Jesteśmy razem dwadzieścia lat, a moja żona wciąż mnie zaskakuje. Otrzymała spadek, ale nie chce zainwestować pieniędzy. Uważa, że należy sprawiać ludziom radość, więc zamierza otworzyć kawiarnię z kotami.

Alicję, ciotkę mojej żony Iwony, nigdy nie widziałem. Alicja, siostra mojej teściowej, wyjechała z naszego miasta zaraz po ukończeniu szkoły.

Zakochała się w mężczyźnie, rzuciła studia, zostawiła przyjaciół i rodziców i zaczęła życie od nowa na drugim końcu kraju. Taką historię opowiedziała mi żona.

Po tym wszystkim Alicja nie była mile widziana. Lepiej było nawet nie wymawiać jej imienia, aby nie narazić się na niezadowolenie rodziców, czyli dziadków mojej żony.

Alicja od czasu do czasu dawała o sobie znać i wysyłała paczki, których moja teściowa, jako osoba mściwa, nigdy nie chciała przyjąć. Mówiła: „Nie chcę słyszeć o siostrze”.

Iwona mimo wszystko utrzymywała kontakt z ciotką. Obserwowała ją w sieciach społecznościowych, komunikowała się z nią. Ogólnie rzecz biorąc, interesowała się jak wygląda jej życie.

W sumie nie pytałem o to, ale obiło mi się o uszy, że ciotka ostatnio często choruje. Chciała nawet wrócić do rodzinnego miasta.

Nic z tego jednak nie wyszło i jakiś czas temu Alicja zmarła. Dla mnie i mojej żony było to kompletne zaskoczenie. Również dlatego, że Alicja zostawiła żonie spadek.

Ona była rozwódką, nie mieli z byłym mężem dzieci. Alicja zostawiła cały swój majątek właśnie Iwonie. Trochę tego miała. Przez lata zgromadziła spory majątek.

Chodziło między innymi o domek na wsi, mieszkanie itd. Po sześciu miesiącach został otwarty testament, żona odziedziczyła cały majątek i otrzymała porządną sumę po sprzedaży wszystkich nieruchomości.

Mówi się, by nie wsadzać nosa do cudzego prosa. Ale pomyślałem sobie, że zainwestujemy te pieniądze. Na przykład kupimy naszym dzieciom po mieszkaniu albo zbudujemy sobie domek na wsi.

Moja żona niespecjalnie chciała mieszkać we własnym domu, ale pomyślałem, że kto by odmówił skoro jest taka możliwość. Myślałem, że moja żona jest rozsądną osobą, jednak myliłem się.

Pewnego razu postanowiłem z nią porozmawiać na temat tego, co zamierzamy zrobić z pieniędzmi. Zasugerowałem, że można kupić ładny domek za całkiem atrakcyjną cenę.

Iwona spojrzała na mnie ze zdziwieniem i odpowiedziała, że nie myślała o żadnym domu.

Dodała, że jej ciotka całe życie mieszkała z dala od rodzinnego miasta i krewnych. Nie potrafiła ułożyć sobie życia w nowym miejscu, a okoliczności i zachowanie rodziny uniemożliwiły jej powrót do ojczyzny.

- Czuła się samotna, ale nikt nie chciał zrozumieć mojej cioci Alicji. Ku jej pamięci chcę otworzyć kawiarnię z kotami. Ludzie będą przychodzić i bawić się ze zwierzętami. Myślę, że ucieszyłaby się z tego pomysłu.

Na początku nie mogłem tego zrozumieć. Jaka kawiarnia, jakie koty? Iwona wyjaśniła, że to nowy format kawiarni i restauracji.

Właściciele dają schronienie bezdomnym zwierzętom, opiekują się nimi, a odwiedzający, oprócz smacznego jedzenia, mają szansę spędzić czas z uroczymi zwierzętami, które biegają między stolikami.

Do tego typu kawiarni, jak powiedziała moja żona, przychodzą ci, którzy z jakiegoś powodu nie mogą mieć kota w domu. Nie są gotowi na odpowiedzialność lub po prostu są zajęci i nie chcą, by zwierzak nudził się w czterech ścianach.

To wszystko jest fajne, ale co to ma wspólnego z nami, naszym spadkiem i kotami? Żona znów spojrzała na mnie ze zdziwieniem:

- Moja ciotka zostawiła mi spadek, więc to ja decyduję co z nim zrobić. Niech nasze dzieci same zarobią na mieszkania. Jeśli chodzi o mnie, to nie chcę mieszkać na wsi, jest mi dobrze w moim mieszkaniu.

Kiedy teściowa dowiedziała się o spadku i kawiarni, zrobiła niezłą aferę. Krzyczała, że pieniądze są wspólne i należy je podzielić.

Powiedziała, że jej siostra była uparta i sporządziła taki testament tylko po to, żeby zrobić na złość reszcie rodziny.

Ten jeden raz zgodziłem się z teściową. Nie obchodzą mnie relacje w ich rodzinie, ale wydawanie takiej sumy na jakąś kawiarnię, do tego jeszcze na koty, to po prostu głupota.

Moja żona w ciągu miesiąca zbankrutuje. Nie ma doświadczenia w biznesie ani odpowiedniego podejścia. Przez całe życie pracowała jako nauczycielka i nagle chce otworzyć kawiarnię.

Żona nie chce słuchać ani mnie, ani mojej teściowej. Mówi, że zamierza zrobić tak, jak jej się podoba. Być może przekaże wszystkie pieniądze na cele charytatywne.

To już prawie miesiąc, odkąd codziennie się kłócimy z żoną, lecz ona jest bardzo uparta.

Ciągle mówi o swoich kotach. Postradała zmysły. Nie wiem, jak przemówić jej do rozsądku i jak uratować naszą rodzinę.

Główne zdjęcie: planet