Wszyscy wiedzą, jak trudno jest opiekować się chorą osobą. Bardzo trudno jest opiekować się kimś, nawet jeśli jest to ktoś bliski, ale ja opiekowałam się ojcem mojej synowej przez 8 lat. W zasadzie był to dla mnie zupełnie obcy człowiek. Nikt nawet ani razu mi za to nie podziękował. Dlatego jestem bardzo urażona.
Mam na imię Wanda. Mam 72 lata. Ta historia, o której chcę opowiedzieć, wydarzyła się prawie 15 lat temu.
Mój mąż już dawno zmarł. Mam syna, synową i wnuka. Ojciec mojej synowej mieszkał z rodziną mojego syna. Mój swat to bardzo miły i dobry człowiek. Pracował jako nauczyciel matematyki, ale potem poważnie zachorował.
Leczyliśmy go przez bardzo długi czas, wydaliśmy sporo pieniędzy na jego leczenie. Ja również pomagałam finansowo.
Potem ojciec mojej synowej został przykuty do łóżka. Ale nie było nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować. Mój syn zawsze był w pracy i często wyjeżdżał w podróże służbowe. Mój wnuk chodził do szkoły. Synowa pracowała. Swat miał też starszą córkę, ale ona mieszkała w innym mieście i jedynie dzwoniła i współczuła.
Moja synowa nie mogła korzystać ze zwolnienia lekarskiego w pracy. Powiedzieli do niej:
- Albo będziesz normalnie pracować, albo cię zwolnimy!
Oczywiście moja synowa wybrała pracę, więc musiałam zająć się jej ojcem.
Na początku synowa prosiła mnie, żebym przynajmniej raz dziennie przychodziła do niego. Aby ugotować i nakarmić zarówno wnuka, jak i jej ojca. Zgodziłam się.
Nie sądziłam, że będę musiała opiekować się swatem przez 8 lat.
Na początku przychodziłam tylko na dwie godziny, a potem wracałam do swojego domu. Ale z czasem synowa dawała mi coraz więcej zadań. Zaczęłam więc spędzać cały dzień ze swatem i wracałam do domu dopiero wieczorem. Rano przychodziłam do niego i tak w kółko.
Mój syn bardzo mi współczuł. Widział, jak było mi ciężko. Dlatego powiedział mi, żebym położyła kres tej działalności charytatywnej, ale nie mówił nic swojej żonie, ponieważ mieszkał w jej mieszkaniu.
Strasznie przeszkadzało mi to, że najstarsza córka swata często do mnie dzwoniła i wydawała mi polecenia: co mam robić i jak mam to robić, jak mam dbać o jej ojca. Z kolei moja synowa często była ze mnie niezadowolona, zwłaszcza gdy nie zdążałam czegoś zrobić.
Wtedy mówiła do mnie:
- Jeżeli Pani coś się nie podoba, to proszę zabrać swojego syna stąd i odejść! Poradzę sobie sama! Znajdę opiekunkę!
Musiałam to znosić przez osiem lat. Potem mój swat zmarł. Żadna z jego córek nigdy nie podziękowała mi za to, że tak długo opiekowałam się ich ojcem. Najstarsza córka powiedziała, że nikt mnie nie zmuszał do opieki nad ich ojcem, że sama tego chciałam.
Tak to bywa: pomagasz ludziom, ale oni zachowują się okropnie, nawet nie chcą ci za to podziękować...
Główne zdjęcie: youtube