- Och, nie spodziewałam się, że w wieku pięćdziesięciu dwóch lat stanę się takim pośmiewiskiem i to dzięki staraniom mojej córki - skarży się Magda swojej przyjaciółce.

- Całe życie harujesz na dwa etaty, oszczędzasz, zgadzasz się na każdą pracę dodatkową, tylko po to, żeby córka miała więcej, a w końcu okazuje się, że ją okradłaś! Nie dość, że teraz mówi o tym całe miasto, to jeszcze znalazła numer do swojego ojca, z którym nie mamy kontaktu od ponad piętnastu lat, i poskarżyła mu się. Wielokrotnie prosiłam, żeby się opamiętali i nie paplali o tym na każdym kroku, bo to będzie później prawdziwy wstyd. Ale wszystko na marne, ciągle mówią to samo: okradłam własną córkę i koniec!

- Już nic nie rozumiem, Madzia! W jaki sposób mogłaś ją okraść? Lepiej opowiedz mi wszystko od początku.

- Wiesz, że przez całe życie samotnie wychowywałam Julię i pewnie pamiętasz jak mój mąż zostawił mnie z małym dzieckiem dla innej, więc chyba łatwo się domyślić, jak trudne to było dla mnie.

- Oczywiście, że pamiętam tę historię. Nadal nie potrafię zrozumieć, jak sobie poradziłaś z tym wszystkim!

- Po rozwodzie zdałam sobie sprawę, że nie mogę dłużej zostać w mieście, więc sprzedałam dwupokojowe mieszkanie rodziców, po czym wraz z córką przeprowadziłyśmy się i zaczęłyśmy wszystko od nowa. Starczyło nam pieniędzy tylko na małe dwupokojowe mieszkanie w dużym mieście, ale w ładnej okolicy. Oddałam córkę do przedszkola i zaczęłam pracować na dwa etaty, wtedy poznałam Ciebie. Miałam ciężki okres, ciągle szukałam dodatkowej pracy, ale zmiana otoczenia pomogła nam z córką.

Bardzo ciężko pracowałam, żeby zapewnić jej wszystko, co najlepsze: piękne ubrania, najnowszy model telefonu, naukę tańca towarzyskiego, korepetytora z angielskiego. Krótko mówiąc, wszystko, co chciała. Nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc, więc sama utrzymywałam córkę. Chciałam, żeby nigdy nie czuła się pokrzywdzona, dlatego zawsze oszczędzałam i nic sobie nie kupowałam.

- Czy naprawdę za to wszystko płaciłaś sama? Byłam pewna, że były mąż dawał pieniądze na córkę!

- Problem w tym, że dawał pieniądze. Przez pięć lat nawet nie zaglądałam na to konto, nie chciałam nic brać od zdrajcy. Z czasem udało mi się zapomnieć o naszym małżeństwie i postanowiłam sprawdzić, ile tam się uzbierało. Okazało się, że suma była całkiem porządna, zaś potrzeby tych pieniędzy nie było, więc postanowiłam, że na razie nie będę ich wydawać. Zaczęłam również odkładać pewną kwotę z każdej wypłaty.

Julia zawsze miała wszystko, czego potrzebowała, więc nigdy nie było potrzeby wydawania tych pieniędzy. Postanowiłam, że na starość kupię sobie domek, będę miała ogródek warzywny, kury i króliki. Moja córka wyszłaby za mąż, zostawiłabym jej nasze mieszkanie, przekazywałabym różne przetwory. Oczywiście większość pieniędzy na tym koncie była z alimentów, a nie moich własnych.

- Jaki miałaś wspaniały pomysł! Od zawsze marzyłam, żeby mieć mały domek. Gratuluję!

- Nie musisz. Gdy tylko go kupiłam, byłam przeszczęśliwa i powiedziałam o wszystkim córce i natychmiast tego pożałowałam. Julia zarzuciła mi, że ją okradłam i przestała się do mnie odzywać.

- Czy to możliwe, że zrobiła ci to z powodu pieniędzy? Zawsze była taką miłą i mądrą dziewczyną!

- Nadal taka pozostała, tylko z jakiegoś powodu uznała, że ją okradłam. Długo się kłóciłyśmy, a potem znalazła numer do ojca i poskarżyła mu się. Teraz żądają zwrotu pełnej kwoty. Były nazwał mnie egoistką, gdyż pieniądze, które dał mi na edukację Julii, wydałam na siebie. Jednak nie biorą pod uwagę tego, że pracowałam na dwa etaty i zapewniłam córce wszystko, czego potrzebuje. Czy naprawdę jestem aż tak okropną matką, która okradła własną córkę?

Główne zdjęcie: youtube