Tego dnia stałem na przystanku, czekając na autobus. Było zaskakująco mało ludzi. Tylko ja i jakiś facet rozmawiający przez telefon. Nie mając nic do roboty, słuchałem tego, co mówił...
"Tak, kochanie, po drodze kupię trochę słodyczy... Co? Chcesz pizzę? Ale to po drugiej stronie miasta... W porządku, podjadę, dla ciebie wszystko" - gruchał młody mężczyzna. Odwróciłem się, śmiejąc się z jego słów. Taki młody, a już pantofel.
Kiedy skończył, a my już wchodziliśmy do autobusu, sam nie wiem czemu, zapytałem: "A nie będziesz potem żałować, że spełniasz jej zachcianki?” Spojrzał na mnie gniewnie, ale nie odpowiedział.
Siedząc w autobusie, pomyślałem, że nie powinienem był tego mówić. Przypomniałem sobie moją żonę i nasze początki. Wszystko było cudownie, a potem jakby ucichło. Pojawiły się dzieci, zmartwienia...
Straciłem ochotę na powrót do domu. Ich ciągłe krzyki i smarkanie tylko mnie irytowały. A moja żona, zawsze zajęta obowiązkami domowymi, stała się odległa. Po pracy nie spieszyłem się z powrotem. Co robić w domu? Lubiłem spędzać czas z kolegami, przyjaciółmi, a nawet zwykłymi znajomymi.
Zacząłem sięgać po alkohol. Trwało to rok, a ja już postrzegałem wszystko, co się działo jako normę. Spotkanie z tym facetem dało mi do myślenia. Kiedy wróciłem do domu, nikt mnie nie przywitał. Było niezwykle cicho. Na stole znalazłem kartkę napisaną niepewnym pismem dziecka.
"Tatusiu! Mama zachorowała, zabrali ją do szpitala. Zabrałem Tosię do babci, potem pójdę do mamy. Zostawiłem obiad na stole. Tylko podgrzej. Mam nadzieję, że przynajmniej to potrafisz zrobić sam!"
Po przeczytaniu notatki mojego najstarszego syna, jakbym się obudził. Moja żona jest w szpitalu, dzieci są poza miastem, a ja żałowałem, że nie wyszedłem na piwo z kolegami zaledwie 5 minut temu. Zadzwoniłem po taksówkę i pojechałem do szpitala.
Stan mojej żony nie był niepokojący dla lekarzy. Ale sam fakt, że znalazła się w szpitalu z powodu przepracowania, nie dawał mi spokoju. To moja obojętność doprowadziła ją do szpitalnego łóżka. Co by było, gdyby stało się coś gorszego? Jak spojrzałabym potem moim dzieciom w oczy?
Ciężko pracowałem, by postawić ją na nogi. Sprzątałem w domu, nauczyłem się robić jej porządny masaż, karmiłem ją i dzieci. Niesamowite jest to, że właśnie wtedy poczułem, że wszyscy jesteśmy rodziną. Moja żona wkrótce wyzdrowiała, a ja wróciłem do pracy.
Nigdy więcej nie widziałem tego faceta. Myślę, że jeśli spotkamy się ponownie, podejdę i przeproszę. Myliłem się. I dobrze, że zadowolił swoją ukochaną i spełnił jej zachcianki. Szkoda, że ludzie często nie doceniają swoich bliskich, nie cenią atmosfery w rodzinie, przestają być uważni i troskliwi.
Chociaż życie zawsze jest pełne wypadków, czasem przyjemnych, a czasem tragicznych. Dobrze jest, gdy ma się jeszcze jedną szansę.
Główne zdjęcie: planet