Mój syn ma 32 lata. Ożenił się nie tak dawno, nie ma jeszcze dzieci. Jest skromny, domator, czasem się jąka, więc zawsze miał problemy z nawiązaniem znajomości z dziewczynami. Pracuje jako programista i komunikuje się głównie z kolegami. Myślałam, że już nie doczekam się ani synowej ani wnuków. Nagle usłyszałam tę niespodziewaną wiadomość. Co prawda, żona jest starsza o sześć lat, ale ma własne mieszkanie.

Uważałam, że ona zadba o mojego syna. Jednak z czasem zaczęłam zauważać, że syn nie chce mnie odwiedzać. Mieliśmy umowę, że raz w tygodniu będzie do mnie przyjeżdżał. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest egoistyczne z mojej strony, po prostu tyle lat ze mną mieszkał i nie jest mi łatwo od razu go odpuścić.

Pewnego razu zauważyłam, że ma rozciętą wargę, kiedy indziej, że na policzku ma siniaka. Dowiedziałam się, że synowa go bije, gdy nie zawsze jest tak, jak ona chce. Byłam w szoku. W naszej rodzinie nikt nigdy nie podnosił głosu, a tym bardziej nie bił i nie poniżał.

Próbowałam z nią porozmawiać, ale na marne. Od razu dała do zrozumienia, że to nie moja sprawa. Potem zaproponowałem synowi, żeby wrócił do domu, jednak powiedział, żebym się nie wtrącała w ich życie. Zawsze ją broni.

Dlaczego pojawiła się w naszym życiu! Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Współczuję mojemu synowi.