Córka wypowiedziała to i trzasnęła drzwiami...

Piotr znał każde drzewo w tym parku. Przechadzał się alejkami i ścieżkami zarówno przy brzydkiej pogodzie, jak i przy dobrej pogodzie. „Dziwak” - myśleli przechodnie. Lecz zatrzymywał się i... słuchał. Pragnął, by drzewa potrafiły mówić.

Pierwsza żona Piotra zmarła niespodziewanie.

- Jak to się stało? Dlaczego, Jolu? Nigdy nie narzekałaś na swoje zdrowie. Jak mam bez Ciebie żyć? - wykrzyknął zdezorientowany.

Jolanty już nie ma. Teraz spokojna i beztroska. Nigdy w życiu nie była w takim stanie.

- Powinieneś był wcześniej doceniać swoją żonę - powiedziała teściowa. - Zarówno ty, jak i dzieci...

Córka wkrótce wychodzi za mąż, a tu takie nieszczęście. Trzeba Wioli przemówić do rozsądku, niech poczeka rok, tak jak należy.

- Nie myśl o tym, tato! To tylko uprzedzenia. Mariusz znajdzie sobie kogoś innego w tym czasie.

- Nie wezmę udziału w ślubie.

- Po prostu daj mi pieniądze. Będziemy świętować w restauracji.

Syn poparł Wiolę. Jednak Piotr nic nie zrobił. Później żałował, że nie walnął pięścią w stół.

Minęło zaledwie sześć miesięcy, odkąd Jola odeszła. Było mu smutno. Przyśniła mu się. Uśmiechnięta, szczęśliwa. Taką ją pamiętał, gdy była młoda. Żona trzymała rodzinę razem. Zajmowała się wszystkim, była wszędzie. Piotr myślał, że w każdej rodzinie tak jest.

Piotr nie miał na co narzekać. Kiedy ciężko było coś zdobyć, Jola jeździła do stolicy. Przywoziła piękne rzeczy dla dzieci i męża, ale na sobie oszczędzała. Kupowała tanie ubrania. Te okropne ciuchy i ciągłe rozmyślanie sprawiały, że kobieta wyglądała starzej.

Jola zachorowała przed kolejnym wyjazdem.

- Mamo, obiecałaś kupić coś na lato - powiedział syn.

- Kupię, Adrianie, kupię. Tylko później. Muszę iść do lekarza. Nie czuję się zbyt dobrze.

- Możesz to zrobić później, przecież lato się zbliża.

Zaczęła się zbierać do stolicy. Piotr nie wsparł żonę, zignorował to co powiedział jego syn. Pozwolił Jolancie pojechać. Wiola również nie zareagowała. Po tym wyjeździe Jola zachorowała. I wkrótce odeszła...

Wiola i jej mąż pojechali do stolicy. Zostali tam. Syn Adrian ożenił się z koleżanką z klasy i zamieszkał w innym mieście.

Piotr został sam.

Dłużej zostawał w pracy. Nawet wtedy, gdy nie musiał.

...Poznał Agnieszkę na imprezie z okazji urodzin szefa. Bardzo się różniła od Joli. Szatynka. Wysoka. Stylowa. Nie, to nie była miłość. Piotr był po prostu samotny. Do tego odżywiał się niezbyt dobrze, ponieważ był przyzwyczajony do zupy, dania głównego i deseru.

Koledzy, zdobywając się na odwagę po kilku „łykach”, zaczęli zapraszać kobiety do stołu. Piotr zaprosił właśnie ją. Agnieszka okazała się singielką.

- Masz dobrego partnera - mówili znajomi Agnieszki.

Ona również tak myślała. W porównaniu do byłego, który ciągle pił, Piotr wyglądał na troskliwego i czarującego.

- Żenię się, - powiedział dzieciom.

- Kim ona jest? Czy ma gdzie mieszkać? - zapytały.

- Pracuje w tym samym miejscu co ja. Tak, ma swoje mieszkanie. Dlaczego pytacie?

- Niech tam zostanie. Jeśli chcesz, to mieszkaj u niej. Nie przyprowadzaj jej do naszego domu.

- Przecież tu nie mieszkacie.

- To nie ma znaczenia. Będziemy przyjeżdżać.

Agnieszka mieszkała w podmiejskiej wiosce. Zapraszała Piotra do siebie.

Ale on był uparty: przyzwyczajony do własnego mieszkania. Zresztą do pracy jest blisko. Pobrali się. I każdy został w swoim domu.

