Chociaż niedawno skończyłam 63 lata, czuję się lepiej niż 20 lat temu. Oto, co oznacza przejęcie kontroli nad swoim życiem i zdrowe odżywianie. Radzę wszystkim o tym się zastanowić, gdyż zawsze znajdzie się czas na zdrowy styl życia. Ale moja historia dotyczy czegoś innego. Chcę opowiedzieć o sytuacji, która przytrafiła się mnie i mojemu synowi.

Moi rodzice nadali mi piękne imię, Michalina. Jestem im za to niezmiernie wdzięczna. Od samego dzieciństwa wszyscy mi zazdrościli. To imię posiada swój niebanalny urok. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Mężczyźni zawsze się uśmiechają, gdy słyszą imię kobiety stojącej przed nimi. Niestety mój mąż zmarł 17 lat temu.

Wychowywałam syna sama. Przez to dopadł mnie stres, zaczęłam cierpieć na otyłość i pojawiły się złe nawyki. Ale teraz to już zostało w przeszłości. Zbyszek wyrósł na uczciwego człowieka, ożenił się i ma syna, który ma teraz 4 lata.

Bardzo kocham mojego wnuka, często przychodzę do niego z prezentami, a on zawsze się cieszy na mój widok. Ale z jakiegoś powodu synowa mnie nie znosi. Jeśli chodzi o mnie, to traktuję ją z szacunkiem. Jednak ona nie potrafi przyjąć krytyki. Postaram się to wyjaśnić bardziej szczegółowo.

Chodzi o to, że zanim urodziła, była trochę pulchna. Sylwetki bywają różne, nic nie można na to poradzić. Ale po porodzie Renata przestała o siebie dbać. Wszyscy to zauważyli, ale nie chcieli zwrócić jej uwagi.

Nie jestem przyzwyczajona do tego, by schlebiać komuś. Dlatego od czasu do czasu radziłam synowej, by zaczęła zdrowo się odżywiać, by oczyścić organizm i wreszcie poczuć lekkość. To wszystko.

Ale ona chyba za bardzo wzięła to sobie do serca i myślała, że w jakiś sposób chcę ją upokorzyć, obrazić przed jej własnym synem. Co miałam zrobić, skoro nie chciała spotkać się ze mną na osobności?

W każdym razie nie odmawiała pieniędzy, które raz w miesiącu przynosiłam synowi. Pomagałam ich rodzinie z płaceniem czynszu, gdyż sami nie dawali sobie rady: wnuk miał problemy zdrowotne, dlatego trzeba było kupować drogie leki i konsultować się z dobrymi lekarzami. Chciałam im pomóc. Dobrze, że mam oszczędności na czarną godzinę.

W zasadzie wszystko było w porządku, gdyby nie doszło do pewnej sytuacji. Po raz kolejny pojechałam do wnuka, uprzedzając o tym telefonicznie. Kupiłam mu owoce, jakieś zabawki. Weszłam do mieszkania, przytuliłam syna, przywitałam się z synową.

Właśnie miałam zdjąć kurtkę, kiedy wnuczek przybiegł i zaczął mnie przytulać krzycząc radośnie, nazywając mnie baba Misia. Bardzo lubię swoje imię. Cieszę się, że mam wnuka. Jednak nie czuję się na swój wiek. Nie mam problemu z tym, że jestem już babcią. Jednak kto mógł nauczyć dziecko mówić „baba”?

Spojrzałam na syna i synową - żadnej reakcji. Milczałam, dałam im szansę na to, by przeprosili. Wtedy można było zapomnieć o całej sprawie. Lecz wszystko na nic. Cisza. Zostawiłam prezenty dla wnuka na szafce koło lustra, otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Nikt mnie nie próbował zatrzymać. Tak więc spokojnie wróciłam do domu.

Wieczorem zadzwonił do mnie syn i zapytał o co chodzi i dlaczego zareagowałam w ten sposób. Jego reakcją na to, co mówiłam, to śmiech i głupie żarty. To w jego stylu. Zapytał, dlaczego ja, jako dorosła kobieta, obrażam się na dziecko.

Nie obrażam się na dziecko. Mój wnuk nie jest niczemu winien w tej sytuacji. Powiedział to, co jego ojciec lub matka mówili o mnie. Jestem pewna, że syn nie mówi o mnie w ten sposób. Uważam, że to sprawka synowej. Próbuje się zemścić. Mimo to syn broni swojej żony. Mówi, że nigdy nie słyszał, żeby mówiła o mnie w ten sposób. Zapewne wnuk za dużo ogląda kreskówek.

No pewnie, usłyszał to gdy oglądał kreskówki. W każdym razie nie przychodziłam do nich przez dwa tygodnie. Jest to dla mnie trudne, ponieważ tęsknię za moim wnukiem i chcę uczestniczyć w życiu dziecka, patrzeć jak dorasta i staje się silniejsze.

Ale czuję się obrażona. Pozostał mi tylko jeden atut: wkrótce trzeba będzie ponownie zapłacić za mieszkanie. Nie mam nic przeciwko by to wykorzystać. Niech oni zdecydują, co mają zrobić. Zobaczymy jak to będzie.

Renacie nie podoba się to, że jej doradzam? Nie ma problemu, nie powiem jej ani słowa więcej. Będę kupować wnukowi świeże owoce, a dla niej będę zamawiać ciasta i torty. Proszę bardzo. Wkrótce zobaczymy kto miał rację: teściowa, która chciała jak najlepiej, czy jej pragnienie, by zjeść jak najwięcej. Z czasem wszystko się okaże. Kobiety, niestety, nie mają na to wpływu.

Główne zdjęcie: story