Po prostu nie mam już siły użerać się z matką mojego męża. Doprowadziła do tego, że kupiliśmy jej z Grześkiem nowe jednopokojowe mieszkanie. Ale po jakimś zmieniła zdanie, więc teraz musimy przeprowadzić się z małym dzieckiem. Razem z mężem dorastaliśmy w rodzinach z klasy średniej. Nikt w naszych rodzinach nie miał dużo pieniędzy, ale nasi rodzice mieli własne mieszkania. Nie chcieliśmy z Grześkiem mieszkać razem z nimi.
Na początku wynajmowaliśmy mieszkanie, a potem zaczęliśmy myśleć o kredycie hipotecznym. Bylibyśmy w stanie wziąć kredyt hipoteczny i kupić dwupokojowe mieszkanie w samym centrum, ale moja teściowa kategorycznie sprzeciwiała się jakimkolwiek kredytom.
„Kochani, po co macie się męczyć w tak młodym wieku? Lepiej kupcie sobie kawalerkę w nowym bloku, przecież macie na to pieniądze” - mówiła Pani Natalia.
„Mamo, czy ty widziałaś, gdzie znajdują się tego typu mieszkania? Poza miastem! Spędzimy pół dnia dojeżdżając do pracy i tyle samo wracając do domu.
Kiedy mamy odpoczywać? Poza tym połowę wypłaty będziemy wydawać na paliwo” - odpowiedział matce Grzesiek.
Tego typu dyskusje trwały ponad miesiąc. W końcu teściowa zaproponowała najlepsze rozwiązanie tej sytuacji. „Może kupicie mi jednopokojowe mieszkanie poza miastem, a sami wprowadzicie się do mojego?
Nie potrzebuję dużo miejsca, jestem zmęczona już mieszkaniem w centrum, gdzie jest bardzo brudno. Jeśli chodzi o was, to potrzebujecie własnego mieszkania, żeby wszystko było blisko” - powiedziała pewnego razu teściowa. Zaczęliśmy się z mężem nad tym zastanawiać.
Było to idealne rozwiązanie: teściowa będzie mieszkać blisko parku, a my - w przestronnym mieszkaniu, na które nie musielibyśmy pracować przez najbliższe kilkadziesiąt lat. W pobliżu mieszkania matki Grześka znajdowało się przedszkole i szpital, które mogły okazać się potrzebne.
Bardzo spodobał mi się pomysł takiej zamiany. Na wszelki wypadek jeszcze kilka razy zapytaliśmy teściową, czy nie zmieni zdania. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie każdy chciałby zmieniać miejsce zamieszkania na starość. Ale Pani Natalia upierała się, że chętnie przeprowadzi się do małego i przytulnego mieszkania położonego blisko parku.
„Nie mam tu ani przyjaciółek, ani dobrych sąsiadów. Kupię kotka albo szczeniaka i będę spacerować po parku. Czy to nie jest wspaniałe?” - zapytała Pani Natalia.
Miesiąc później załatwiliśmy wszystkie formalności. Co prawda według dokumentów to właśnie ja byłam właścicielką jednopokojowego mieszkania, a dwupokojowe pozostało własnością teściowej.
Zdecydowaliśmy, że nie będziemy zawracać sobie głowy przepisywaniem mieszkań, gdyż jesteśmy rodziną. Mojej teściowej spodobało się nowe mieszkanie - było ciche, jasne i czyste. Pomogliśmy Pani Natalii się zadomowić i odświeżyliśmy mieszkanie.
W dniu, w którym Pani Natalia się przeprowadziła, dowiedziałam się, że wkrótce zostanę matką. Co prawda planowaliśmy z mężem, że zostaniemy rodzicami nieco później, ale uznałam, że to dobrze i wszystko wydarzyło się w odpowiednim momencie.
