Trudna decyzja. Odejść od sparaliżowanego męża, czy z nim zostać?

Życie nie zawsze jest proste i piękne. Nierzadko zmusza nas do dokonania wyboru, a żadna z opcji nie jest dobra.

Halszka od kilku lar zajmowała się swoim sparaliżowanym od szyi w dół mężem. Poświęca mu cały swój czas.

Napisała post na portalu papilot.pl. Pisze w nim, że ma 28 lat i siedmioletni staż małżeński. Opowiada w swoim poście, że jej mąż był dla niej wielką miłością praktycznie od pierwszego wejrzenia. Wierzyli, że spędzą razem wiele pięknych lat, razem się zestarzeją i zawsze będą się nawzajem bardzo kochać. Wkrótce po ślubie przyszedł na świat ich syn Adaś i to była ich pełnia szczęścia. Nie sądzili, że cokolwiek stanie im na drodze.

foto: google

Los chciał jednak inaczej.

Zupełnie nagle wszystko się skończyło, a ich świat rozpadł się jak domek z kart. Wypadek męża zmienił ich życie w pasmo lęków, strachu i rozczarowania. Kobieta postanowiła podzielić się swoim bólem i rozterkami.

„Witajcie,”

„Często czytam przysyłane do Was listy i wiem, że piszecie o bardzo poważnych sprawach. Chcę opisać Wam moją historię, mój dramat i dylemat.

Mój synek akurat skończył roczek, wybraliśmy się na pierwsze wspólne wakacje nad jezioro. Uwielbialiśmy mazury. Mój mąż uwielbiał pływać, można powiedzieć, że praktycznie nie wychodził z wody. Cieszyliśmy się wspólnym szczęściem ufnie patrząc w przyszłość. I wtedy przyszło nieszczęście.

Tego dnia świeciło słońce, niebo i woda były błękitne. Mój mąż skoczył z pomostu do jeziora i już nic nigdy nie będzie takie samo. Mimo błyskawicznej pomocy nic nie dało się zrobić – paraliż całego ciała bez szans na poprawę.

Miałam tylko 23 lata, maleńkie dziecko i mierzyłam się z tragedią, z którą nie sposób sobie poradzić. Ale musiałam być silna dla moich dwóch mężczyzn, moich dwóch Adasiów. Jestem wdzięczna naszym rodzicom za ogromną pomoc i wielkie serca. Wspólnie ze mną dyżurowali przy łóżku męża, zajmowali się naszym synem bym ja mogła odpocząć. Pomogli w niezbędnym remoncie i zakupie sprzętu medycznego, gdy Adam wrócił już do domu.

Do dziś mam z ich strony dużą pomoc. Niestety, musiałam przerwać studia, musiałam podjąć pracę. Teraz prowadzę własną działalność gospodarczą – sklep z używaną odzieżą. To dzięki pomocy rodziców mogę to robić i zarabiać na utrzymanie rodziny.

foto: google

Lata mijają. Pięć lat wydaje się wiecznością, pięć lat temu musiałam zrezygnować z marzeń, z miłości, z siebie i z własnych potrzeb. Nic się już nie zmieni, Adam nie wyzdrowieje. To nie jest już ten mężczyzna, którego pokochałam.

Stał się trudny, nieobecny. Nie kocham go, miłość wypaliła się w codzienności. Bardzo mu współczuję, gdyż widzę jego cierpienie, ból i łzy. Ale wciąż słyszę też jego lekceważący śmiech, gdy prosiłam go, by nie szedł na ten pomost.

Mój synek nie podchodzi do taty, płacze bo ten nie okazuje mu uczuć, nie chce go nawet zobaczyć. Syn dla niego nie istnieje.

Poznałam kogoś, samotnego rodzica o wielkim sercu, naprawdę dobrego człowieka. Zjedliśmy razem kolację, prowadziliśmy długą rozmowę. Stał się dla mnie kimś ważnym.

Nie chcę skrzywdzić Adama, ale nie daję już rady. Patrzę na życie koleżanek i płaczę w poduszkę – chcę przytulić się do ukochanego, chcę poczuć się kobietą, pójść razem do kina czy na zakupy.

Dlaczego? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Dlaczego całe życie mam płacić za brak wyobraźni mojego męża? Czy odchodząc od niego stanę się złym człowiekiem? Pomóżcie mi podjąć decyzję, proszę.”

A Wy moi drodzy, jaką radę dalibyście Halszce? Jaką podjęlibyście decyzję?

Główne zdjęcie: google.com