Strażacy gaszą pożary, ratują uwięzione babcie, wyławiają kaczęta z kanalizacji. Jednak chłopaki z Detroit po raz pierwszy w życiu uratowali szopa. Nie codziennie strażacy słyszą przez telefon: „Mamy szopa, który utknął głową w metalowej konstrukcji”.

Ekipa pojechała na miejsce i zamarła w osłupieniu. Na chodniku był szop pracz, a na jego szyi, niczym egzotyczna obroża, wisiała żelazna konstrukcja przypominająca pokrywę studzienki kanalizacyjnej. Było to ogrodzenie, w którym miało zostać zasadzone drzewo - takie, jakiego używa się do zabezpieczania zielonych wysepek na środku asfaltu, aby zapobiec uszkodzeniu systemu korzeniowego przez pieszych i rowerzystów.

foto: google

Nie wiadomo jak szop dostał się do środka. Co gorsza, strażacy nie potrafili znaleźć sposobu na jego wyciągnięcie. Początkowo chcieli przeciąć szopowi „żelazną obrożę”, ale zrezygnowali z tego pomysłu, ponieważ żelazo mogłoby się rozgrzać i poparzyć zwierzę.

W tym momencie z sąsiedniego domu wyszła kobieta, zainteresowana całym zamieszaniem. Popatrzyła, a po kilku minutach wróciła z butelką oleju roślinnego. Strażak oblał nim szopa i ponownie próbował oddzielić zwierzę od jego żelaznej ozdoby.

Gdy szop został uwolniony, zbadali go pracownicy ochrony zwierząt. Szop żył i miał się dobrze, nie doznał nawet zadrapania - w przeciwieństwie do strażaków, którzy mimo założonych rękawic zostali zaatakowani przez jego pazury.

Główne zdjęcie: google.com