Przez dziesięć lat moja teściowa musiała mieszkać razem z córką, zięciem i wnukami. Następnie Agata, jej córka, która kiedyś była rozsądną i odpowiedzialną kobietą, zostawiła rodzinę i wyjechała do Warszawy.

Mikołaj nadal mieszkał z teściową, ale później zdecydował, że nadszedł czas, aby ułożyć sobie życie prywatne. Szybko znalazł sobie kobietę, ale ona kazała mu dokonać wyboru: albo zrezygnuje z dzieci, albo rozstaną się. Mikołaj zdecydował, że dzieciom będzie lepiej z babcią i zniknął z ich życia.

Pani Grażyna została sama z dwójką wnucząt. Oczywiście pomagaliśmy jej, ponieważ jesteśmy rodziną.

Agata wyjechała do Warszawy, ale mimo to wysyłała matce pieniądze. Zięć natomiast po prostu zniknął. Wspólni znajomi powiedzieli mi, że jego nowa partnerka zaszła w ciążę, dlatego nie interesuje się losem starszych dzieci. Jedynie płacił alimenty.

Aby pomóc Pani Grażynie, przeprowadziliśmy się do niej. Mój mąż pracował, a ja mogłam pomagać jej w domu i przy dzieciach. Nie byłam tym zachwycona, ale nie było innego wyjścia.

Odprowadzałam dzieci do przedszkola, potem do szkoły. Praca domowa, dodatkowe zajęcia, zwolnienia lekarskie. Gdy młodsza poszła do szkoły, musieliśmy jeszcze więcej czasu poświęcać na odrabianie prac domowych. Nauczyliśmy się szybciej zasypiać - wcześniej trzeba było przeczytać 3-4 bajki przed zaśnięciem.

Mój mąż nawet nie chciał wracać do domu. Byłam pochłonięta opieką nad cudzymi dziećmi, a jemu nudziło się w domu. Musiałam robić wszystko dla Asi i Władka, ale dzieci mnie nie słuchały - szanowały tylko swoją babcię. Jednak Pani Grażyna często pozwalała im nie robić tego, co im kazałam.

Jeśli mówiłam o tym, że najwyższy czas położyć się spać, Pani Grażyna włączała dzieciom kreskówkę. Jeśli prosiłam o umycie zębów, dawała im cukierka. Do tego dochodziło utrzymanie teściowej i jej wnuków. Nie wiem, na co teściowa wydawała pieniądze, które przysyłała jej córka.

Pierwsza kłótnia miała miejsce, gdy zaszłam w ciążę.

- Jaka ciąża? Przecież muszę zaopiekować się wnukami! - biadoliła Pani Grażyna.

Żebyście dobrze zrozumieli, miałam wtedy 27 lat. Mój mąż i ja dobrze zarabialiśmy, planowaliśmy wziąć kredyt hipoteczny i bardzo się kochaliśmy. Dlaczego nie powinniśmy mieć dziecka?

- Kiedy Władek będzie pełnoletni, wtedy możecie pomyśleć o dziecku. Przestań namawiać mojego syna do posiadania własnego dziecka, na razie wystarczy mu siostrzeńców. - Chcesz mieć dziecko? Najpierw wyprowadź się z mojego mieszkania!

- Przeprowadzimy się. Planowaliśmy wziąć kredyt hipoteczny, ale Pani nalegała, żebyśmy zamieszkali wszyscy razem. Zresztą, to nie do Pani należy decyzja. Mamy własną rodzinę - powiedziałam.

- Jesteś egoistką! Myślisz tylko o sobie!

Oczywiście, że jestem! Rodzice zostawili dzieci i układają sobie życie, a ja nie mam prawa urodzić własnego dziecka. Porozmawialiśmy z mężem i postanowiliśmy się wyprowadzić. Moi rodzice pomogli szybko znaleźć dobre mieszkanie.

Postanowiłam zadzwonić do szwagierki. Agata powiedziała mi, że co miesiąc wysyła określoną kwotę na dzieci. To są dwa minimalne wynagrodzenia. Innymi słowy, moim siostrzeńcom nic nie zabraknie, mimo że za wszystko płaci mój mąż.

Moi rodzice postanowili zrobić prezent i sami kupili mieszkanie, żebyśmy nie musieli brać kredytu hipotecznego. Zostałam właścicielką tego mieszkania. Mój mąż poczuł się urażony i został ze swoją matką. Przeprowadziłam się do własnego mieszkania. Nie chce mnie nawet wysłuchać, dlaczego się obraził? Przecież nie zainwestował w mieszkanie ani złotówki. Teraz razem ze swoją mamą mówią wszystkim, jaka jestem okropna.

Zostawiłam siostrzeńców z myślą o własnym szczęściu, podczas gdy dzieci niemal umierają z głodu.

Urodzę i wychowam własne dziecko. Ale kiedy mój mąż się ogarnie, nie przyjmę go z powrotem. Moja teściowa zniszczyła nasze małżeństwo, ponieważ gdyby nie jej zachowanie, wszystko byłoby w porządku. Ale teraz ma syna i zrzuciła na niego wszystkie swoje zmartwienia. Zawsze myślałam, że rodzice chcą jak najlepiej dla swoich dzieci, ale chyba się myliłam.

Główne zdjęcie: youtube