Jak się stają geniuszami? Odwieczne i absolutnie nierozwiązywalne pytanie! Największe umysły ludzkości borykają się z tym pytaniem. Powiem skromnie: znam na nie odpowiedź.
To wszystko wina... przypadku.
A bohater mojej dzisiejszej opowieści jest tego żywym potwierdzeniem, bo gdyby w dzieciństwie nie wydarzył się zbieg okoliczności, nie byłoby teraz najwspanialszego rzeźbiarza naszych czasów do 30 lat, najmłodszego rzeźbiarza -instalatora w Europie, geniusza miejsca Włoch.
Wszystko to dotyczy jednej osoby - Edoardo Tressoldiego.
Chłopiec urodził się w Mediolanie w rodzinie artystów. Rodzice zdecydowali za niego wszystko: syn będzie artystą lub rzeźbiarzem, albo kimś innym, ale zawsze będzie kojarzony ze sztuką. Dzieciak nie miał ani jednej szansy na ucieczkę od przeznaczenia.
Gdy tylko skończył siedem lat, Edoardo został wysłany do szkoły artystycznej do klasy sztuk pięknych. Ale chłopca w ogóle nie pociągało rysowanie. Czego nie zrobił, żeby nie rysować.
Następnie rodzice wykonali okrężny manewr i przenieśli syna do klasy modelowania. Powiedzieć, że nie lubił modelowania, to nic nie mówić. Co może zrobić mały chłopiec, jeśli czegoś mu się nie podoba? Potrafi zdenerwować każdego. To mu się udało.
I w końcu tak zmęczył nauczyciela i klasą, że został przeniesiony do ostatniej ławki. A na jednej z lekcji, kiedy wszystkie dzieci, przyszli Gauguiny i Rafaele rzeźbiły małe pałace z papier-mache na polecenie nauczyciela, mały Edoardo całkiem przypadkowo nie dostal papier-mache.
Nikt nie chciał się z nim dzielić. Dlatego nauczyciel pozwolił mu odejść z zadaniem:
- Jeśli nie lubisz rzeźbić jak wszyscy, zrób nam pałac z innego materiału.
Chłopiec wrócił do domu i zapytał ojca:
-Tato, nauczyciel dał nam zadanie uformowania pałacu z dowolnego materiału.
-Cóż, więc zrób.
-Nie chcę rzeźbić.
-Więc zrób co chcesz! Do dyspozycji masz garaż.
I poszedł do garażu, a tam…
Tuż przy bramie leżała duża rolka drutu, którym w słonecznych Włoszech wiązano winogrona. Właśnie przywieziono ją z rozkazu ojca - rodzina miała dużą winnicę. A potem chłopiec wpadł na pomysł:
-I zrobię pałac nie z lepkiego, ale z litego! Z drutu!
I zrobił!
Wykorzystał prawie połowę rolki. A następnego dnia przyniósłł nauczycielowi na zajęcia z modelowania. Nauczyciel musiał docenić młody talent, dostrzec jego talent i uczynić z dziecka geniusza.
Zdarza się. Nie, naprawdę, naprawdę to się zdarza. Tylko bardzo rzadko.
Z reguły w bajkach.
W prawdziwym życiu, co faktycznie się wydarzyło, nauczyciel dał chłopcu JEDYNKĘ, ponieważ nie zlepił pałacu, ale przyniósł jakieś śmieci z drutu. Krótko mówiąc, wysiłki chłopca nie zostały zauważone. I to był impuls, który sprawił, że mały dowcipniś dał sobie słowo:
-Kiedy dorosnę, zrobię takie śmiecie, żeby wszystkim opadła szczęka!
I zrobił!
Prawie 20 lat później Edordo Tressoldi zbudował pałac z drutu. Tak, tak, że każdemu naprawdę opadła szczęka! Powiększył swój model ponad 50 razy: jego pałac miał 11 metrów wysokości i był wykonany z grubego stalowego drutu i siatki.
W porozumieniu z włoskim Ministerstwem Kultury, jego konstrukcja została umieszczona w centralnym parku Mediolanu, dokładnie naprzeciw niektórych wykopalisk. Ponad milion osób przyszło zobaczyć zamek powietrzny wykonany z drutu i siatki. Młody człowiek stał się sławny w mgnieniu oka.
Długo można by było mówić, jaki jest mądry, ile takich budynków wykonał (dużo), ile nagród otrzymał (jeszcze więcej) i ile zarobił (dobrze zarobił!).
Ale to mnie nie interesowało.
W końcu, jeśli się nad tym zastanowić, nie będąć upartym na lekcji, nie pozostawszy bez masy do modelowania, nie przyniósłby kurier kilka godzin wcześniej motka drutu… nie byłoby takiego świetnego rzeżbiarza współczesnych Włoch.
Główne zdjęcie: google.com