Tydzień temu Jack zaczął godzinami siedzieć na parapecie i patrzeć gdzieś w kierunku domu sąsiada. Właściciel myślał, że pies prosi o spacer, ale prawdziwy powód był inny. Kiedy Natalia go poznała, zdrętwiała z przerażenia.
Początkowo kobieta pomyślała, że Jackowi brakuje uwagi. W końcu mieszkała sama, dużo pracowała i ostatnio nie zwracała uwagi na psa.
Czy chodzi o sąsiada?
Minęło kilka tygodni, a Jack nadal nie opuszczał swojego punktu obserwacyjnego. Co lub kto ukrywał się na sąsiedniej działce?
Jeśli to nie kot, nie ptak ani człowiek, to co? Kobieta była zdecydowana uporać się z tą zagadką i wzięła nawet dzień wolny. Na szczęście udało się jej, a wynik zadziwił całą dzielnicę.
Natalia usiadła obok Jacka i zaczęła obserwować ulicę i dom sąsiada. W końcu zauważyła. W oknie domu sąsiada siedział kot. Ale wszystko okazało się nie takie proste.
Zwierzęta prawie na siebie nie patrzyły. Ale siedzieli godzinami na parapecie.
Kobieta wzięła psa i wyszła na zewnątrz, aby obejrzeć wszystko na miejscu. Poszła w kierunku domu sąsiada, na który patrzył Jack. Natalia postanowiła udać się do sąsiada i dowiedzieć się, czy zna powód dziwnego zachowania swoich zwierząt.
Kto przewrócił beczkę
Okazuje się, że sąsiad również zauważył, że jego kot całymi dniami i nocami siedział na parapecie i nie chciał zejść. Ale nie znał przyczyn takiego zachowania.
Nagle na zewnątrz rozległ się huk. Jack i Markiza sąsiada natychmiast spojrzeli na jeden punkt za domami.
Na podwórku stała duża żelazna beczka. Tylko dorosły mógł ją przenieść lub przesunąć. Sąsiedzi pobiegli na podwórko.
Ciężka żelazna beczka leżała na ziemie. Ale to, co zobaczyli minutę później, zszokowało ich jeszcze bardziej.
W krzakach przemknął cień. Ktoś szybko uciekał w głąb ogrodu. Kto to? Dlaczego wyłamał drzwi w pomieeszczeniu gospodarczym Natalii?
Wtedy Natalia naprawdę się przestraszyła. Zadzwoniła do swojego brata na policję i poprosiła o pilne przybycie. Najwyraźniej brat nie martwił się zbytnio o swoją siostrę, więc przyjechał dopiero wieczorem.
Policja była bezsilna
Do tego czasu włamywacz już dawno uciekł. Objazd okolicy i rozmowy z sąsiadami nic nie dały. Policjanci już mieli odjechać.
Ale wtedy drzwi domu otworzyły się na oścież i Jack rzucił się jak kula w stronę stodoły. Ludzie rzucili się za psem.
Wtedy usłyszeli straszny ryk. To, co zobaczyli, okazało się znacznie bardziej niebezpieczne niż zwykły złodziej ogrodowy. Pod stodołą siedział niedźwiedź z młodymi. Teraz stało się jasne, kto przewrócił beczkę i wyłamał drzwi.
Policja musiała wezwać myśliwych. W rezultacie wszystko skończyło się dobrze. Zwierzęta poddano eutanazji i zabrano do lasu.
Główne zdjęcie: google.com