W weekendy Agnieszka zostawała na noc w domu Piotra. Tego razu sprzątała i zaczęła gotować. Ktoś zadzwonił do drzwi. To był Adrian z żoną.

- Kim jesteś? - zapytał Agnieszkę.

- Adrian, synu, to moja żona.

- Musimy odpocząć po podróży. Niech Pani ugotuje ten barszcz, czy co tam Pani robi, i możecie sobie pójść... na spacer.

Agnieszka wszystko zostawiła. Zaczęła zbierać swoje rzeczy by wrócić do domu. Piotr stał bez ruchu. Wyszła. On nie powiedział ani słowa.

Zauważyła, jak zmieniła się w służącą dla Piotra. Sprzątanie, gotowanie, pranie... Trudno jej było przyznać się przed samą sobą, że to nie było życie małżeńskie, ale fikcja.

Agnieszka zachorowała na grypę, gdy jej syn i jego koledzy z klasy pojechali na wycieczkę podczas wakacji. Zadzwoniła do Piotra, poprosiła kupić lekarstwa.

- Chcesz, żebym ja też zachorował?! Poproś brata, on nigdy nie choruje.

Kiedy przyszedł brat, ona płakała. Było jej przykro. Tego samego dnia brat zadzwonił do Piotra:

- Nie znęcaj się nad Agnieszką. Jeśli nie chcesz z niej być, to powiedz to. Strasznie się nacierpiała z pierwszym mężem. Teraz ty. Jeszcze jedno: ona nie jest twoją służącą. Pamiętaj o tym.

- Nie chcę więcej widzieć ani ciebie, ani twojej siostry! - wyrzucił z siebie.

Brat powiedział Agnieszce o tej rozmowie. Bez względu na to, jak bardzo starała się naprawić swoje relacje z Piotrem, on już podjął decyzję:

- Lepiej samemu. Nikt nie będzie działał na nerwy.

Piotr myślał, że przejdzie na emeryturę, ale nadal będzie pracował w tej samej firmie na swoim stanowisku...

Wytrzymał 2 lata. Potem ktoś mu powiedział, że jest pewna osoba na jego stanowisko.

Życie było zbyt monotonne. Dzieci rzadko go odwiedzały. Piotr czuł się zagubiony w wielkim mieście. Często spacerował po ulicach. Mijał setki ludzi. Nie było wśród nich znajomych...

Ponadto Piotr bał się, że będzie słaby i umrze w samotności. Gdy tylko zaczynała go boleć głowa, połykał mnóstwo tabletek.

Piotr stał się sentymentalny. Prosił Jolę o przebaczenie. Nie miał odwagi zadzwonić do Agnieszki i powiedzieć jej, że to wszystko jego wina, że im się nie udało.

Ostatnia wizyta córki zakończyła się awanturą.

Wiola zarzucała ojcu, że mieszka w dużym mieszkaniu. Nalegała, by sprzedał czteropokojowe mieszkanie, kupił sobie kawalerkę i podzielił pieniądze między nią i bratem. Piotr stanowczo odmówił. Wiola wyjechała wcześniej niż planowała. Gdy zapytano ją, kiedy przyjedzie ponownie, powiedziała:

- Na twój pogrzeb!

Po tym wydarzeniu Piotra zaczęło boleć w okolice serca. Zadzwonił do syna, opowiedział mu o kłótni z Wiolą.

- Rzeczywiście, po co ci takie duże mieszkanie? - odpowiedział Adrian. - Mam zamiar kupić nowy samochód. Pieniądze się przydadzą

- Kiedy przyjedziesz?

- Jak będziesz sprzedawał mieszkanie.

***

...Na targu spotkał brata Agnieszki. Podszedł. Przywitał się.

- Wyglądasz na przygnębionego, Piotrek.

- Co słychać u Agnieszki? Chciałbym...

- W Gruzji. Ona tam mieszka. Wyszła za mąż za Gruzina. Niedawno ich odwiedziłem. Wreszcie moja siostra jest szczęśliwa.

Piotr wszystko zrozumiał. Opuścił głowę. Ruszył dalej...

Tego ranka obudził się później niż zwykle. Było pochmurnie. Napił się herbaty. Przygotował się do wyjścia do parku. Przeszedł kilka kroków. Znowu zaczęło boleć w okolicy serca. Krok, kolejny krok... Przykucnął przy drzewie. Oparł się o pień... Anioł zamknął oczy Piotra. Topola zabrała jego duszę.

Główne zdjęcie: youtube