"Od czterech lat mieszkamy z Panią Moniką pod jednym dachem. Oprócz teściowej, mojego męża i mnie, jest jeszcze nasza dwuletnia córka. Nie możemy pozwolić sobie na przeprowadzkę.

Mąż zarabia zbyt mało, by starczyło nam na wszystko. Zresztą nawet gdybym znalazła pracę, to pensja bibliotekarki nie zrobi wielkiej różnicy. Więc mieszkamy razem i cieszymy się z tego, co mamy” - opowiada Oliwia.

Oczywiście, nasze życie nie wygląda tak, jak chcielibyśmy aby wyglądało. Pani Monika nie jest złą kobietą, ale ma trudny charakter. Czasami się kłócimy i nie rozmawiamy ze sobą przez długi czas.

Ciężko jest się powstrzymać od tego. Codziennie od rana do wieczora jesteśmy z nią razem, w tym samym mieszkaniu. Ale są też zalety. Jeśli trzeba gdzieś wyjść, na przykład pójść do sklepu czy apteki, zawsze można zostawić z nią dziecko. Chociaż staram się nie nadużywać pomocy teściowej.

Jednak często się kłócimy z różnych powodów: naczynia nie zostały od razu umyte, kuchenka brudna i nikt nie posprzątał, z lodówki zniknęło coś, co powinno było zostać... To są drobiazgi, ale kiedy przypomnę sobie, ile uwag na ten temat usłyszałam od teściowej, to mam ochotę uciec. Ale nie mam dokąd uciec.

Zaproponowałam jej, żeby podzielić półki w lodówce i w ogóle gotować tylko dla siebie. W ten sposób każdy myłby swoje naczynia i nikt nie brałby „cudzego” jedzenia. Ale moja teściowa jest temu przeciwna. Mówi, że nawet w jej młodości, kiedy mieszkała w akademiku (6 osób w jednym pokoju), nie dzielili półek w lodówce.

- Jak to będzie wyglądało? Nie będziecie mogli zjeść mojej zupy? Ktoś będzie jadł kawior, a ktoś będzie musiał jeść tylko makaron? Jak wytłumaczyć dwuletniemu dziecku, że ten banan nie jest jego i nie można go zjeść? Co za bzdury!” - Pani Monika jest oburzona.

Ale od czasu do czasu nie omieszka przypomnieć nam, że tak naprawdę znajdujemy się w jej mieszkaniu, więc musimy słuchać to, co mówi, zwłaszcza jeśli narzeka na pewne rzeczy.

Z drugiej strony, teściowa mieszka w naszym mieście przez całe życie i zna się na tym, gdzie lepiej pojechać na zakupy. Zawsze kupuje artykuły spożywcze w dobrej cenie, jeżdżąc na różne targi.

W niektórych sklepach kupuje jedną rzecz, a w innych coś innego. Można tylko pozazdrościć temu, jak dobrze udaje jej się oszczędzać. Kiedy potrzebuję serdelek i mleka, kupuję te produkty w sklepu, który znajduje się w pobliżu naszego domu i nie muszę jeździć po całym mieście.

Przecież nie mogę zostawić dziecka na długo z babcią. Wychodzi więc na to, że gotowanie tylko dla swojej rodziny nie bardzo nam pasuje. Oczywiście Pani Monika mówi, że wspólne, rodzinne kolacje tylko zbliżają rodzinę. Ale w naszym przypadku od tego zaczynają się kłótnie i sprzeczki.

Proponuję mężowi wynająć mieszkanie i się przeprowadzić, ale on się nie zgadza. Nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy i nie chce zostawiać matki samej. Nie wiem nawet, co robić - opowiada młoda kobieta.

Główne zdjęcie: planet