Ostatnio bardzo martwi mnie to, że będę musiała zajmować się teściową zamiast tego, by dbać o własną rodzinę i wychowywać pięcioletniego syna.
Z dnia na dzień coraz bardziej się martwię. Zaczęłam nawet zauważać, że schudłam i gubię coraz więcej włosów. Chyba mój organizm właśnie tak reaguje.
Rzecz w tym, że moja mama była kiedyś opiekunką osób starszych. Ta praca sprawiła, że z wesołej, pełnej energii kobiety zmieniła się w zrzędliwą jędzę. Nie jest już piękną i pełną energii kobietą.
To nie tak, że minęło sporo czasu, aż się zestarzała. Wcale nie, jedynie rok. Tylko jeden rok. Jeden rok, który pozbawił ją energii i sensu życia.
Mam bardzo zwyczajną rodzinę: ja, mój mąż i małe dziecko. Mój mąż ciągle wyjeżdża w podróże służbowe i zarabia pieniądze. Ja zajmuję się domem i wychowuję syna. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko mi odpowiada.
Całkiem dobrze żyjemy, aczkolwiek nie ma co liczyć na gwiazdy z nieba. Oszczędzamy pieniądze na remont i wakacje. Jesteśmy zwyczajną rodziną. Ale jest pewien problem.
Moja teściowa. Nie czuje się najlepiej i jest oczywiste, że wraz z wiekiem jej stan zdrowia będzie się pogarszał. Od samego początku nie darzyła mnie sympatią.
Podejrzewam, że to dlatego, że mój mąż jest jej jedynym synem i na pewno chciałaby, by znalazł sobie inną kobietę. Kobietę, która będzie dbać o dom, a do tego będzie córką milionerów. Mniejsza o to.
Problem polega na tym, że pewnego dnia nie będzie mogła podnieść się z łóżka i ktoś będzie musiał się nią zaopiekować. Mąż, jak wspomniałam wcześniej, rzadko bywa w domu.
Nie możemy zatrudnić opiekunki, gdyż sporo to kosztuje. Nie poradzimy sobie finansowo. Czyli będę zmuszona robić teściowej zupy i zmieniać pieluchy.
Nie należę do osób, które czują obrzydzenie, prawdopodobnie każda matka wie, co mam na myśli. Ale co innego mieć dziecko, a co innego opiekować się starszą osobą, która cię nienawidzi.
Poza tym jestem realistką. Nie ma co liczyć na to, że moja teściowa się zmieni, zaakceptuje mnie i się pogodzimy. Nie, będzie mnie przeklinać, kiedy będę ją karmić łyżeczką.
Nic na to nie poradzę. Skoro na samą myśl o takim losie dopada mnie stres, wiem na pewno, że nie dam rady tego zrobić. Rozmowy z mężem okazały się bezowocne. Ciągle ma wymówki.
Z jednej strony radzi mi, żebym w ogóle o tym nie myślała, jednak kiedy po raz kolejny o tym wspominam, mówi, że będzie więcej zarabiał, żeby było nas stać na opiekunkę. Tak, jego syn będzie jadł mniej, ale jego mama będzie czuła się komfortowo.
Szkoda, że moje dziecko nie rozumie jeszcze pewnych rzeczy. Chciałabym móc porozmawiać z nim na poważne tematy. Wydaje mi się, że nie mam innego wyjścia, jak tylko zacząć coś robić. Kocham mojego męża i dobrze go traktuję, ale jeśli on mnie nie rozumie, nie chce mnie słuchać, to ja również przestanę to robić. Po prostu muszę się zdecydować na to.
Albo teraz, albo później, kiedy moja teściowa już będzie przykuta do łóżka, planuję złożyć pozew o rozwód. Zabiorę syna, przeprowadzimy się do wynajętego mieszkania.
Policzyłam już, ile pieniędzy miesięcznie potrzebujemy. Jeśli chodzi o mnie, to niczego nie potrzebuje, a na dziecko znajdę pieniądze. Alimenty powinny wystarczyć na to, żeby wynająć mieszkanie. Będzie dobrze, poradzimy sobie.
Jestem jeszcze młoda, więc mogę znaleźć pracę, być może kogoś poznam. To moje pierwsze małżeństwo, więc nie zamierzam rezygnować z siebie w wieku 36 lat. Mój mąż może robić co tylko chce. Jeśli myśli, że jego żona jest niczym służąca, którą można wykorzystywać, to się myli.
Nie mam nic przeciwko temu, by pracować i zarabiać pieniędzy. Może sama bym tego chciała, gdyż siedzenie w domu może szybko się znudzić. Ale wtedy nie miałabym nikogo, kto mógłby zaopiekować się moim synem. Pozostaje mi więc najbardziej desperackie rozwiązanie. Nie widzę innego wyjścia.
Tego typu problemy zmuszają ludzi do podejmowania trudnych decyzji. Jeśli kobieta nie widzi siebie w roli opiekunki starszej osoby, w danej sytuacji teściowej, zrobi wszystko, by tego uniknąć.
Główne zdjęcie: youtube