Często mówi się, że ludzie na wsi są ze sobą bardzo zżyci. Że ci, którzy dorastają w dość trudnych warunkach, po prostu muszą przez całe życie kochać i wspierać się nawzajem. Ale w rzeczywistości nie jest to takie proste. W rzeczywistości, gdy tylko wiek pozwala na samodzielne wybory, młodzież stara się jak najszybciej opuścić rodzinne strony i zamieszkać gdzieś daleko od nich.

Byłam najmłodszym dzieckiem w rodzinie, więc musiałam zostać z rodzicami. Moja starsza siostra wyszła za mąż wcześnie i przeprowadziła się do męża. Później ich rodzina wyjechała za granicę, a my przestaliśmy utrzymywać kontakt.

Już w dzieciństwie ciągle narzekała, że zawsze musiała opiekować się mną i bratem. I często mówiła, że nas nie znosi. Więc jak widać wiejska sielanka to jeden wielki mit. Później ożenił się mój brat. Z nim mieliśmy lepsze stosunki. Oczywiście nie był najmądrzejszym człowiekiem, jakiego znałam, ale to, za co go kochałam, to fakt, że zawsze mówił prawdę i łatwo mógł mnie rozbawić. Znał milion dowcipów na pamięć, zawsze był w centrum uwagi.

Nie przyprowadził przyszłej żony do domu, a sam przeprowadził się do niej. Tadeusz zawsze szanował uczciwą pracę. Dlatego zarabiał niewiele. Na wsi praca fizyczna jest bardzo doceniania, ale nie dostaje się za nią kokosów. Koń przecież zawsze był silniejszy, a nie dostał nigdy żadnej pensji.

Więc brat musiał wymyślić, jak najlepiej utrzymać rodzinę. Tym bardziej, że jego żona i jej rodzina nigdy nie byli znani z bezinteresowności. W dniu mojego ślubu Tadka nie było w naszej wiosce. Wyjechał do pracy do innego kraju. Nie powiem, że całkowicie mnie to nie zabolało, ale rozumiałam, że inaczej nie dałby sobie rady. Żona była w ciąży, a jak zawsze brakowało pieniędzy.

Dlatego dobrze zdawałam sobie sprawę, że jeszcze jedna bliska osoba na długo, jeśli nie na zawsze, opuściła moje życie. Dobrze, że przynajmniej z mężem wiązała nas wzajemna miłość i szacunek.

Czas mijał. Mieszkałam z mężem i rodzicami, a mój brat pracował za granicą. Dostał pracę jako ładowacz w jakimś mieście portowym. Pomagał ładować kontenery z rybami i owocami morza. Ciągle przysyłał żonie pieniądze, które zostały przeznaczone na budowę ich przyszłego domu. Jego córka, a moja siostrzenica, rosła jak na drożdżach, ale nie przyprowadzali jej do nas w odwiedziny. Taki charakter miała moja szwagierka.

I wtedy, ni stąd ni zowąd, przyszła ważna wiadomość od mojego brata. Powiedział, że nie może już dłużej oszukiwać żony, bo ma nową kobietę, którą kocha i z którą jest teraz szczęśliwy. Jego żona może zatrzymać wszystkie pieniądze, które wysłał, a nawet zobowiązuje się wysłać więcej dla swojej córki, dopóki nie osiągnie pełnoletności. Wstydzi się, ale nie może już kłamać.

Od tego czasu moja szwagierka nawet nie przejeżdżała obok naszego domu. Po prostu zaprzestała jakiejkolwiek komunikacji, co osobiście mało mnie obchodziło, ale mamie i tacie ciężko było nie widzieć wnuczki. W tym czasie sama już chodziłam z brzuszkiem.

Teraz jestem dumną mamą trójki dzieci. Mój mąż i ja wciąż jesteśmy razem i wciąż się kochamy. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko układa się dobrze. Gdyby nie jeden niedawny problem. Problem, a raczej wybór moralny.

Tydzień temu odwiedził mnie mój brat Tadeusz. Prawie go nie poznałam. Jest już stary i pomarszczony. Ciągłe słońce sprawiło, że jego twarz trochę się zmieniła, miała na sobie plamy. Ale generalnie był w dobrym stanie, nie miał nałogów. Wcześniej martwiłam się, że tam, z dala od rodzinnej wioski, Tadek po prostu popadnie w alkoholizm.

Mój brat, tak jak wiele lat temu, dużo się uśmiechał, a nawet żartował. Ale pod koniec rozmowy jego twarz nie mogła już ukryć całego wewnętrznego smutku, który gromadził przez długi czas. Okazało się, że kobieta, w której się zakochał, zmarła.

Ciężka choroba, lekarstwa nie działały. Nie mieli dzieci. Była żona nie chciała go nawet wpuścić za drzwi. A jego córka powiedziała mu prosto w twarz, że nie chce go znać. Więc przyszedł do mnie. Wyznał, że nie zostało mu wiele życia. Ale na koniec chciałby zobaczyć swoich krewnych, pożegnać się i przeprosić, że tak zniknął z naszego życia.

Wręczył mi również pudełko pełne zwitków pieniędzy. Pieniędzy, które oszczędzał przez całe życie. Było to około 20 tysięcy euro. Powiedział, że sam już nie ma na co ich wydać. Ale nam na pewno się przydadzą. Nie kłóciłam się z nim, bo widziałam, że nie ma na to energii.

Odszedł i nie wiem, gdzie teraz jest. Ale Tadeusz właśnie tego chciał. Jedyne, co mi po nim zostało, to ciepłe, dobre wspomnienia i cała masa pieniędzy. Ale ta ogromna suma pieniędzy wciąż sprawia, że czuję się źle. Mimo że moja siostrzenica dorosła i nie chce znać swojego ojca, myślę, że przynajmniej część tych pieniędzy należy do niej.

Czy powinnam jej oddać tę gotówkę, czy zostawić ją sobie? W końcu brat przyszedł do mnie. Ale prawdopodobnie czuł się źle z powodu takiego przyjęcia w domu żony i córki. Może z czasem zmieniłby swoją decyzję?

A ja akurat mam, gdzie te pieniądze zainwestować i już nie będę w stanie ich odzyskać. Czy powinnam pójść do bratowej i wszystko jej powiedzieć? Przyznam się, że nie bardzo mi się to uśmiecha. Ale to chyba będzie uczciwe. A uczciwość w dzisiejszych czasach to najważniejsza rzecz.

Główne zdjęcie: story