Na świecie w tym zawodzie pracuje nie więcej niż 100 osób. Niektórzy zarabiają nawet 100000 dolarów za godzinę, a harmonogram jest zaplanowany z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.
Czy wiesz, że istnieje taki zawód - rozwiązywacz problemów. Istotą ich pracy jest to, że latają po świecie i rozwiązują problemy ludzi. Dowolne problemy, dowolnych ludzi. Zwykle - dużych korporacji, rzadziej - osób prywatnych.
Najważniejszą rzeczą w zawodzie rozwiązywaczy problemów jest ich reputacja biznesowa. Klienci dosłownie przekazują je z rąk do rąk, ukrywając przed swoją konkurencją. Mają tylko jedną reklamę - stuprocentowy wynik. Błąd jest wykluczony.
Aby lepiej zrozumieć istotę ich pracy, podam kilka przykładów tego, jak działają trouble-shooters.
W Ameryce istniały dwie duże firmy, które publikowały comiesięczne katalogi „żółtych stron”. Rynek był dla nich ciasny, wykorzystywano czarny PR, dumping i przeciąganie pracowników od siebie nawzajem.
Nic nie pomogało, szły łeb w łeb.
Zwykle wszyscy pracownicy biurowi kupowali od razu dwa karalogi po dolarze, nie zastanawiając się tak naprawdę, który jest lepszy, a który gorszy. Nawiasem mówiąc, obie księgi informacyjne zawierały te same informacje. Więc jedna z tych firm zaprosiła osobę do rozwiązywania problemów.
Ona zagłębiła się w sytuację, zastanowiła się i powiedziała:
- W przyszłym miesiącu opublikuj katalog w mniejszym formacie, a żeby mieć taką samą ilość informacji, musi być mały, ale grubszy.
Dostałe honorarium i odszedł, a konkurencyjna firma zbankrutowała po dwóch miesiącach...
- A jaki jest haczyk?
- Chodzi o to, że kiedy katalogi były tego samego formatu, wisiały na biurowych stołach jak mapy, ale kiedy jeden katalog jest duży i płaski, a drugi mały, ale gruby, to za każdym razem umieścisz mały na dużym … A pod koniec miesiąca zrozumiesz, że używasz tylko górnego, a ten duży nigdy nie został otwarty w ciągu miesiąca. Po co więc wydawać na niego dolara, skoro maluch ma wszystko?
Drugi przykład.
W siedzibie Nike 1000 osób poświęciło się niemożliwemu zadaniu.
Zaproszony zostaje trouble-shooter, opisują problem:
Zaczęliśmy produkować trampki w najbiedniejszych krajach Afryki. Wszystko obliczono z góry, budowano fabryki, wyszkolono personel, koszt powinien być niski, ale potem pojawił się nieoczekiwany problem: lokalni pracownicy w naszych fabrykach bezlitośnie kradną gotowe produkty. Całe wioski, młodzi i starzy, noszą trampki za cenę porównywalną z ich rocznymi dochodami...
Próbowaliśmy zatrudnić więcej lokalnych ochroniarzy, ale było tylko gorzej – ochroniarze i ich rodziny też uwielbiają buty sportowe…
Jeśli zatrudnić ochroniarzy ze Stanów, koszt produkcji drastycznie wzrośnie.
Trouble-shooter:
- Czego chcecie ode mnie?
Nike:
- Zastanów się, jak sprawić, by kradzieże zostały zredukowane do zera, nie wydając pieniędzy na ochronę fabryk.
Trouble-shooter oczywiście nie rozumiał nic na temat technologii produkcji obuwia, ale w przeciwieństwie do 1000 czołowych menedżerów, którzy to rozumieli, wiedział, jak spojrzeć na każdy problem z zupełnie innej perspektywy. Usiadł sam przez chwilę w chłodnym, ciemnym pokoju i dał odpowiedź:
- Musicie produkować oddzielne lewe i prawe buty w różnych krajach.
Główne zdjęcie: storyfox.ru