Podczas ciąży przyjeżdżałam do teściowej w weekendy, spacerowałam z nią po parku i słuchałam o tym, jak Pani Natalia bardzo się cieszy, że mieszka w jednopokojowym mieszkaniu. Tutaj miała mniej kurzu i więcej wolnego czasu. Wydawało mi się, że wszyscy są szczęśliwi i zadowoleni. Ale po narodzinach dziecka nastrój mojej teściowej zaczął się pogarszać z dnia na dzień.
Kiedy nasze dziecko miało sześć miesięcy, teściowa powiedziała przy świątecznym stole, że jest zmęczona życiem za miastem i chce wrócić do własnego mieszkania. Grzesiek prawie upuścił kieliszek z rąk podczas tej przemowy.
„Mamo, jak ty to sobie wyobrażasz? Wyremontowaliśmy mieszkanie na własny koszt, wszystko urządziliśmy po swojemu, a teraz musimy się wyprowadzić razem z małym dzieckiem?” - oburzył się mój mąż.
„Przecież macie własne mieszkanie. Macie gdzie mieszkać - w pięknej kawalerce za miastem, gdzie jest czyste powietrze i plac zabaw dla dziecka” - odpowiedziała Pani Natalia.
„Czy nie mogła Pani nam wcześniej powiedzieć, że to mieszkanie nie podoba się? Nie musielibyśmy wydawać mnóstwa pieniędzy na przeprowadzkę i remont” - skomentowałam. „Nie chciałam cię niepotrzebnie stresować. Zwłaszcza, że byłaś w ciąży.
Teraz, kiedy urodził się wnuk, możemy porozmawiać na ten temat. Chcę wrócić do własnego mieszkania, a wy możecie przeprowadzić się za miasto, z dala od zgiełku i kurzu” - powiedziała teściowa.
„Do tego z dala od cywilizacji? Mamo, przecież wiesz, że szpital, przedszkole, szkoła i sklepy są daleko od tamtego mieszkania. Nie wspominając o tym, że do pracy mam ponad 20 kilometrów.
Skąd teraz weźmiemy pieniądze na kredyt hipoteczny, skoro wydaliśmy wszystkie nasze oszczędności na remont twojego mieszkania?” - Grzesiek powiedział do matki. „Czyli ja mogę mieszkać daleko od wszystkiego, a wy nie możecie?
Oczywiście pozbyliście mnie, a sami jesteście zadowoleni, że mieszkacie w centrum, prawda? Nawiasem mówiąc, otrzymałam to mieszkanie po przepracowaniu 30 lat w fabryce. Skoro chcieliście wziąć kredyt hipoteczny, to proszę bardzo, ale oddajcie mi moje mieszkanie” - podsumowała Pani Natalia.
W każdym razie nie udało nam się przekonać teściowej. Ani moje łzy, ani groźby męża nie przyniosły skutku. Pani Natalia dała nam trzy miesiące na przeprowadzkę. W ogóle nie obchodziło jej, jak będziemy się przeprowadzać z dzieckiem.
Teraz żałuję, że nie przerejestrowaliśmy dwupokojowego mieszkania na siebie, ponieważ w ten sposób teściowa ma asa w rękawie. Jest jedyną właścicielką dwupokojowego mieszkania. Pani Natalia jak zawsze jest wesoła.
Moja teściowa dzwoni codziennie i przypomina, że mieszkanie należy do niej i chce się jak najszybciej wprowadzić z powrotem. Nie mogę tego słuchać. Grzesiek wyłącza telefon, gdy widzi połączenie przychodzące od matki. Jest to zrozumiałe. Nie wiem, co robić w tej sytuacji.
Jestem zła, ponieważ Pani Natalia sama zachęciła nas do kupienia jej mieszkania, a teraz nagle zmieniła zdanie. Myślałam, że nasze dziecko będzie miało łatwiej w życiu, ale się myliłam. Teraz teściowa wróci do swojego już wyremontowanego mieszkania, a my we trójkę będziemy mieszkać w jednopokojowym mieszkaniu. Szkoda, że nie będzie dla niej żadnych konsekwencji.
Główne zdjęcie: planet