Od pół roku jestem mężatką. Moja teściowa siedem lat temu przeżyła udar mózgu. I wszyscy jej bliscy uważają, że jest osobą chorą. A ja uważam, że nie powinno się stawiać krzyżyka na człowieku. Niestety jego matka nie interesuje się życiem samym w sobie. Ciągle siedzi przy laptopie i telewizorze, nic nie robi. Mogłaby ćwiczyć, pracować nad swoją niepracującą częścią ciała, spacerować. Nawet tego nie robi. Zawsze czeka, aż syn zrobi jej masaż, sama nigdy go nie wykonuje. Przyzwyczaiła się do takiego życia. I winię za to męża, bo on ją bardzo rozpieszcza, nawet mówi do niej jak do dziecka.
Teściowa ma bardzo skomplikowany charakter. Już drugi raz powiedziała do niego: „wynajmij mi mieszkanie, będę mieszkać osobno, ale przynajmniej na tej samej klatce”. Bardzo mocno manipuluje swoim synem. A on chce, żebym to ja się do niej dostosowała. A ja nie chcę. Wiem, że nie jestem złą synową. Robię wszystko w domu, sprzątam, piorę, zawsze gotuję. Wychodzę z jego mamą, nawet zabieram ją na lody. Ale nadal jestem złym człowiekiem. Mówię mężowi, żeby poszedł do lekarza, zatrudnił logopedę.
Kiedy już pojawią się u nas dzieci, to teściowa nie będzie chciała z nami mieszkać, bo będziemy spędzać 24/7 tylko z dziećmi. Wszystko będzie się kręcić wokół nich. A potem będzie jeszcze gorzej. W tym tempie za jakiś czas będzie całkowicie przykuta do łóżka. Ja ją traktuję jak zdrową osobę, nigdy nie będę jej postrzegać jako chorej. Jest zazdrosna i to widać. Jak się na mnie obrazi to koniec, trzyma syna blisko siebie i nie chce go wypuścić, żeby nie spędzał ze mną czasu.
Jak tak dalej pójdzie nasze małżeństwo po prostu tego nie wytrzyma. I mąż przestanie mnie słuchać. Chociaż teraz, dzięki Bogu, słucha mnie i zgadza się ze mną we wszystkim. Ale nie może nic zrobić z mamą. Nie tylko ja muszę się dostosować, ale jego mama też musi się przyzwyczaić do mnie, do mojego charakteru, to działa z dwóch stron. Jeśli będę walić w ścianę, to nie będzie żadnych rezultatów. Ale jeśli we dwójkę zaczniemy coś zmieniać, to będzie efekt.
Co o tym myślicie? Jak ją zainteresować życiem? Próbowałam już wszystkiego. Próbowałam bardzo delikatnie podpowiadać, żeby się nie poddawała, że postawię ją na nogi i zaczniemy się przemieszczać dalej, chodzić na spacery, na zajęcia. Ale ona tylko użala się nad sobą. Jest przyzwyczajona do takiej postawy i do tego, że wszyscy się nad nią litują. A kiedy zaczyna na mnie krzyczeć bez powodu, trudno mi się opanować.
Zepsuła się telewizja kablowa, wezwałam serwisanta, naprawili to. Ale ona nadal jest niezadowolona. Jak jej się coś nie podoba w moim wyglądzie, jak z nią wychodzę, to milczy i nie rozmawia ze mną. Wydaje mi się, że przesadza. Bardzo kontroluje swojego syna. Kiedy wychodzi z kolegami, to dzwoni do niego milion razy. Ostatnio wyjechał na kilka dni, to wpadła w histerię. Nie jadła, nie kąpała się, po prostu wrak człowieka.
Dlaczego ludzie się poddają i przestają pracować nad sobą? Wiele osób niepełnosprawnych, które dostają wyrok, że nigdy nie staną na nogi, jednak wstają i pracują nad sobą. Nie chcą się poddać i przestać żyć. Tyle osób niepełnosprawnych jeździ na olimpiadę i wygrywa, a tu chodzi tylko o to, aby żyć.
Główne zdjęcie: youtube.com