Basia usiadła przy stole i wpatrywała się w jeden punkt - nie rozumiała, czy to, co się teraz dzieje, jest prawdą, czy to tylko głupi sen. Ale szczypiąc się w ramię i czując je, spojrzała ponownie na sofę - spało tam czyjeś dziecko - czyli jednak nie sen.

Tego wieczoru wszystko było jak zwykle - jej mąż Wojtek był w podróży służbowej, a ona wróciła ze sklepu, zjadła kolację i poszła spać - rano chciała wstać wcześnie i przygotować wykwintny obiad na powrót męża, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stała wulgarnie ubrana kobieta z małą dziewczynką.

Po tym, jak kobieta powiedziała, że muszą porozmawiać - Basia zaprosiła ją do mieszkania. Wkrótce usłyszała coś, co brzmiało jak bełkot. Kobieta powiedziała, że dziewczynka ma na imię Weronika i jest córką Wojtka. Wiedział o niej, przez te wszystkie lata pomagał im, ale teraz ma szansę dobrze wyjść za mąż, a jej przyszły mąż nie chce cudzego dziecka, więc jej zdaniem byłoby sprawiedliwe, gdyby ojciec zabrał Weronikę, aby ją wychować. Zaczęła się awantura, Basia krzyczała, że Wojtek wcale by jej tego nie zrobił i to jakaś pomyłka. Potem kobieta poprosiła Barbarę o szklankę wody, mówiąc, że zemdleje, a kiedy ta wróciła, już jej nie było - ale na kanapie siedziała mała dziewczynka.

Panika wzięła górę - co robić? Dokąd iść? Jej mąż nie odbierał telefonu, czy powinna zadzwonić do przyjaciółki? Ale w czym ona jej pomoże. Powinna zadzwonić do ojca - on potrafiłby rozwiązać każdy problem, ale ojciec miał słabe serce i lepiej było go za bardzo nie martwić. Basia postanowiła zadzwonić na policję, ale odłożyła ten pomysł na następny dzień - musiała najpierw porozmawiać z mężem, a co, jeśli matka się opamięta i wróci?

Prawie nie spała w nocy - nie mogła w to uwierzyć - to po prostu nie mogło się wydarzyć. Ona i jej mąż nie chcieli mieć dzieci - postanowili żyć dla siebie.

Rano wstała i zobaczyła dziewczynkę siedzącą cicho na kanapie - wstała wcześniej, ale nie chodziła po domu i nie hałasowała, tylko siedziała cicho, wpatrując się w jeden punkt. Gdy Basia zapytała, czy coś zje - przytaknęła i poszła za kobietą. Po ugotowaniu owsianki Basia posadziła Weronikę przy stole i poszła zadzwonić do męża - odpowiedział radośnie i powiedział, że wkrótce leci do domu, ale radość w jego głosie zniknęła, gdy usłyszał, co się stało. Wojtek zaczął się usprawiedliwiać, mówiąc, że to był jeden raz i że nigdy więcej ich nie widział - przelał pieniądze z dobroci serca, ale nic więcej. I że to wszystko był jeden wielki błąd. Poprosił Basię, aby nic nie robiła, nie mówiła ojcu i czekała na niego.

Wkrótce otrzymała od niego wiadomość, że pojawiły się pilne sprawy i musi pozostać poza domem przez kilka dni. Zrozumiała, że po prostu bał się jej, tej sytuacji i teścia. Wszystko, co mieli, było zasługą jej ojca - był właścicielem dużej firmy, a Wojtek pracował tam na dobrym stanowisku tylko dzięki rodzinnym koneksjom - mieszkanie, samochód, pieniądze - wszystko było dobrodziejstwem teścia. I jak łatwo mu to dał, tak łatwo mógł wszystko odebrać.

Kobieta myślała, że mąż czeka, aż ona ochłonie i sama rozwiąże problem z dzieckiem, ale doszła do wniosku, że tego nie zrobi - poczeka na niego i pozwoli Wojtkowi zabrać dziecko do domu dziecka albo wezwie policję i odda im dziewczynkę - nie pozwoli, żeby to wszystko spoczęło teraz na niej.

Weronika okazała się bardzo spokojnym i posłusznym dzieckiem. Ale chociaż siedziała cicho i spokojnie, było oczywiste, że się nudzi. Basia wzięła dziewczynkę i poszły do sklepu dziecięcego kupić rzeczy i zabawki - poza kilkoma koszulkami i jej dokumentami w torbie nie było nic więcej.

Chodziły po sklepie i było widać, że sprzedawcy patrzą na Basię ze złością i szepczą. Kątem ucha usłyszała rozmowę: "Ona sama jest ubrana jak dama, a dziecko w takiej zniszczonej sukience, kto by pomyślał”. Potem podeszła do nich jedna z ekspedientek i wyniośle zapytała, jak im pomóc.

-To moja siostrzenica ze wsi, przyjechała w odwiedziny. Proszę, pomóż nam znaleźć kompletny zestaw ubrań i butów, spinki do włosów, gumki i wszystko inne, czego potrzebuje dziewczynka. - Twarz sprzedawczyni zmieniła się - wyglądała, jakby się rozmroziła i pobiegła wybrać ubrania dla dziecka.

Główne zdjęcie: youtube