Wcześniej z siostrą byłyśmy nierozłączne. Mimo że jest ode mnie starsza o 6 lat, Róża nigdy się ode mnie nie odwróciła, a wręcz przeciwnie, zawsze mi pomagała i stawała w mojej obronie przed rówieśnikami. Ja z kolei starałam się w każdy możliwy sposób chronić ją przed mamą.

Kłamałam, że moja siostra wracała z imprez wcześniej niż rzeczywiście. Mówiłam jej, że nie przyjaźni się z żadnymi chłopakami w szkole. Różne takie siostrzane sprawy. Kiedy Róża wyszła za mąż, wyprowadziła się do domu rodziców męża. Oczywiście nasza relacja trochę na tym ucierpiała.

Ale pozostałyśmy w dobrych stosunkach: od czasu do czasu chodziłam do niej posiedzieć, pogadać. Nikt nie miał nic przeciwko moim wizytom. Chciałam spędzać więcej czasu z siostrą, ponieważ moje plany na przyszłość przewidywały przeprowadzkę do miasta. O małżeństwie nie myślałam za bardzo, ale bardzo chciałam wyrwać się z rodzinnej wioski.

Nie będę się rozwodzić nad moimi wszystkimi próbami dostania się na studia. Wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł wyjechania za granicę, żeby zarobić pieniądze.

Nauczyłam się stu najpotrzebniejszych słów i zwrotów, spakowałam rozmówki, zebrałam rodzinę w jednym miejscu i wspólnie „świętowaliśmy” mój wyjazd. Dla moich rodziców było to wielkie wydarzenie, a mnie było łatwiej się pożegnać z bliskimi.

No i wyjechałam. Przez pięć lat pracowałam jako opiekunka u miłej rodziny, zaoszczędziłam wystarczająco pieniędzy, żeby kupić mieszkanie w mieście obok naszej wioski. W tym czasie Róża była w ciąży z trzecim dzieckiem.

Widziałam zdjęcia wszystkich jej dzieci i utrzymywałyśmy kontakt przez internet. Ale nie miałam w planach wiecznego życia za granicą, więc nadszedł czas, żeby wrócić do Polski. Rodzina, u której pracowałam była do mnie bardzo przywiązana i starali się mnie zatrzymać.

Podnieśli mi nawet pensję, która i tak była już wyższa od średniej w mieście. Więc tak, przyznaję, że pracowałam dla nich przez kolejne sześć miesięcy z powodów czysto materialnych: zrobienie dobrego remontu w mieszkaniu kosztuje.

Poza tym obiecali, że zawsze będą na mnie czekać, jeśli zdecyduję się wrócić. Nie miałam wtedy nawet trzydziestki, więc wolałam nie zamykać tych drzwi. Zostałam bardzo ciepło przywitana w domu. Oczywiście przywiozłam prezenty i smakołyki.

Nie zapomniałam też o moich siostrzenicach i siostrzeńcach. Byłam bardzo szczęśliwa, że znów zobaczę moich krewnych. Pod koniec dnia mama powiedziała, że nasza trójka musi o czymś porozmawiać.

Róża wiedziała o co chodzi, ale ja jeszcze nie. Okazało się, że mama sprzedała nieruchomość. Stary dom z kawałkiem ziemi, który odziedziczyła po babci. Nikt tam nie mieszkał, ale ziemia była coś warta.

W każdym razie pieniądze ze sprzedaży podzieliła po równo między mnie i moją siostrę. Mniejszą część zatrzymała dla siebie, powiedziała, że to na jej starość. Pamiętam wyraz twarzy Róży w tym momencie. Patrzyła bez mrugnięcia okiem na moją matkę, a potem na mnie. Koniec końców nie powiedziała ani słowa. Ale było widać, że trzyma język za zębami.

Oczywiście spotkałam się z nią następnego dnia, by porozmawiać o tym, co było nie tak. To była trudna rozmowa. Wciąż mówiła mi, z czego składa się majątek rodziny i jak jej zdaniem powinien zostać podzielony.

Moja siostra przyszła z dzieckiem pod pachą i w bardzo złym nastroju. Przypomniała mi o wszystkich moich wadach od dzieciństwa. Oskarżyła mnie o to, że nie zdawałam sobie sprawy, jak łatwe jest moje życie jako młodszej siostry.

Ale jej największy zarzut dotyczył pieniędzy. Jak możemy dzielić pieniądze po równo, skoro ja nie mam dzieci, a ona ma trójkę? Poza tym kupiłam własne mieszkanie w mieście, a Róża mieszka z dziećmi i rodzicami męża w tym samym domu! To podobno nieuczciwe i niesprawiedliwe.

I pewnie dogadałam się z mamą za jej plecami. W końcu, żeby było sprawiedliwie, większość powinna trafić do mojej starszej siostry, która już wychowuje kolejnych spadkobierców. A ja się tylko bawię życiem. Pół roku później rzeczywiście przeprowadziłam się do miasta. Teraz już pracuję i zadomowiłam się.

Mieszkanie trafiło mi się dobre, okolica jest spokojna. Tylko okna wychodzą na południową stronę i trochę mi to przeszkadza. W mieszkaniu potrafiło się nieźle nagrzać, więc poradzono mi, żebym po prostu kupiła jakieś piękne, ciężkie zasłony i zainwestowała w klimatyzację. Akurat miałam te pieniądze od mamy, więc bez problemu starczyło mi na taki zakup

Róża i ja jakoś przestałyśmy ze sobą rozmawiać. Ona mieszka na wsi, a ja w mieście. Cóż poradzić, tak bywa, każdy ma swoje życie. Niech dalej myśli, że wszystko przyszło mi łatwo w życiu.

Główne zdjęcie: youtube