Matka mojego męża była przeszczęśliwa. „Szybko pakujcie swoje rzeczy. Tadek powiedział mi, żebym sprzedała to mieszkanie i później kupimy w innym mieście. Mam jedno życie i nie chcę go marnować na te pieluchy”.

Tak się złożyło, że nie mieliśmy wtedy z mężem własnego mieszkania. Mieszkaliśmy pod jednym dachem z teściową i teściem. Któregoś razu ojczym mojego męża przyłapał swoją żonę w łóżku z młodym kochankiem. Ten kochanek obiecał Pani Ewie „złote góry”. Ale pod jednym warunkiem. Musiała sprzedać swoje mieszkanie. Dziwny warunek, ale teściowa wcale nie była tym zaniepokojona.

„On Panią oszuka. Zostanie Pani sama, bez rodziny i bez mieszkania” - próbowaliśmy przemówić teściowej do rozsądku.

„Tak właśnie myślałam, że będziecie zazdrośni o moje szczęście, ale nie będziecie w stanie zmienić mojego zdania” - powiedziała.

Musieliśmy szybko znaleźć inne mieszkanie. Byłam na urlopie macierzyńskim, więc płacenie czynszu było dla nas uciążliwe. Mój mąż pracował na dwa etaty, a ja dorabiałam pisząc prace zaliczeniowe. Nie mogłam spać w nocy, gdyż musiałam zarabiać i zajmować się dzieckiem.

Chcieliśmy wziąć kredyt hipoteczny. Ale nagle wszystko się zmieniło. Zmarła moja ciocia. Mieszkała w innym mieście. Nie miała własnych dzieci, więc przekazała mi w spadku swoje mieszkanie.

Mieszkanie okazało się bardzo ładne, ciepłe i jasne. Za pieniądze, które chciałam przeznaczyć na wkład własny, wyremontowaliśmy je. Pewnego pięknego dnia przyszła do nas matka mojego męża. Siedziała w kuchni i płakała. „Synu, czy możesz w to uwierzyć, on mnie wyrzucił. Mam tylko walizkę i to wszystko. Gdzie ja teraz pójdę?”. Okazało się, że młody kochanek wykorzystał pieniądze ze sprzedaży mieszkania mojej teściowej na wynajęcie mieszkania. Resztę po prostu wydali.

Potem miał dość mojej teściowej i postanowił, że znajdzie sobie kogoś innego. Tak też zrobił. Wybrał młodszą kobietę. Ona też miała własne mieszkanie. Nie musiał więc płacić czynszu. Do mojej teściowej powiedział: „Mam cię dość, ty stara krowo”.

Teraz płakała siedząc w naszym mieszkaniu i mając nadzieję, że zlitujemy się nad nią i pozwolimy jej zostać. Tak, mieliśmy dwupokojowe mieszkanie, ale nie chciałam wpuszczać kogoś, kto kiedyś był dla mnie tak okropny. Zwłaszcza, że ostrzegaliśmy ją, że będzie dokładnie tak, jak się stało.

Mój mąż stanął po stronie matki. „Nie możemy zostawić ją na pastwę losu, prawda?” - spojrzał na mnie pytająco. „Dlaczego nie możemy? Wyrzuciła nas z małym dzieckiem” - powiedziałam do niego.

Teściowa wtrąciła się: „Synu, pomóż mi, przecież nie poradzę sobie. Nie mam dokąd pójść”.

Wtedy mój mąż powiedział: „Jeśli nie zgodzisz się na to, by moja matka zamieszkała z nami, to się z tobą rozwiodę”. To było podłe. Ale zachowałam spokój. „Dobrze. To twoja decyzja. Tylko zostaw klucze do mieszkania” - odpowiedziałam. Mój mąż złożył pozew o rozwód.

Główne zdjęcie: youtube