Mam 35 lat i od ośmiu lat jestem w związku partnerskim. Dominik jest starszy ode mnie o trzy lata. Wiele osób ciągle mnie pyta dlaczego jeszcze nie wzięliśmy ślubu.
Nie wiem co na to powiedzieć.
Na początku chcieliśmy wziąć ślub, ale nie było na to pieniędzy. Zaczęliśmy więc mieszkać razem i przełożyliśmy ślub na później. Potem zdaliśmy sobie sprawę, że ślub to tylko spory wydatek, o wiele lepiej jest pojechać na wycieczkę (czyżby to nie to samo co miesiąc miodowy?) lub kupić coś do domu. Nie można powiedzieć, że mieliśmy dużo pieniędzy. Jeszcze zdążymy wziąć ślub...
Postanowiłam sobie: kiedy będę wiedziała, że spodziewam się dziecka, weźmiemy ślub, żebyśmy wszyscy mieli to samo nazwisko.
Jednak przez te wszystkie lata nie mogłam zostać matką...
Z ośmiu lat wspólnego życia, przez pięć lat chodziłam do różnych lekarzy i nikt nie potrafił mi pomóc. Tak jakby wszystko było w porządku, a jednak nie mogłam zajść w ciążę. Nawet nie chcę mówić ile pieniędzy wydałam na te wszystkie konsultacje i badania.
Postanowiłam adoptować psa i opiekuję się nim, więc czuję się trochę lepiej. Mój partner nie wydawał się tym zbytnio przejęty. Wspierał mnie, mówiąc, że jeśli naprawdę się kochamy, to możemy żyć szczęśliwie bez dzieci. W końcu mamy siebie nawzajem. Dominik w ogóle nie robił mi żadnych wyrzutów.
Nigdy nie myślałam, że spotka mnie coś gorszego. Ale...
Ostatnio dotarło do mnie, że mój partner ma romans, ma kogoś innego. Właśnie wiosną ubiegłego roku wprowadziła się do naszego domu ładna sąsiadka, na oko ma 30 lat. Mieszka piętro niżej. Na początku nie wiedziałam o tym, ale inna koleżanka, która też mieszka po sąsiedzku, powiedziała mi, że niejednokrotnie widziała, jak mój partner wchodził do mieszkania tej młodej kobiety.
Zapytałam o to Dominika, ale on powiedział, że prosiła jedynie naprawić coś w swoim mieszkaniu.
Oczywiście nie uwierzyłam, ale po jakimś czasie sama zobaczyłam, że mój partner cały czas chodził do tej młodej sąsiadki. Nawet nie wiedziałam co zrobić... Nie mogłam mu powiedzieć, żeby spakował swoje rzeczy, co miałabym zrobić sama? Bezdzietna, czekała mnie samotna starość.
W ten weekend zobaczyłam sąsiadkę.
Sama się do mnie odezwała, chociaż widziała, że nie mam ochoty na rozmowę. Ta kobieta powiedziała, że spotyka się z Dominikiem od ponad pół roku. Twierdziła, że nie odda mi go i że mają poważny związek.
Mówiła jeszcze sporo różnych rzeczy, ale ja tylko słuchałam, nie wiedziałam co mam na to wszystko powiedzieć.
- Jesteś już stara, więc Dominik na pewno zostanie ze mną, a nie z tobą. Obiecałam, że urodzę mu dziecko, o którym marzy od dawna. Nie przeszkadzaj nam w naszym szczęściu.
Wróciłam do domu w milczeniu, ledwie mogąc powstrzymać smutek. Po chwili zastanowienia uświadomiłam sobie, że kochanka Dominika rzeczywiście miała rację. Co ja mogę mu dać? Nie mógł przecież zrezygnować z szansy bycia ojcem. Nie byłoby dobrze z mojej strony, gdybym go powstrzymywała. To pewnie w tamtym domu czeka na niego szczęście...
Jest wtorek. Wciąż nie mogę odważyć się na rozpoczęcie poważnej rozmowy z partnerem. Ciągle mam nadzieję, że sam spakuje swoje rzeczy i odejdzie. Nawet nie będę go błagać, żeby został, już sobie to obiecałam. Oczywiście wstydziłabym się spojrzeć sąsiadom w oczy...
Główne zdjęcie: youtube