Zanim się pobraliśmy, spotykałam się z partnerem przez bardzo długi czas (około 6-8 lat). Kocham go i cenię, ale jest pewien problem - jego była żona. Mój mężczyzna ma nieco ponad 40 lat i nigdy nie ukrywał, że był w związku małżeńskim i ma dziecko, ale przez cały ten czas syn mieszkał z matką, przez co bardzo rzadko się widywali. Spotykali się raz na 2 tygodnie, płacił alimenty, ale nie wtrącałam się w ich relacje - i to był błąd.
Pierwszą niespodzianką była obecność jego mamy na naszym ślubie. Powiedziałam, że nie chcę jej widzieć na przyjęciu weselnym, ale on stwierdził, że powinna być obecna na ślubie, gdyż będzie razem z ich synem (chłopak ma 16 lat i wszyscy krewni bardzo o niego dbają). Pomyślałam, że niech będzie.
Kilka dni po uroczystości przyszła do nas młodsza siostra mojego męża i powiedziała, że dziecko zamieszka z nami. Byłam oburzona, ale wtedy przyszła była żona mojego męża i powiedziała, że ona też wychodzi za mąż i przez 16 lat wychowywała dziecko, które nie będzie teraz mieszkało z ojczymem.
Kiedy małżonek usłyszał, że jego była wychodzi za mąż, zerwał się na równe nogi i oczywiście się zgodził. Bardzo długo kłóciłam się o to z mężem. Chciałam mieć własne dzieci, wieść spokojne życie, a nie zajmować się praniem i prasowaniem rzeczy dla 16-latka, który okazał się leniem (nie potrafi sam podgrzać sobie jedzenia, wyprać skarpetek czy posprzątać pokoju).
Ale był nieugięty. Tomek (jego syn) nie będzie mieszkał z obcym człowiekiem. Musiałam się zgodzić. Zaczęło się od tego, że codziennie mówił mi, że gotuję inaczej niż mama, nie pomagam mu w nauce, nie sprzątam jego pokoju i tak dalej.
Do tego mąż przestał zwracać na mnie uwagę, bez przerwy grał z synem na komputerze, rozmawiał i zawoził go na dodatkowe zajęcia, podczas gdy dla mnie nie było nawet czasu, żeby gdzieś podrzucić.
Chłopak był bardzo rozpieszczony i przez pierwsze kilka miesięcy znosiłam to, aż w końcu wybuchłam. Kiedy wróciłam z pracy, zastałam go leżącego na kanapie przed telewizorem z pudełkiem po pizzy.
Wszystkie rzeczy były porozrzucane, w zlewie było pełno brudnych naczyń, a stół zawalony był śmieciami. Tomek raczył na mnie spojrzeć i powiedzieć: „Wróciłaś? Ugotuj mi obiad”. Grzecznie poprosiłam go o posprzątanie, ale odmówił, mówiąc, że ubrania należy wrzucić do prania, a on nie będzie sprzątał i zmywał naczyń, bo to należy do obowiązków kobiety.
Wyszłam z mieszkania na klatkę schodową i czekałam na męża. Kiedy wrócił, przez bardzo długi czas rozmawialiśmy. Powiedział, że nie może tego zrobić, ponieważ to jego dziecko, które przejmie po nim cały biznes, do tego za bardzo kocha syna. Odpowiedziałam, że nie mogę tego dłużej znosić.
Zrozumiałam, że dziecko z pierwszego małżeństwa jest sensem jego życia. Nie chce mieć innych dzieci, przymyka oko na to, w jaki sposób zachowuje się jego syn i w zasadzie traktuje mnie jak darmową służącą.
Zwróciłam uwagę na to, że często rozmawia ze swoją byłą żoną, rzekomo o ich synu, ale po każdym takim spotkaniu promienieje szczęściem. Pewnego razu zobaczyłam nawet, jak ją przytula. Wtedy bardzo się pokłóciliśmy. Była żona nadal nie wyszła za mąż. Prawdopodobnie nie ma nawet partnera i mój mąż o tym wie.
Zatem jestem dla niego zwykłą służącą, a nie ukochaną kobietą? Jego rodzina twierdzi, że uwiodłam cudzego męża. Tyle że rozwiedli się, gdy dziecko miało rok.
Naprawdę nie rozumiem, co powinnam zrobić w danej sytuacji. Czy on naprawdę tak bardzo kocha swojego syna i jego matkę, że nie chce mieć ze mną dzieci, czy przesadzam?
Główne zdjęcie: planet