Siostra Klary, Ania, zadzwoniła na początku października z zapytaniem, czy mogą z dzieckiem zostać w jej mieszkaniu przez pewien czas. Jednemu z siostrzeńców trzeba zrobić badania, które są wykonywane tylko w stołecznych klinikach.
Nie było wiadomo, ile czasu to zajmie, a kobieta z prowincji nie miała pieniędzy by wynajmować mieszkanie. Zwróciła się więc o pomoc do Klary, swojej starszej siostry, która zdążyła się już osiedlić w stolicy i miała możliwość zapewnienia noclegu kilku gościom.
Klara nie miała nic przeciwko. Uzgodniwszy z Anią datę przyjazdu, wszystkie delikatne przedmioty schowała zawczasu w trudno dostępnych miejscach lub w swoim pokoju. Kiedy zadzwonili do drzwi, Klara była niemile zaskoczona. Ania przyjechała nie z jednym dzieckiem, a z dwójką, czego siostry nie uzgodniły wcześniej. Dla Klary było oczywiste, że siostra przyjedzie tylko z jednym dzieckiem, którego będą badać.
Ale cóż było robić, Klara pozwoliła im wejść. Dzieci były jeszcze małe, więc Klara bardzo się martwiła o to, co będzie się działo w jej mieszkaniu, gdy ona będzie w pracy. Zatem zabroniła siostrze oraz dzieciom wchodzić do swojego pokoju. W końcu oprócz rzeczy osobistych znajdowały się tam jej rękodzieła i dioramy, nad którymi pracowała godzinami.
Pierwsze dni przebiegły spokojnie. Ania wychodziła z dziećmi na spacer, a Klara po zakupach przygotowywała jedzenie dla gości. Potem okazało się, że Ania nie ma przy sobie pieniędzy na jedzenie. Klara nie miała zamiaru wyżywiać rodziny przez cały czas ich pobytu w jej mieszkaniu. Jej pomoc dotyczyła jedynie zapewnienia zakwaterowania. Dlatego po raz kolejny niemile zaskoczył ją fakt, że Ania nie uprzedziła Klary o pewnych rzeczach.
Wtedy Klara postanowiła zawrzeć układ z siostrą. Nadal będzie kupować jedzenie dla Ani i jej dzieci, a w zamian Ania będzie sprzątać mieszkanie raz na 4 dni i gotować śniadania, obiady i kolacje. Klara zdecydowała, że będzie to całkiem uczciwe. Ania się zgodziła.
To, co Klara zobaczyła w domu cztery dni później, po prostu doprowadziło kobietę do szału. Nie dość, że w mieszkaniu panował kompletny bałagan, to jeszcze dzieci pozostawiono zupełnie bez opieki. Ani nie było w mieszkaniu. Ale jej dzieci bawiły się w salonie rękodziełami Klary. Obraz jeziora był umazany musztardą, a zabawki z filcu były prawie że zniszczone.
Klara nie wyżyła się na dzieciach. Zadzwoniła do Ani i z trudem powstrzymując gniew, zażądała, by siostra wróciła do domu. Pół godziny później Ania przyszła. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, były jej torby w przedpokoju i dzieci, które siedziały obok i były już gotowe do wyjścia.
Klara wyszła do siostry. Nie chciała z nią rozmawiać. Żadne wymówki czy inne argumenty Ani nie mogły zmienić jej decyzji. Jej siostra nie przestrzegała ustalonych przez Klarę zasad, więc będzie musiała jak najszybciej opuścić jej mieszkanie. Klara nie bardzo się martwiła tym, co będzie z siostrą i jej dziećmi. Powinna była pomyśleć o tym wcześniej.
Klara wyrzuciła rodzinę za drzwi. Przez kolejne pół godziny Ania waliła w drzwi i krzyczała, żeby siostra ją wpuściła. Krzyk matki sprawił, że dzieci przestraszyły się i zaczęły płakać. Niektórzy sąsiedzi na klatce schodowej wyglądali z mieszkań i żądali, aby Ania coś zrobiła, by dzieci nie płakały. Ale to wszystko było na nic.
Wyglądało to tak, jakby Ania straciła panowanie nad sobą. Zaczęła płakać, a potem wpadła w szał i nie przestając walić w drzwi, zaczęła wyzywać Klarę. Powiedziała, że teraz zrozumiała, dlaczego jej starsza siostra jest zawsze samotna. Ponieważ bezduszny człowiek nie jest nikomu potrzebny. Byłoby sprawiedliwie, gdyby Klara na zawsze pozostała sama w swoim mieszkaniu.
Tymczasem Klara próbowała naprawić swoje rękodzieła. Próbowała chusteczką zetrzeć resztki musztardy z gładkiej powierzchni jeziora i przywrócić kształt zabawkom. Niektóre z nich nie dało się uratować, ale kilka z nich nadal można było naprawić.
Była to pierwsza rzecz w ciągu całego dnia, która sprawiła, że Klara się uśmiechnęła. Walenie do drzwi ustało, nie było już słychać płaczu. Najprawdopodobniej rodzice Klary wkrótce do niej zadzwonią. Ale szczerze mówiąc, nie obchodziło jej to.
Główne zdjęcie: planet