Mamy z mężem małe dziecko i jesteśmy małżeństwem od 6 lat. Przez ten czas spotkało nas wiele rzeczy: problemy finansowe, brak zaufania w małżeństwie, bezrobocie i kryzys psychiczny. Ale przeszliśmy przez to wszystko razem i do niedawna byliśmy szczęśliwi.
Mój mąż jest półsierotą, ma tylko ojca, który mieszka za miastem. Mieszkamy w mieszkaniu mojego męża. Jednak nie myśl, że wyrzuciliśmy ojca męża z jego mieszkania, a sami żyjemy jak pączki w maśle razem z małym dzieckiem. To nieprawda.
Teść postanowił zamieszkać w domu poza miastem i zająć się gospodarstwem. Po pierwsze miał dość (on to powiedział!) miejskiego życia: zanieczyszczonego powietrza, hałasu, sąsiadów za ścianą i tego, że wszyscy gdzieś się spieszą. Po drugie, hoduje tam drób, ma kilka kóz i ogródek warzywny. Do tego uprawia sport i zajmuje się morsowaniem. Coś, do czego dążył przez całe życie.
Chodzi o to, że ojciec mojego męża, Pan Filip, w wieku czterdziestu lat zaczął dbać o swoje zdrowie. Kiedyś pracował w policji, a teraz, mając dobrą emeryturę i mnóstwo wolnego czasu, zaczął prowadzić zdrowy tryb życia.
Chciał zaangażować w to swojego syna, ale nie udało się: jego syn nie miał na to czasu, gdyż chciał zarobić więcej pieniędzy, poza tym ma dobre zdrowie i płaski brzuch. Podsumowując, sytuacja jak każda inna: drobne problemy i kłopoty między ojcem a synem. No cóż, życie. Nagle teść postanowił wynająć swoje mieszkanie, aby zadbać o siebie i się odmłodzić.
Nie dość, że płaci jakiemuś oszustowi nie wiadomo za co (ćwiczenia, które mają ujędrnić skórę), to jeszcze trzeba przestrzegać odpowiedniej diety, która, zgodnie z obietnicą tych oszustów, napełni mojego teścia energią i witalnością. Aż śmiesznie to słyszeć od człowieka, który mieszka na wsi i pije mleko prosto od krowy.
Teść postanowił przeprowadzić się na 5 miesięcy do naszego (w sumie to też jego mieszkanie) „eleganckiego” trzypokojowego mieszkania.
Zwykle nie wchodziliśmy do trzeciego pokoju i nawet go nie ogrzewaliśmy, aby płacić mniej za media. Cóż, tym lepiej. Człowiek, który chciał w nim mieszkać, był przyzwyczajony do morsowania.
Od pierwszego dnia nie udało nam się znaleźć z nim wspólnego języka. W ogóle nie potrafi powstrzymać wewnętrznego krytyka: krytykuje to, jak gotuję, jak wychowuję dzieci, jak traktuję męża.
Teść nie chce zrozumieć, że w każdej rodzinie będzie wszystko inaczej zorganizowane. Na przykład teść nie rozumie, jak to możliwe, że nie tylko ja zmywam naczynia, ale też mój mąż, a czasem nawet syn? Przecież tak nie powinno być.
Pająki na ścianach? Tylko jeden, i to wcale nie pająk, tylko komar. To istny koszmar, dlaczego synowa nic z tym nie robi? I tym podobne. Mężowi zresztą też ciągle proponuje pójść nad rzekę, mimo że nie jest wcale tak ciepło.
Proponuje również dietę oczyszczającą, do tego przez tydzień jeść tylko ryż z selerem naciowym. Nie rozumiem, po co dorosłemu człowiekowi potrzebna jest taka dieta, przecież białko jest potrzebne każdemu. Przez to może zacząć źle się czuć.
Dzieje się to codziennie. Całe szczęście, że nie narzeka na wnuka. Ale mój syn, patrząc na to wszystko, zaczął zachowywać się w stosunku do mnie lekceważąco. Przecież nie można tak mówić do matki. Próbowałam rozwiązać wszystko pokojowo, a kiedy to nie pomogło, zaczęłam krzyczeć.
To na nic. Kiedy człowiek jest przekonany co do swojej racji, niczego nie można mu udowodnić. Nie musi pracować, nie interesuje go polityka i co dzieje się na świecie, a co za tym idzie, nie interesuje go telewizja. Tylko odpowiednie odżywianie, zdrowy styl życia i niezliczone wskazówki i zasady, które powinnam przestrzegać.
Po 5 miesiącach teść nagle zdał sobie sprawę, że nie ma wystarczająco dużo pieniędzy na to, co sobie zaplanował, a jego duma nie pozwoliła mu pożyczyć pieniędzy od syna. Rzecz jasna nie było nawet mowy o tym, że musiałby zwrócić dług.
Teraz postanowił, że powinien zostać z nami jeszcze przez dwa miesiące i wtedy wszystko będzie dobrze. Jego wnuk kocha go tak bardzo, że nawet płacze, by dziadek nie musiał wyprowadzać się. Wydawałoby się, że to tylko 60 dni, ale nie wytrzymam tego dłużej. Teść jest dorosłą osobą. Chcemy z rodziną mieszkać osobno. Dlaczego ja, dorosła kobieta, muszę się tłumaczyć?
Mój mąż stanowczo się z tym nie zgadza i nalega, by jego ojciec z nami został. Ostatnio teść przyszedł z kwiatami, żeby się pogodzić. Następnego dnia zauważyłam w łazience lewatywę...
Być może powinnam wynająć sobie mieszkanie?
Główne zdjęcie: planet