Urodziłam się i dorastałam w małej wiosce. Kiedy byłam mała, moja mama pracowała jako nauczycielka, a tata na budowie. Czasami nie było łatwo, więc mama od najmłodszych lat uczyła mnie pomagać w domu. Wkrótce urodziła się młodsza siostra, więc pojawiło się jeszcze więcej obowiązków.
Marysia poszła do przedszkola, kiedy skończyłam 12 lat. Ale już wtedy miałam mnóstwo dodatkowych obowiązków. Codziennie odbierałam siostrę z przedszkola, karmiłam ją, a jednocześnie musiałam zajmować się domem i gospodarstwem. Mama pracowała na dwa etaty i zawsze przychodziła dopiero wieczorem.
Tata czasami w ogóle nie wracał do domu. Rodzice zawsze mi mówili, że jestem młoda, mam więcej energii i czasu. Więc im byłam starsza, tym więcej musiałam robić. Godziłam się na to i wykonywałam wszystkie zadania.
Teraz zdaję sobie sprawę, że po prostu bałam się zrobić coś nie tak, ponieważ matka często się na mnie wyżywała. Tak minęło całe moje dzieciństwo i okres dojrzewania. W pewnym momencie po prostu pogodziłam się z tym i czekałam, aż w końcu dorosnę i będę mogła zacząć tworzyć własne życie.
Pewnie dlatego tak wcześnie wyszłam za mąż. Dopiero co skończyłam 20 lat, a w moim życiu pojawił się Władek, mój przyszły mąż. Był dla mnie największym wsparciem. Po ślubie zaczęliśmy mieszkać razem, ale mimo to nie zapomniałam o rodzicach. Chociaż miałam już pracę i własny dom, co weekend przyjeżdżałam do rodziców. W pewnym momencie mama dowiedziała się, że tata ją zdradza i wyrzuciła go z domu. Wydawało mi się, że mama nie poradzi sobie beze mnie.
Nowe życie
Byłam zmęczona po pracy, ale zawsze łapałam drugi oddech i jechałam na wieś. Robiliśmy remont, uprawialiśmy warzywa i dbaliśmy o nasze zwierzęta. Nawet kiedy urodziłam pierwsze dziecko, nic się nie zmieniło. Mama brała wszystko za pewnik, a ja niczego od niej nie wymagałam.
Widziałam, że mojej siostrze też było ciężko. Przyjeżdżałam tylko na dwa dni, ale ona mieszkała tam cały czas i opiekowała się matką. Zdrada ojca wywarła na nią duży wpływ: matka stała się bardziej drażliwa i wymagająca.
Marysia nie skończyła jeszcze 20 lat, kiedy wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu. Matka przeszła na emeryturę i została sama. Nawet wtedy nie przestaliśmy jej pomagać. Jestem wdzięczna mojemu mężowi, który zawsze mnie wspierał i jeździł ze mną do matki. Z czasem moja matka zaczęła wymagać ode mnie jeszcze więcej.
Nie chciała nawet sprzątać domu, dopóki nie przyjeżdżałam i jej nie pomagałam. W każdej chwili mogła do mnie zadzwonić i powiedzieć, że mnie potrzebuje. Pewnego dnia przyjechałam bez zapowiedzi i nie zastałam matki w domu. Zdziwiło mnie to, ponieważ matka nie przepadała za wychodzeniem z domu. Poszłam do sąsiadki, żeby dowiedzieć się, czy coś się stało.
Ale odpowiedź Pani Basi mnie zszokowała. Powiedziała mi, że matka zawsze przychodziła do niej, żeby się na mnie poskarżyć. Powiedziała, że przyjeżdżam tylko po to, by zabrać warzywa i owoce, ale nigdy jej nie pomagam.
Nigdy nie czułam się tak załamana. Oczywiście Pani Basia rozumiała, że to nie prawda, gdyż widziała jak pracujemy z mężem w ogrodzie warzywnym. Dlatego sąsiadka postanowiła otworzyć mi oczy na wszystko, co się dzieje. Ale to nie ułatwiało sprawy... Jak można zrozumieć osobę, która przez te wszystkie lata udawała? Czekałam na mamę na werandzie. Była bardzo zaskoczona, gdy mnie zobaczyła.
„Mamo, czy to prawda? To wszystko, co powiedziałaś o mnie naszym sąsiadom?” - zapytałam spokojnym głosem.
„Cóż, czy ja kłamię? Przyjeżdżacie i zabieracie ziemniaki w workach, a ja zostaję sama. I tak za każdym razem!” - usłyszałam w odpowiedzi.
Wtedy pomyślałam o tym, że z mamą nie jest najlepiej. Zachowywała się dziwnie, jakby nie wiedziała, co mówi. Po tym, co powiedziała, nie miałam nic więcej do powiedzenia, po prostu wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu.
Mój mąż powiedział, że nigdy więcej nie chce tutaj przyjeżdżać. Byłam tego samego zdania. Ale kilka lat później zadzwonił telefon. Dzwoniła Pani Basia: „Musisz zabrać mamę do siebie, chyba jest chora. Jest zdezorientowana, dziwnie się zachowuje”.
Siostra stanowczo odmówiła, co było dla mnie zrozumiałe. Mieszkali z mężem w kawalerce i nie było miejsca dla jeszcze jednej osoby. Później lekarze zdiagnozowali chorobę Alzheimera. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko zabrać mamę do siebie. Najwyraźniej taki jest mój los...