniądze, a mój mąż odkąd znalazł pracę trzy lata temu, wciąż jest na tym samym stanowisku. Nie ma co liczyć na żaden awans.

Na początku nie było to żadnym problemem, gdyż starczało nam na życie. Ale po ślubie zaczęłam myśleć o urlopie macierzyńskim, dziecku i własnym mieszkaniu. Mój mąż również o tym myślał, ale podchodziliśmy do tego inaczej. Ja szukałam lepszej pracy, a on nie chciał nic robić.

- Nie przesadzaj - mówiła do mnie mama. - Niech twój mąż zrozumie, że jego życie się zmieniło, niech zda sobie sprawę z odpowiedzialności jaką ponosi za rodzinę. Mężczyznom na ogół jest ciężej dostosować się do nowych warunków.

Wydawało mi się, że nie popędzałam go aż tak bardzo. Ale minął rok i nic się nie zmieniło. Kiedy zaczynam z nim rozmawiać na poważne tematy, ciągle mówi to samo: poradzimy sobie. Czyli poradzimy sobie z mieszkaniem oraz poradzimy sobie z dzieckiem. Wszystko będzie dobrze, ale później, teraz to nie chce mu się nic robić.

Niedawno pojechaliśmy do teściowej, która zapytała, czy myślimy już o dzieciach. Odpowiedziałam szczerze, że póki co nie mamy własnego mieszkania i warunków, by myśleć o dzieciach. Mama męża zmieniła temat, mąż w ogóle nie zareagował, jednak w domu wybuchła kłótnia.

- Dlaczego ośmieszasz mnie przed matką? Gdy to mówiłaś miałem wrażenie, że jesteśmy dwójką bezdomnych ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać i nie stać ich na to, by mieć dziecko - zbeształ mnie mąż.

Po raz kolejny zaczęłam mu tłumaczyć, że to wcale nie jest dalekie od prawdy.

- Jak na razie wynajmujemy mieszkanie. Nie mamy żadnych oszczędności, ponieważ wszystko wydajemy na życie. Jeśli pójdę na urlop macierzyński, zostanie tylko twoja pensja, która nie wystarczy na czynsz i godne życie. Do tego w każdej chwili możemy zostać poproszeni o opuszczenie mieszkania. Myślisz, że to są odpowiednie warunki, abym mogła się zrelaksować i urodzić dziecko, a potem je karmić?

Mój mąż przewrócił oczami i zapytał mnie, jakie widzę wyjście z obecnej sytuacji. Wystarczy zmienić pracę na lepszą, żebyśmy nawet bez mojej pensji nie zostali bez mieszkania i jedzenia. Mąż próbował mnie przekonać, że znalezienie lepszej pracy jest teraz niemożliwe, a jego pensja, jeśli będziemy odpowiednio oszczędzać, wystarczy na życie.

- Moglibyśmy przynajmniej na jakiś czas przeprowadzić się do mojej matki - zasugerował mąż. Tak, właśnie tego mi brakowało, przeprowadzki do teściowej.

- Mógłbyś po prostu zarabiać więcej pieniędzy - odparłam.

- Nie mam motywacji, by zarabiać więcej. Gdybyśmy mieli dziecko, byłoby zupełnie inaczej - złościł się mój mąż.

Moja matka powiedziała mi później, że poniekąd mój mąż ma rację. Na razie nie ma nikogo, dla kogo miałby coś osiągnąć. Być może posiadanie dziecka zachęci go do tego.

No świetnie! Co jeśli tak się nie stanie? Urodzi nam się dziecko, a tatuś nadal będzie otrzymywał swoją małą pensję. Co wtedy zrobimy? Zostanie nam tylko przeprowadzka do teściowej i ciągłe oszczędzanie. Po co mam wtedy rodzić? Niech mój mąż najpierw udowodni, że jest w stanie utrzymać zarówno mnie, jak i dziecko, a potem zobaczymy. Muszę być pewna, skoro mowa o dziecku.

Mąż, któremu zasugerowałam, żebyśmy spróbowali żyć teraz tylko z jego pensji, powiedział, że oszalałam. Ale myślę, że właśnie zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie utrzymać rodziny ze swojej pensji, jednak jest po prostu zbyt leniwy, żeby szukać nowej pracy lub szukać coś dodatkowego.

Główne zdjęcie: youtube