Nieco ponad dwa lata temu wyszłam za mąż za rozwiedzionego mężczyznę. W ogóle mnie to nie krępowało, a wręcz przeciwnie, utwierdzało mnie w przekonaniu, że ten mężczyzna ma dobre intencje. Wszystko było w porządku, dopóki mój mąż nie zaskoczył mnie pewną wiadomością.
„Wkrótce przyjedzie do nas Ania. Dostała się na studia i na razie zamieszka z nami. Może zostanie na kilka lat, tego jeszcze nie wiem. Zobaczymy, jak się to potoczy” - oznajmił mój mąż.
Byłam oszołomiona. Ta wiadomość tak mnie zaskoczyła, że wydawało mi się, że grunt usuwa mi się spod nóg. Oczywiście byłam oburzona: „Dlaczego twoja córka ma mieszkać w naszym mieszkaniu?”. Mąż zaczął tłumaczyć, że dziecko musi gdzieś mieszkać, a wynajęcie mieszkania kosztuje niemało. Zapytałam, dlaczego dziewczyna nie może mieszkać w akademiku, tak jak pozostali przyjezdni studenci.
Co w tym złego? Podczas studiów mieszkałam w jednym pokoju z dwiema koleżankami. I wszystko dobrze, zdobyłam dyplom z wyróżnieniem! Jaki w tym problem? Ale mężowi nie spodobały się moje argumenty. Był tak wściekły, że zaczerwienił się z oburzenia.
„Nie sądzisz, że to jedyna moja córka i mogłem za nią stęsknić się? Jak ona będzie mieszkać w akademiku, wiedząc, że na sąsiedniej ulicy jest mieszkanie ze wszystkimi udogodnieniami i czeka na nią jej własny ojciec!” - krzyczał mąż.
Potem powiedział, że nie obchodzi go, co o tym myślę i że podjął decyzję. Wtedy się wściekłam. Jak to nie obchodzi? Czyli nie mam nic do powiedzenia w tak ważnej sprawie? Płacę za to mieszkanie tak samo jak on. Sprzątam, gotuję, robię zakupy. Co to za bzdury?!
Nigdy nie traktowałam jego córki źle. To miła dziewczyna. Ale to nie znaczy, że chcę mieszkać z nią w jednopokojowym mieszkaniu, w którym nie zawsze jest wystarczająco dużo miejsca dla nas. Jak on to sobie wyobraża? Jak ona ma się uczyć? Nie wspominając już o spędzaniu czasu tylko we dwoje!
Rozwiązanie sprawy
„Ona nie będzie tu mieszkać!” - to była ostatnia rzecz, jaką powiedziałam. I wyszłam z mieszkania. Nie wiem, co robić. Długo nie mogłam się uspokoić, wpadłam w histerię. Tak, mówią, że nie ma cudzych dzieci. Ale tu chodzi o co innego!
Tu w ogóle nie chodzi o dziewczynę. Dlaczego mój mąż nie zapytał mnie o zdanie i sam o wszystkim zdecydował? Czy naprawdę zasłużyłam na tak lekceważący stosunek do siebie? Szczerze mówiąc, jestem tak wściekła i zła na niego, że jestem gotowa złożyć pozew o rozwód.
Nie widzę sensu w marnowaniu życia na mężczyznę, który nie liczy się z moim zdaniem. Co więcej, jestem pewna, że w przyszłości będzie ciągle wybierał między mną a swoją córką. Zgadnij, kogo w końcu wybierze?”.
Główne zdjęcie: youtube