Moja teściowa jest bardzo dziwną osobą.

Przez całe życie pracowała jako nauczycielka języka rosyjskiego, w wieku 68 lat potrafi wyrecytować na pamięć dowolny wiersz lub zacytować fragment ulubionego utworu. Ubiera się odpowiednio: uwielbia kapelusze i sukienki koronkowe. Czasami wydaje mi się, że powinna była urodzić się w XIX wieku, żeby nie wyróżniać się z tłumu.

Jej pierwszy mąż, ojciec mojego męża, zostawił ich, gdy on był jeszcze dzieckiem. Teściowa później nie mogła zbudować szczęśliwego związku. Nie jest to wcale zaskakujące, gdyż jest bardzo dziwna. Do tego ma trudny charakter: ciągle wszystkich poucza, czepia się, a do tego jest bardzo uparta.

Dzięki Bogu, mój mąż w niczym jej nie przypomina. Kiedy się pobraliśmy, przez jakiś czas po ślubie mieszkaliśmy z teściową. Nie trwało to jednak zbyt długo - nie więcej niż dwa tygodnie. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie się z nią dogadać. Teściowa ma niewielkie dwupokojowe mieszkanie, poza tym całe jej mieszkanie przypomina wystawę antyków: dywany na ścianie, oczywiście wszelkiego rodzaju antyki i figurki, których jest mnóstwo. To nic złego, ale ma mnóstwo rupieci! W mieszkaniu nie ma ani odrobiny wolnej przestrzeni, więc przy mojej alergii na kurz nie mogłam tam w ogóle przebywać. Wynajęliśmy z mężem mieszkanie i wyprowadziliśmy się od jego mamy.

Nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. Pracuję jako księgowa, mój mąż pracuje w małej prywatnej firmie zajmującej się naprawą sprzętu AGD i oboje nie zarabiamy zbyt wiele. Zaczęliśmy powoli odkładać na wkład własny, aby wziąć kredyt hipoteczny. Potem, zupełnie niespodziewanie, dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się dziecka. Wtedy pojawiła się kolejna niespodzianka, ale niezbyt przyjemna: właścicielka kazała nam się wyprowadzić, ponieważ nie chciała wynajmować mieszkania rodzinie z dziećmi. Musieliśmy poszukać innego mieszkania, tylko teraz trzeba było wydawać więcej pieniędzy na wynajem, gdyż nasze poprzednie mieszkanie było o wiele tańsze.

Miałam trudną ciążę, musiałam ciągle chodzić do lekarzy, robić wiele badań, często musiałam chodzić do lekarzy prywatnie, a także trzeba było kupić wiele rzeczy dla dziecka, więc musieliśmy wydawać zaoszczędzone pieniądze.

Kiedy urodziło się dziecko, nasza sytuacja finansowa stała się jeszcze cięższa. Nagle pomogła nam moja teściowa.

- Oddaje wam moje mieszkanie, możecie tam zamieszkać - powiedziała.

Okazało się, że teściowa poznała mężczyznę, który był równie dziwnym człowiekiem jak ona. Uwielbiał poezję, recytował wiersze, a czasem sam pisał, nawet ich sposób ubierania się był podobny: ten mężczyzna chodził w marynarce i krawacie nawet w domu. Krótko mówiąc, byli dla siebie stworzeni. Oświadczył się teściowej i zamieszkali razem w jego domu, więc ona zostawiła nam swoje mieszkanie.

Byliśmy przeszczęśliwi, ale nasza radość nie trwała zbyt długo. Przeprowadziliśmy się do mieszkania mojej teściowej, kiedy syn miał rok. Wcześniej odświeżyliśmy mieszkanie i kupiliśmy nowe meble. Ze względu na hałas podczas prac remontowych, które nie trwały dłużej niż tydzień, od razu pojawiły się problemy z sąsiadem. Nawet po remoncie często przychodził do nas i narzekał: albo odkurzacz był zbyt głośny, albo telewizor, albo dziecko głośno płakało, albo nasz wózek mu przeszkadzał.

Później okazało się, że nie był jedyną niezadowoloną osobą. Na dole mieszka starsza babcia w wieku około 80 lat. Mieszka sama, chyba jej się nudzi, dlatego przychodzi do nas prawie codziennie, żeby ponarzekać na naszego syna, nasze tupanie, mówi nam, że przestawiamy meble (chociaż nic takiego nie miało miejsca) i krótko mówiąc, za każdym razem wymyśla coś nowego.

Trwało to sześć miesięcy. Potem nasi sąsiedzi z góry sprzedali mieszkanie i zamiast nich wprowadziła się chamska rodzina: mąż, żona i ich syn. Co wieczór włączali głośno muzykę i bawili się aż do północy. Próbowaliśmy zarówno rozmawiać, jak i prosić, jednak nic z tego. Jedyne, co słyszeliśmy od nich, to chamstwo i przekleństwa. Kilka razy musieliśmy nawet wezwać policję, bo nie dało się tego wytrzymać.

Cały czas byłam zdenerwowana. Zastanawialiśmy się z mężem nad sprzedażą mieszkania i przeprowadzką. Można było kupić trzypokojowe mieszkanie z niewielką dopłatą, ale w innej okolicy.

Pojawił się kolejny problem: matka mojego męża była przerażona, gdy dowiedziała się o tym, że zamierzamy sprzedać mieszkanie, które dostaliśmy od niej w prezencie.

- Róbcie, co chcecie, ale nie pozwolę wam sprzedać mieszkania! Tyle wspomnień! Moi rodzice w nim mieszkali, wychowałam w nim syna! Kiedy odejdę, możecie robić co chcecie! Jednak teraz nie pozwolę go sprzedać! - krzyczała teściowa.

Żadne argumenty na nią nie działały i nie mogliśmy sprzedać mieszkania bez jej zgody. Mieszkanie nadal było jej własnością. Mój mąż kilka razy próbował porozmawiać z matką, ale bez skutku.

Nie chcieliśmy mieszkać w tym mieszkaniu, mając takich sąsiadów. Mieliśmy pecha pod tym względem. Mój mąż wszystko przeanalizował i zaproponował alternatywę: jego przyjaciel zamierzał wynająć swoje mieszkanie za dobrą cenę, moglibyśmy wynająć od niego, a później wynająć mieszkanie teściowej.

Wydawało się, że to idealny plan, gdyby mój mąż nie wygadał się teściowej.

- Dopóki żyję, nie pozwolę cudzym ludziom wejść do mojego mieszkania! Nie ma co o tym myśleć! - powiedziała.

Co za uparta kobieta! Podarowała nam mieszkanie, teraz mieszka w domu i nie pozwala na to, by nasza sytuacja życiowa zmieniła się na lepsze. Nie wiem, co robić. Nie mamy pieniędzy na kredyt hipoteczny, teściowa nie pozwala nam sprzedać mieszkania, a życie tam staje się nie do zniesienia.

Główne zdjęcie: youtube