Niedawno rozwiedliśmy się z mężem. Moja 6-letnia córka oczywiście została ze mną. Ale nie miałyśmy dokąd pójść. Przed rozwodem mieszkaliśmy w jednopokojowym mieszkaniu mojego teścia. Mój mąż nie miał własnego mieszkania, więc nie mógł nam nic zaoferować. Musiałyśmy wrócić do domu rodzinnego.
Muszę powiedzieć, że moja mama od kilku lat mieszka sama w 3-pokojowym mieszkaniu. Ojciec zmarł 3 lata temu, ja też się wyprowadziłam. Mama postanowiła wynająć mój stary pokój studentce, a w pozostałych dwóch pokojach mieszkać sama.
Kiedy wróciłyśmy z córką do mieszkania, zamieszkałyśmy w moim malutkim pokoju. Meble były stare, należało zrobić remont. Postanowiłam więc przynajmniej trochę odświeżyć ten pokój. Teraz jest tu bardzo przytulnie, ale wciąż brakuje miejsca. Do tego stopnia, że śpimy z córką na jednym łóżku.
Moja mama nie miała najmniejszych wyrzutów sumienia. Co więcej, kiedy postanowiłam jej zasugerować, że jedna osoba nie potrzebuje dwóch ogromnych pokoi, zaczęła mnie pouczać. To ona jest właścicielką, zatem powinnam się jej podporządkować.
Pozostałe pokoje są zawalone niepotrzebnymi rzeczami. Jest na tyle dużo rupieci, że mieszkanie jest zagracone. Gdybym mogła, to bym to wszystko wyrzuciła. Tylko pomyśl, są tam stare ubrania, które należały jeszcze do mojej babci! Stare naczynia, które nie były używane od lat - to tylko część tego, co tam się znajduje.
Kiedy powiedziałam mamie, że należałoby wszystko przejrzeć i pozbyć się rupieci, znowu zaczęła na mnie krzyczeć. Nie obchodzi jej, że jej mała wnuczka mieszka w tym mieszkaniu i codziennie musi wdychać ten kurz.
Idealnie byłoby zamienić się pokojami z moją mamą i zrobić remont w pozostałych. Inaczej nie da się tam mieszkać. Ale moja mama tego nie chce... Kiedy sprzątałam mieszkanie po raz ostatni i wyrzuciłam kilka rzeczy, które były zdecydowanie niepotrzebne, wpadła w furię. Powiedziała, że o niczym nie decyduję. A także przy każdej okazji mówi, że „Trzeba było wcześniej myśleć głową i zrobić wszystko, by utrzymać rodzinę!”.
Najwyraźniej mama byłaby bardziej szczęśliwa, gdyby jej córka żyła w nieszczęśliwym małżeństwie. Cóż, nawet nie wiem, co mam dalej robić. Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania. Natomiast życie pod jednym dachem z osobą, która mnie nie rozumie, jest po prostu nie do zniesienia.