- Po co obierasz tyle ziemniaków i wkładasz je do trzylitrowego słoika? I po co ci tyle zupy, skoro mieszkasz sama? - zapytałam przyjaciółkę.
- To dla syna, szkoda mi go. Jego żona nawet nie potrafi zaparzyć herbaty. To, co sama gotuje, nie nadaje się do jedzenia, zawsze kupuje dania gotowe mrożone lub zamawia jedzenie, wydając na to wszystko mnóstwo pieniędzy. Co jeśli dopadnie zapalenie żołądka? Nasze zdrowie zależy od tego, jak się odżywiamy. Więc przynajmniej przekażę barszcz, sałatkę, ziemniaki w słoiku. Gdy syn wróci do domu, to wrzuci do garnka i może ugotować albo zrobić ziemniaki z mięsem. Domowe jedzenie, do tego gorące - usłyszałam w odpowiedzi.
Reszta historii dla ułatwienia będzie opowiedziana w pierwszej osobie.
„Uważam, że kobieta powinna umieć gotować. Jeśli nie potrafi, niech się nauczy, w przeciwnym razie po co wychodzić za mąż, rodzić dzieci.
Nie jestem teściową, która wtrąca się w życie rodzinne syna. To on wybrał sobie taką żonę. Moja synowa w zasadzie jest miła, ale nie potrafi gotować, a co najważniejsze nie chce tego robić. Rozdziela obowiązki, na zasadzie - ja pracuję i mój mąż pracuje, czyli gotować powinniśmy razem. Owszem, gotują, ale czy to zdrowe dania?
Ciągle nie mają czasu. Robią wszystko szybko, tak jakby byli już spóźnieni. Dokąd tak pędzą? Czy do mediów społecznościowych? Obejrzeć film? Nie mają dzieci, więc czemu nie zrobić kolację po pracy? Ciągle jedzą kanapki, pierogi, nuggetsy i stripsy.
Można by zapytać, skąd ja to wiem, skoro nie wtrącam się w ich życie? Cóż. Mój syn ostatnio przychodzi do mnie zbyt często. Prosi o jedzenie, które ugotowałam. Zapytałam: czy wy nic nie gotujecie w domu? Twoja żona nic nie gotuje?
Powiedział mi, że gotują razem, ale coś na szybko. Jednak to i tak nie smakuje tak dobrze jak moje jedzenie. Czasami zamawiają jedzenie do domu, kiedy nie chce im się nic robić.
Pomyślałam, jak to możliwe? Przecież byłam u nich kilka razy. Wszystko było pyszne! Okazało się, że zamawiali jedzenie z restauracji. Wyobrażasz to sobie?
No dobra, on jest mężczyzną, ale ona kiedyś będzie matką i też będzie karmić swoje dzieci jedzeniem z kawiarni i restauracji? Czy mój syn ma pracować tylko po to, by wszystko wydawać na restaurację, a do tego jeść niezbyt dobre jedzenie?
Nie zamierzam ich odwiedzać, nie chcę uczyć synowej, skoro jej matka tego nie zrobiła, to nawet nie chcę zaczynać, tylko popsuję relacje. Po co mi to w ogóle?
Dlatego sama gotuje i daje synowi, obieram ziemniaki i wkładam do słoików. Mam wystarczająco dużo czasu, wracam z pracy do domu i gotuję, co jeszcze mam robić, co nie? Zwłaszcza, że zrobienie zupy i mięsa z ziemniakami nie wymaga wiele wysiłku.
Być może powiesz, że nie trzeba pomagać. Ale moje serce pęka, skoro syn tak często zaczął mnie odwiedzać. Przecież to mój syn. Nie mogę zrozumieć współczesnych kobiet. Przyrządzenie posiłku dla rodziny to dbanie o najbliższych osób. To nie jest takie ciężkie, to nie jest praca w kopalni, tylko stanie przy kuchence. Nie potrafię tego zrozumieć, chyba jestem za stara na to wszystko.
Główne zdjęcie: youtube